Pozytywne wibracje

Karolina Łagowska, MONK
Piątkowy koncert miał przywrócić miastu nieformalny status "stolicy polskiego reggae".

Tuż przed 19.00 na scenie "Olimpii" instaluje się "Saxengaard", byczyńska grupa zaczynająca kilka lat temu od reggae, teraz grająca progresywnego rocka. Dziś to oni mają rozruszać publikę przed takimi kapelami jak "Rejs", "NBS", "Brave Headchocks" czy "Credon". Parkiet zaczyna się zapełniać, gdy do siedzącej grupkami w parku młodzieży docierają pierwsze ostrzejsze brzmienia. - Przyjdziecie?- pytam popijających piwo licealistów.- Szukamy sponsorów - żartują. - Bilety za drogie.

Wejściówka na koncert kosztuje piętnaście złotych. - Dla jednych bilet, dla innych kilka piw - potwierdza Jarosław Paluch, organizator koncertu. Dziś biega w tę i z powrotem, dopinając wszystko na ostatni guzik. Jakiś czas temu z sali prób zespołu "Siloe", w którym m.in. gra Jarek, skradziono sprzęt. Kilka zaprzyjaźnionych kapel postanowiło zagrać jedynie za zwrot kosztów i wesprzeć finansowo kolegów z "Siloe". - Potem pojawiła się idea odnowienia tradycji muzycznej tego gatunku. W efekcie zorganizowano piątkowy koncert - wyjaśnia Jarosław Paluch.
Około ósmej pojawia się "Rejs", potem "NBS" i "OX". Sala zapełnia się pląsającymi ludźmi. - Dobrze się bawię, muzyka i towarzystwo takie jak lubię - mówi osiemnastoletnia Kaśka z Wołczyna. - Mnie na razie się nie podoba - słyszę za chwilę od Michała Ptaka z Kluczborka. - Za mało ludzi, za drogo. Dwóch moich kolegów miało kłopoty z ochroniarzami.
W pokoiku niedaleko sceny rozlokowuje się właśnie zdzieszowicka grupa "Świt", wchodzą też chłopcy z katowickiego "Brave Headchocks". O graniu przeciw przemocy i narkotykom Henryk Kwiatek z "Pulna de Fusion" mówi tak: - Reggae to muzyka z przekazem miłości, subtelności. I to słychać: perkusja gra z serca, bas z mózgu. To są same pozytywne wibracje.

22.10. Sala bawi się już na dobre. "Siloe", a zaraz po nich "Jaffia Namuel" na scenie dają z siebie wszystko. Rastamańskie rytmy wygoniły na parkiet nawet większość zasiadających dotychczas przy stolikach.
- Bardzo się cieszę, że doszło do tego koncertu - przekonuje stojący przed klubem Andrzej Kijak. Wcześniej pomagał w organizacji: rozklejał plakaty, zachęcał ludzi. - Nie wszyscy przecież słuchają reggae, a ja nie spotkałem się z odmową. Ludzie odnosili się z zainteresowaniem i nie ma się co dziwić, bo w Kluczborku nic się nie dzieje.
Do klubu chętnie zjechała młodzież z Olesna czy Namysłowa. - Nie jest daleko, a można posłuchać dobrej muzyki - wyjaśniają Żaneta i Marcin z Olesna.- Przyjechaliśmy sporą grupą, wyjeżdżamy rano.
Z wyjątkiem przyjaciół towarzyszących zespołom, nie pojawili się natomiast fani reggae z Katowic, Torunia czy Wrocławia. - Nie ma co się łudzić - komentuje Henryk Kwiatek, wspomagający "Pulna de Fusion".- Miasto jest niewielkie, dojazd beznadziejny, a koszty podróży i wejścia nie takie niskie - wylicza.

Popijającym colę Patrycji Babiak i Michałowi Derendowskiemu podoba się hasło, umieszczone na plakatach.- "Osiemnaste urodziny bez amfetaminy". - Pomysł jest niezły. Dla nas każdy dzień jest dniem bez narkotyków i bez przemocy, ale wielu ludziom trzeba to dopiero uświadomić - mówią.
Tłum pod sceną zaczyna rzednąć po czwartej nad ranem. Około piątej "Olimpia" pustoszeje - miejscowi udają się do domów, przyjezdni na dworzec autobusowy lub stację PKP. "Stolica polskiego reggae" powoli budzi się do życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska