Pracownicy okradają firmy jak za czasów PRL

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Kryminalni zatrzymali 19-latka, który okradał swojego pracodawcę. W ciągu kilku miesięcy ze sklep spożywczego w Strzelcach Opolskich wyniósł papierosy warte blisko 12 000 złotych.
Kryminalni zatrzymali 19-latka, który okradał swojego pracodawcę. W ciągu kilku miesięcy ze sklep spożywczego w Strzelcach Opolskich wyniósł papierosy warte blisko 12 000 złotych. KPP Głubczyce
Wtedy wyniesienie czegoś z zakładu nie uchodziło za grzech, ale objaw zaradności. Ustrój się zmienił, ale nie ludzka mentalność. Firmy tracą miliardy.

Skala szkód

77 proc. firm ankietowanych przez Euler Hermes i pracodawcy RP w 2011 roku skarżyło się na kradzieże i oszustwa pracownicze.
W 2012 r. było to już 78 proc.
100 tys. zł rocznie wynosiły straty szacowane średnio na jedną firmę.
30 proc. kradzieży ujawniano przez przypadek, 32 proc. po anonimach, a 6 proc. w wyniku wewnętrznych kontroli.

W jednym z zakładów w Głuchołazach siedmiu pracowników wyrzucono dyscyplinarnie z pracy za wielokrotne kradzieże. W dotkniętej wysokim bezrobociem miejscowości dopuścili się tego doświadczeni pracownicy z wieloletnim stażem, w firmie, która płaci więcej niż najniższa krajowa. Kradli metalowe elementy wyposażenia i udało się to ujawnić dopiero po zainstalowaniu kamer. Władze firmy nie skierowały sprawy na policję.

Pod koniec września prudnicka prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w innej sprawie kradzieży pracowniczych. W tamtejszym zakładzie produkcyjnym zorganizowana grupa składała się z sześciu osób. Dwie z nich to pracownicy średniego szczebla, którzy przez ponad rok wynosili miedziane kable i półfabrykaty. Trzecia to ochroniarz, pracownik zewnętrznej firmy, który przymykał na to oko.

Pozostali, już spoza zakładu, są oskarżeni o paserstwo. Rekordzista z tej ekipy wyniósł 3,6 tony miedzi wartej 153 tys. zł. Dwaj najwięksi złodzieje wystąpili do sądu z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Deklarują też gotowość naprawienia szkody.

W Strzelcach Opolskich policja zatrzymała 19-letniego pracownika sklepu spożywczego, który podkradał papierosy. Przyznał się do kradzieży towaru wartego w sumie 12 tys. zł. W powiecie nyskim w tym roku zgłoszono tylko jeden taki przypadek - dwóch praktykantów okradało hurtownię materiałów instalatorskich.

- Odkąd upadły duże zakłady przemysłowe, tego rodzaju sprawy trafiają do nas rzadziej - przyznaje Jacek Placzek, prokurator rejonowy w Prudniku. - Ale nie mam złudzeń, że kradzieży na szkodę pracodawców jest mniej. Trudno je ujawnić i udowodnić.

- To temat tabu, pracodawcy nie chcą zgłaszać takich przypadków policji, bo źle wpływają na wizerunek firmy. Nikt nie chce się tym chwalić - komentuje Mieszko Maj, psycholog i współautor książki "Oszustwa i nieuczciwości w organizacjach".

Według badań przeprowadzonych w 2012 r. przez Euler Hermes i stowarzyszenie Pracodawcy RP aż 78 proc. polskich firm notuje straty z powodu tzw. anomii pracowniczej. W tym pojęciu mieszczą się nie tylko kradzieże dokonywane przez pracowników, ale też inne przykłady oszukiwania swojej firmy czy działania na jej szkodę: wykorzystywanie urządzeń biurowych (kserowanie, drukowanie na własne potrzeby), korzystanie z telefonu służbowego do prywatnych celów, korzystanie ze służbowych pojazdów, symulowanie choroby czy nawet spanie w czasie pracy. Oszustwem jest też sytuacja, kiedy odchodzący pracownik "zabiera" do nowej firmy obsługiwanych dotychczas klientów. Szacowane straty z tego tytułu sięgają prawie 2 mld zł rocznie.

Potężne straty z tytułu kradzieży pracowniczych ponosi handel detaliczny. W 2011 r. szacowano je w Polsce na około 1,5 mld zł. Do częstszych należą kradzieże paliwa z firmowych ciężarówek i autobusów. Tu jednak specjalistyczne firmy oferują wyposażenie i programy komputerowe szpiegujące kierowców. Bardzo trudno natomiast uchwycić przypadki drobnych kradzieży materiałów biurowych. W skrajnych przypadkach ofiarami są nawet koledzy z pracy, którym podkrada się kawę, ale też pieniądze z portfeli.

- Nasza skłonność do anomii pracowniczej to także spuścizna realnego komunizmu - przyznaje psycholog organizacji Mieszko Maj z Instytutu Analiz im. Karola Gaussa. - Niewiele różnimy się w tym względzie od Czech czy Słowacji. Ale przyczyny tego leżą także w środowisku, kulturze pracy, kulturze przedsiębiorczości. W wielu środowiskach pracowniczych istnieje przyzwolenie na to, żeby kraść i oszukiwać. Dlatego najlepszą metodą ograniczania kradzieży i oszustwa jest samokontrola grupy, szacunek dla pracy.

Złodzieje i oszuści usprawiedliwiają się, że "każdy by tak zrobił", albo "szef też kradnie". Tolerowana anomia prowadzi do poważnych zagrożeń dla przedsiębiorstwa. Powoduje brak zaufania, zmniejsza dochody firm, ogranicza efektywność. Psuje stosunki między pracownikami, którzy nie chcą współpracować, dzielić się wiedzą, a częściej sabotują robotę i dążą do podważenia pozycji przełożonych.

Specjaliści dowodzą, że surowe kary czy zaostrzenie systemu kontroli tylko ograniczają zjawisko. Skuteczniejsze jest wytwarzanie u wszystkich pracowników poczucia współodpowiedzialności za własną firmę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska