Zmieniły się zasady delegowania pracowników za granicę. Poza swoim krajem mają oni teraz otrzymywać wynagrodzenie nie niższe niż minimalna pensja w kraju, w którym pracują. Wydaje się, że to zmiany o charakterze propracowniczym...
Wydaje się. Nabierają się na niego pracownicy i związki zawodowe. Tymczasem ukryty cel tych zmian jest jeden: zminimalizowanie do zera oddelegowania, które jest ukrytą formą migracji zarobkowej. Niemcy zinterpretowali to w ten sposób, że jak ktoś przekroczy granice, to świadczy pracę na ich terenie. I ma być wynagradzany według ich minimalnego wynagrodzenia czy też układu zbiorowego.
Do czego może to doprowadzić?
Takie prawo może doprowadzić do tego, że wielu pracowników straci pracę, bo nie będzie możliwe ich delegowanie. Problem w tym, że te wszystkie regulacje powodują podrożenie polskiej usługi i to tak drastycznie, że będzie ona droższa niż ta lokalna, np. z Niemiec, a to ma już charakter dyskryminacji. Uważam, że to godzi w fundamenty Unii Europejskiej.
Jakie branże ucierpią najbardziej na nowym prawie?
Transportowa. Niemcy co prawda odpuścili nam tranzyt, ale mamy jeszcze innych kierowców, pilotów, stewardesy... Mam wrażenie, że to się dobrze nie skończy. Skarga na to prawo wystosowana przez 12 krajów ma być rozstrzygnięta w Komisji Europejskiej do wakacji.
Gdzie pracodawcy mogą szukać pomocy?
Jako firma jesteśmy w stowarzyszeniu IMP. Można zgłosić się także do BCC – opolska loża zabiega, aby temat został podjęty na arenie ogólnokrajowej. Szukamy rozwiązań prawnych i legalnych.
Spotkanie na temat delegowania zorganizowały w środę w Opolu opolska loża BCC i Inicjatyw Mobilności Pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?