Polubiłam polskie nalewki

Redakcja
Rozmowa z Jiang Huijuan, lektorką języka chińskiego.

Chinka Jiang Huijuan pracuje jako lektor angielskiego i wykładowca literatury na uniwersytecie w Pekinie. Przez ostatnie dwa lata uczyła chińskiego studentów Politechniki Opolskiej. Choć w Pekinie czekają mąż i 14-letni syn, Jiang mówi, że trudno jej od nas wyjeżdżać.

- Tuż przed wyjazdem z Opola wydaje pani książkę "Polsko-chińskie różnice kulturowe". To pożegnanie z Polską?
- Mam nadzieję, że nie. Już w czerwcu planuję przylecieć do Polski z grupą młodzieży, by zainicjować wymianę na poziomie gimnazjum. A na pomysł wydania książki wpadłam, bo po tych dwóch latach widzę, jak mało Chińczycy wiedzą o Polakach i odwrotnie. A jesteśmy do siebie podobni i łatwo byłoby się nam zaprzyjaźnić.

- W czym jesteśmy podobni?
- Przede wszystkim i dla was, i dla nas niezwykle ważna jest rodzina. Rodzinnie spędzacie święta, mężowie - co podkreślam w książce - troszczą się o żony. Słyszałam, że nawet jeśli małżonkowie nie darzą się już miłością, to nadal się o siebie troszczą i często nie rozwodzą, by nie krzywdzić dzieci. Poza tym Polacy to przemili ludzie. Jak Chińczycy są bardzo gościnni i otwarci.

- My często zarzucamy sobie brak tolerancji...
- Przez dwa lata nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktoś był wobec mnie niemiły. Przeciwnie - ludzie ciągle się do mnie uśmiechali. Opolanie, choć słabo znają języki, bez przerwy zaczepiali mnie na ulicy i pytali o różne rzeczy: Co robię w Opolu? Co tu jem? Czy żywię się tylko ryżem? Albo - co mnie bawiło - czy jestem Japonką, Koreanką czy Chinką...

- Dla nas to wcale niełatwe do rozróżnienia!
- A dla nas jest oczywiste. Dlatego zawsze się śmiałam.

- Do czego jeszcze trudno było się w Polsce przyzwyczaić?
- Na przykład do tego, że posiłki jecie nożem i widelcem. W dodatku nóż trzymacie w prawej ręce! U nas do jedzenia służą pałeczki, a do zup łyżki. Zawsze trzymamy je w prawej dłoni, więc oczywiste dla nas jest branie widelca do prawej ręki. W środę odbierałam z lotniska w Katowicach nowego lektora języka chińskiego. Gdy po drodze zatrzymaliśmy się na obiad, on też odruchowo chwycił za widelec prawą ręką. Będzie się musiał przyzwyczaić do odmiany...

- Jeść nożem i widelcem się pani nauczyła. A co z językiem polskim?
- Na początku uczyłam się intensywnie, potem niestety przyzwyczaiłam się do używania angielskiego. A ostatnio z niektórymi studentami porozumiewałam się już po chińsku. Kilku mówi naprawdę bardzo dobrze, zwłaszcza ci, którzy byli w Pekinie na wymianie studenckiej. Ja niestety ciągle znam tylko pojedyncze słowa po polsku: dzień dobry, miłego dnia, smacznego, pada śnieg. Ale zabieram do Pekinu podręczniki i płyty do nauki polskiego. Mam nadzieję, że kiedy przyjadę tu znowu, będę potrafiła mówić lepiej. Znam też jeszcze wasz toast: na zdrowie!

- Właśnie! Kosztowała pani naszych alkoholi?
- W Chinach, tak jak u was, pijemy piwo i wino. Nie pijamy natomiast wódki, którą lubicie. Mnie najbardziej smakowały nalewki pani Teresy Zielińskiej, zwłaszcza imbirowa, bo bardzo lubię imbir. Ale smakowała mi też z pigwy, czarnych winogron czy hibiskusa. Wódki oczywiście też próbowałam. I ze spotkania na spotkanie mogłam jej wypić więcej... Ostatnio udało mi się wypić cały kieliszek!

- Kieliszek?!
- Tak, to dla mnie bardzo mocny alkohol... Ale Polacy potrafią się przy nim bawić, wznosić toasty, śmiać się...
- Albo opowiadać dowcipy. Zna pani jakiś?
- Tak. Najbardziej podoba mi się ten, w którym rybak złowił złotą rybkę. Ta powiedziała, że jak rybak ją wypuści, to ona spełni trzy jego życzenia. - Pozwól Chińczykom przyjechać do Polski - poprosił rybak. Rybka się zdziwiła i zapytała o kolejne życzenia. Drugie i trzecie brzmiało tak samo: pozwól Chińczykom przyjechać do Polski. Rybka zdziwiona zapytała więc rybaka, czemu tego chce. A on na to: bo jak taki wielki naród będzie szedł w naszą stronę, to zrówna Rosję z ziemią... Dowcip tak mi się spodobał, że spisałam go w książce, by przekazać chińskim kolegom. Bo książka pisana jest w dwóch językach - po polsku i chińsku.

- W książce pisze też pani na przykład, że Polacy przepuszczają kobiety w drzwiach. To takie niezwykłe?
- W Chinach nie ma tego zwyczaju. Nie pomaga się też kobietom na przykład przy zakładaniu płaszcza. Poza tym Polacy całują Polki w dłonie przy powitaniu. W Chinach co najwyżej ściska się rękę, a przeważnie powitanie ogranicza się do skinięcia głową.

- Czyli Polacy są bardziej wylewni?
- Tak, zdecydowanie. U nas nigdy się nie zdarza, by całować kogoś na powitanie w policzki albo okazywać uczucia publicznie. Kiedy idę z mężem na spacer, to trzymamy się za ręce. Ale kiedy widzimy znajomych, natychmiast je puszczamy. Jeśli ktoś nas zobaczy trzymających się za ręce, to czuję się skrępowana. Oczywiście też potrafimy być bardzo uczuciowi, ale to kwestia zwyczajów.

- Podobno uczestniczyła pani w obchodach polskich świąt narodowych.
- Tak, brałam udział na przykład w uroczystościach 11 Listopada czy 3 Maja. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie, bo były bardzo podniosłe. Najpierw msza, potem uroczysty przemarsz pod pomnik w centrum Opola, składanie kwiatów, przemowy, a w końcu parada koni. To bardzo piękne. Byłam też na przykład na waszej pasterce. Wspólna modlitwa i śpiewy o północy mnie wzruszyły.

- Polskie świętowanie to też wielka uczta. Jak smakuje nasza kuchnia?
- Bardzo, choć jest zupełnie inna niż chińska. Gdziekolwiek byłam, fotografowałam wszystkie dania, żeby pokazać bliskim. Bardzo lubię wasze obsmażane ziemniaki, pierogi i rybę - zwłaszcza wędzoną makrelę. U nas ryb raczej się nie wędzi.

- Co zawiezie pani swoim bliskim z Polski?
- Z całą pewnością waszą czarną, gorzką czekoladę. Już woziłam ją do Pekinu i wszyscy się nią objadali. Zwłaszcza moja mama. Wezmę tyle tabliczek, ile mi się zmieści do walizki! Poza tym kupiłam też kilka pięknych, kryształowych naczyń i ozdoby z bursztynu. Można je dostać w Chinach, ale nie mam pewności, czy kamienie są prawdziwe.

- O czym powinien pamiętać Polak, który wybiera się do Chin?
- Że Chiny to przyjazny, bezpieczny kraj życzliwych i otwartych ludzi. I żeby w restauracji nie zostawiać napiwków, bo nie jest to przyjęte. Koszt obsługi wliczony jest w cenę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska