Prezes MKS-u Kluczbork Waldemar Sosin: Trzecia liga absolutnie nie jest szczytem naszych marzeń [WYWIAD]

Paweł Sładek
Paweł Sładek
Prezes klubu Waldemar Sosin.
Prezes klubu Waldemar Sosin. Materiały klubowe MKS-u Kluczbork
MKS Kluczbork przygotowuje się do szóstego z rzędu sezonu na 4. poziomie rozgrywkowym. Od spadku z 2 ligi w 2018 roku klub bardziej wegetował, niż realnie włączył się do walki o powrót na dobrze znane sobie miejsce na szczeblu centralnym. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy było zadłużenie zaciągnięte na poczet pierwszej ligi, które jest spłacane po dziś dzień. Prezes MKS-u Waldemar Sosin zapowiada jednak, że po uregulowaniu należności klub ponownie będzie celować w 2 ligę, a już w nadchodzących rozgrywkach widzi go w ścisłej czołówce ligi. Zapraszamy na długą i wielowątkową rozmowę o MKS-ie Kluczbork.

Wyklarowała się już kadra MKS-u na przyszły sezon?
Brakuje nam obsady na pojedyncze pozycje. Ostateczny skład poznamy na 99.99 procent po sparingu z Polonią Nysa [rozmowa była przeprowadzona 28 lipca – przyp.].Niemniej okienko transferowe trwa do połowy sierpnia, więc w razie nagłego wypadku będzie można wykorzystać sposobność sprowadzenia nowego zawodnika. Mówię o tym ze względu na kontuzje Kamila Lewandowskiego i Nataniela Szoty. Wiem, że wrócą, ale nie wiem dokładnie kiedy. Jeżeli okaże się, że kontuzje wyeliminują ich na dłużej niż początkowo zakładaliśmy, wówczas będzie można skorzystać z otwartego okna transferowego.

Kamil po zerwaniu więzadeł powinien dołączyć do zespołu w październiku. Nataniel miał wykonywany zabieg w styczniu, ale po kilku miesiącach w ranie pojawiła się ropa, a wraz z nią pewne komplikacje, co wymagało dodatkowej przerwy. Teoretycznie miał już z nami trenować, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy.

O ilu potencjalnych wzmocnieniach mowa?
Chcielibyśmy pozyskać jeszcze dwóch graczy: jednego na pozycji stopera, a drugiego, który spełniałby wymogi młodzieżowca [do zespołu dołączył już Maksymilian Nowak - przyp.]. Zależy nam jednak na zakontraktowaniu perspektywicznego zawodnika, mającego około 17 lat. Jednocześnie trener Łukasz Ganowicz sprawdza młodzież z naszego klubu, ale decyzja jeszcze nie została podjęta. Ja nie wtrącam się w jego działkę.

Dlaczego sprowadziliście aż trzech bramkarzy? Macie zamiar od razu wypożyczyć najmłodszego Marcina Kaczmarczyka?
Kaczmarczyk będzie trenował z pierwszą drużyna i uczestniczył w rozgrywkach grup młodzieżowych. Jest to jednak bramkarz, którego w dalszej perspektywie chcielibyśmy zatrzymać w MKS-ie. Na ten moment Dariusz Szczerbal jest numerem jeden na swojej pozycji. To klasowy bramkarz. Kaczmarczyk jest zawodnikiem o wysokim potencjale, wobec czego w przyszłości najprawdopodobniej to on będzie pierwszym wyborem. Z kolei Miłosz Jaskuła będzie konkurował o miejsce z Szczerbalem. Zawsze dobrze jest mieć przynajmniej dwóch rywalizujących zawodników na tej samej pozycji.

Z czego wynikała tak duża liczba testowanych graczy?
W tej chwili, znając nasze możliwości finansowe, musimy wybierać zawodników o wysokiej jakości, będących jednocześnie „niskobudżetowymi”. Trudno jest pogodzić jedno z drugim, ale właśnie po to są testy. Szukamy osób, które chciałyby przyjść do MKS-u, rozwinąć się, a potem piąć się po szczeblach kariery piłkarskiej aż do ekstraklasy, jak to było niedawno z Tomaszem Swędrowskim [były zawodnik MKS-u, obecnie gracz Ruchu Chorzów – przyp.].

Sprowadzenie Patryka Tuszyńskiego i Łukasza Ganowicza jest nawiązaniem do czasów świetności MKS-u?
Gra się w piłkę po to, żeby osiągać jakieś sukcesy. Trzecia liga absolutnie nie jest szczytem naszych marzeń. Patrząc na Puszczę Niepołomice i jej drogę do elity, wszystko jest możliwe [klub założony w 1923 roku, w 2023 zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym – przyp.]. Kluczbork to mały ośrodek, w dodatku kiepsko położony – pomiędzy Wrocławiem a Górnym Śląskiem. Zawodnicy chcący się rozwijać najczęściej wybierają tamte kierunki, jednak atutem naszego klubu jest jego historia i od kilku lat stabilna sytuacja finansowa.

W nadchodzących rozgrywkach chcemy zagrać równo. Zależy nam na uniknięciu sinusoidy formy, która miała miejsce w poprzednim sezonie, gdy bardzo dobre mecze były przeplatane ze słabymi. Z ekipami, które na papierze są słabsze, powinno się wygrywać. Liczymy na czołówkę. Jeżeli sytuacja potoczyłaby się w taki sposób, że mielibyśmy szansę na awans, to należałoby się zastanowić co zrobić dalej. Mowa, rzecz jasna, o finansach.

Jak pan definiuje czołówkę?
Miejsca 1-5. Nie chcę tworzyć presji, żeby zakończyć sezon na podium. Biorąc pod uwagę jak silną mamy kadrę, uważam, że piąta lub wyższa lokata jest spokojnie w naszym zasięgu.

Jak wyglądała sytuacja związana z zatrudnieniem Łukasza Ganowicza?
Przewinęło się przez nasz klub wielu trenerów, z panem Ganowiczem rozmawialiśmy już kilka lat temu. Chwilę po tym, jak skończył karierę zawodniczą i poszedł pracować do Ruchu Zdzieszowice. Wówczas nie dogadaliśmy się ze względu na finanse i dzisiaj uznaję to za błąd. Byliśmy jednak w dołku, a gdy ma się tak duże problemy, należy podchodzić do nich stanowczo, ale i ostrożnie. Obecnie nasza sytuacja wygląda inaczej. Uważam też, że żeby można było mówić o trenerze „z prawdziwego zdarzenia”, to musi mieć czas na drużynę.

Tomasz Chatkiewicz był trenerem z Kluczborka. Sęk w tym, że trener pracujący zawodowo nie ma możliwości całkowicie oddać się pracy z zespołem. Dla nowego szkoleniowca trenowanie jest jedynym zajęciem, dzięki czemu ma więcej czasu na wszelkie przygotowania i analizy i może bardziej skupić się na tej pracy. To są delikatne różnice, ale istotne. Jest to jeden z powodów, dla których doszło do zmiany trenera.

A czy „druga” praca trenera Chatkiewicza nie wynikała to z tego, że za mało zarabiał z MKS-ie?
Piłkarze czasami są w podobnej sytuacji. Można zarabiać mniej i grać w 3 lidze, albo zarabiać więcej i siedzieć na ławce w klubie występującym na wyższym poziomie. Jeśli chcesz być dobrym trenerem, powinieneś poświęcić czas wyłącznie na to zajęcie i rozwój swoich kompetencji. Tę różnicę było też widać, gdy mieliśmy innego zawodowego trenera. Mowa o Piotrze Jacku [odszedł w marcu 2021 do Stomilu Olsztyn – przyp.]. Takich chcemy zatrudniać – bo tylko taka praca z drużyną może przynosić widoczne efekty.

Czyli były szkoleniowiec zarabiał wystarczająco dużo, by móc skupić się wyłącznie na pracy w klubie?
Mowa o kwocie, która nie jest wielka, ale moim zdaniem wystarczająca i nie była rażąco niższa od zarobków obecnego trenera (a ten musi jeszcze dojechać z Opola). Prowadzę firmę, spotykam się na co dzień z ludźmi, znam ich oczekiwania finansowe i realia, w jakich funkcjonują.

Niejednokrotnie mówił pan, że MKS powinien grać atrakcyjnie w piłkę nożną. Czy w takim razie dał pan trenerowi Ganowiczowi nakaz, żeby ułożyć zespół w taki sposób, by samym stylem zachęcać kibiców do przyjścia na stadion?
Nie, on ma w tej kwestii wolną rękę. Powiedzieliśmy mu czego oczekujemy od gry, ale nigdy się nie zdarzyło i chyba nigdy nie zdarzy, żeby narzucać trenerowi styl gry. Znamy go z trenowania w Ruchu Zdzieszowice i Gwarku Tarnowskie Góry, wiemy jaki styl prezentuje, także powinien spełnić nasze oczekiwania.

W Polsce wszyscy „znają się” na piłce nożnej, ale nie wszyscy ją rozumieją. Od tego jest trener. Na koniec rozliczmy go z wyników, tak jak było z trenerem Chatkiewiczem. Spodziewaliśmy się lepszych wyników po jego zespole. Na ten moment jestem jednak spokojny o naszą drużynę.

Pomówmy finansach. Jak wygląda wasza sytuacja pod tym kątem?
Trzecia liga to półzawodowstwo. „Ubieramy” drużynę w młodzież, która często przy okazji studiuje, a także w zawodników, którzy pracują. 2 liga – bez względu na to, co kto mówi – to zawodowstwo. Na tym poziomie nie ma możliwości, żeby zawodnik pracował, dojeżdżał na treningi i mecze. MKS to mały klub. Dzisiaj nie byłoby nas stać na zapewnienie określonych warunków finansowych w wyższej lidze. Jeżeli zajęlibyśmy pierwsze miejsce i na papierze miałbym obiecane – nie wiem od kogo, bo burmistrz już daje tyle, ile może – dodatkowy milion złotych, to wówczas moglibyśmy wywierać presję na awans. Po wielu naszych doświadczeniach związanych z wyższymi szczeblami rozgrywkowymi nauczyliśmy się skutecznie i mądrze zarządzać pieniędzmi. Poza tym kontrakty podpisujemy minimum na dwa lata, a także staramy się ograniczyć wypożyczanie zawodników z innych klubów – głównie chodzi o młodzieżowców. Bo po co, jeśli taki zawodnik rozwinie się u nas, a po wypożyczeniu jego klub zgłosi się po ekwiwalent, albo po prostu nie zgodzi się na kolejne wypożyczenie.

Trudno się temu dziwić.
Zdaję sobie sprawę, że MKS jest klubem przejściowym. Podobnie zresztą jak większość zespołów z niższych lig są „szkółkami ”dla klubów z elity i jej zaplecza. Taka jest prawidłowość w sporcie. Piłkarz rozpocznie w LZS-ie, następnie przechodzi do MKS-u, a kończy np. w Ruchu Chorzów.

Czasy są takie, że pieniądz rządzi światem. Nie da się utrzymać zdolnego 16-latka za 500 złotych miesięcznie. Nie ma szans. Mało jest młodych ludzi, którzy chcieliby zostać piłkarzami przez duże „P”. Taki nastolatek musi dokładnie wiedzieć czego chce, wykazywać się ponadprzeciętną w tym wieku dyscypliną. Należy jednak podkreślić, że zdarzają się też tacy, którzy mówią: mam propozycję z wyższej ligi, ale nie chcę siedzieć na ławce, zależy mi na rozwoju. W takiej sytuacji, jeśli piłkarz jest dobry, to i tak zmieni ligę, ale da sobie szansę na wykorzystanie kolejnych minut u nas, co w konsekwencji może doprowadzić do poprawy jego sytuacji negocjacyjnej. My celujemy w takich zawodników.

Jak spłata długów z czasów 1 ligi odmieni waszą sytuację finansową?
Wyprostowanie szaleństwa sprzed kilku lat będzie miało bardzo duże znaczenie. Od 2015 roku spłaciliśmy już kilkaset tysięcy złotych. Ta sytuacja wymusza na nas reżim finansowy, związany z trzymaniem cugli m.in. przy kontraktowaniu nowych piłkarzy. Na ten moment zostało nam do spłacenia około 200 tysięcy złotych.

Można odnieść wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak wiele wydatków generuje klub. Jednym z nich jest ubezpieczenie piłkarzy. Niewiele jest klubów w trzeciej lidze, które zapewniają je swoim zawodnikom. A jest to przecież realna korzyść w przypadku kontuzji. Wykorzystaliśmy propozycję Polskiego Związku Piłki Nożnej, żeby grupowo ubezpieczyć każdego z zawodników. W ubiegłym roku miesięczny koszt wynosił 100 złotych za piłkarza. W tym sezonie będzie to 330 złotych. Mając 25-osobową kadrę, koszt w skali roku to prawie 100 tysięcy złotych. Kamil Lewandowski w tym momencie korzysta z tego, że został w poprzednim sezonie ubezpieczony. Poza tym w niższych ligach zawodnicy pracują, niejednokrotnie bardzo ciężko. To też może prowadzić do dodatkowego zmęczenia, a z czasem do kontuzji.

Jak wygląda dalekosiężna wizja klubu, obejmująca spłacony dług?
Po spłaceniu zadłużenia będzie można myśleć o ewentualnych planach powrotu na szczebel centralny Najważniejsze jest pozyskanie pieniędzy, które pozwolą nam na zbudowanie stabilnego składu drużyny przez dłuższy okres. Faktem jest, że w drugiej lidze łatwiej jest pozyskać znaczącego sponsora, do tego dochodzą prawa telewizyjne. W Kluczborku sytuacja jest taka, że większość firm pochodzi z „zewnątrz”. Oprócz jednej, która zapewnia nam konkretną kwotę, nie ma z kim rozmawiać.

Proszę powiedzieć skąd wzięło się zadłużenie.
W czasie pierwszej świetności MKS-u [lata 2008-2011 – przyp.] jeszcze mnie w klubie nie było [Waldemar Sosin dołączył do zarządu MKS-u w 2013 roku – przyp.]. A już wtedy pojawiał się temat długu. Powodowało to spięcia między zawodnikami, niektórzy z nich weszli z klubem na drogę sądową, żeby odzyskać swoje pieniądze. Było wiele układów... Niemniej dług trzeba było spłacić, a po wyprostowaniu kilku rzeczy byliśmy na dobrej drodze do jego uregulowania. Po drugim awansie do 1 ligi jeden ze sponsorów zagwarantował nam bardzo dużą kwotę. Mowa o dziesiątkach tysięcy złotych miesięcznie. Było to jednak zapewnienie słowne, nie piśmienne.

Idąc dalej – jeżeli ma się dogadane tak duże pieniądze, a właśnie zrobiło się awans do 1 ligi, to kontraktuje się zawodników na miarę budżetu, który się ma, a także który został obiecany. Po czasie dowiedzieliśmy się, że kwota, która pierwotnie miała być miesięczną, okazała się być roczną… Powstała więc ogromna luka w budżecie, którą trzeba było ratować kredytami. Zawodnikom trzeba było przecież zapłacić. W taki sposób powstał drugi dług.

Gdy zostałem prezesem w 2017 roku, klub dryfował, byliśmy pod ścianą. Zawodnicy otrzymywali swoje wynagrodzenia nie dość, że z opóźnieniem, to jeszcze w ratach. Nie powinno więc dziwić to, że chcieli odejść. To doprowadziło do dwóch spadków z rzędu. Wówczas raz jeszcze powiedzieliśmy: sprawdzam. Zweryfikowaliśmy nasze finanse, z których wynikało, że stać nas na III ligę. W takim tonie minęły pierwsze lata mojego zarządzania. Byliśmy słabym trzecioligowcem. Jeśli chcesz ściągnąć zawodników, którzy zagwarantują ci poziom, to musisz im zapłacić. Proste. W przeciwnym razie musisz szukać młodzieży np. z 4 ligi, czego efektem jest 18 punktów po rundzie jesiennej. To powoduje kolejne problemy, związane m.in. z huśtawką trenerską i permanentnym niezadowoleniem kibiców. Lepiej zaczęło nam się wieść, gdy zyskaliśmy możliwość usystematyzowania spłaty długu. Wiedzieliśmy na czym stoimy i mogliśmy sobie pozwolić na coś więcej. M.in. na pozyskanie piłkarza zweryfikowanego, ale po urazie. Przykładem takiego zawodnika jest Tomasz Gajda, który przyszedł do nas tuż po kontuzji. Odbudował się, a następnie odszedł do Polonii Bytom. W finansach bardzo ważne jest to, żeby bilans zysków i strat był stały.

Jak to jest możliwe, że wszystkie działania klubu zostały oparte na słownej deklaracji?
To była duża firma, spółka skarbu państwa. Ówczesny prezes obiecał nam określone miesięczne wsparcie, ale w międzyczasie – pomiędzy deklaracją a podpisaniem umowy – doszło do zmiany zarządu, w tym prezesa. Nowy nie zaakceptował tej umowy.

To normalne, że w tak ważnych kwestiach ufa się słowu?
Gdy ma się dogadane warunki z prezesem dużej firmy, znaczącej na rynku, to tak. Można to nazwać łatwowiernością, ale raz jeszcze zaznaczę, że nie rozmawialiśmy z byle kim, a z prezesem. Jeżeli dostałoby się słowo od małej firmy, to można by się było zastanawiać nad wiarygodnością tych obietnic. Ale jeżeli mowa o dużej spółce, która jest notowana na giełdzie, a prezes podał już rękę i zapewnił… Absolutnie nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Ile czasu minęło od chwili, gdy otrzymaliście słowną deklarację, do momentu odwołania prezesa?
Wszystko zdarzyło się w czasie gdy była budowana drużyna. Rozmowy miały miejsce, strzelam, w poniedziałek, a w kolejnym tygodniu mieliśmy usiąść do stołu i oficjalnie podpisać papiery. Niestety pod koniec tygodnia prezesa już nie było.

I wszystkich zawodników kontraktowaliście w przeciągu tygodnia?
Mieliśmy pewne rozeznanie na rynku piłkarskim. Wiedzieliśmy, że są zawodnicy, których możemy pozyskać, nie biorąc ich nawet na testy. Jeśli jest wolny – bierzemy go do siebie. Należało działać szybko. Wystarczy pozyskać kilka osób, żeby w skali roku uzbierała się znaczna kwota. A wiadomo ile się zarabia na zapleczu ekstraklasy.

W trudnej sytuacji finansowej kluby z reguły decydują się na stawianie na młodzież, ale w Kluczborku nie ma porozumienia w kwestii „wychowania” sobie zawodnika. MKS Kluczbork rywalizuje z Akademią Piłkarską Młody Młodzieżowy Klub Sportowy Kluczbork.
O tym, gdzie zagra dany zawodnik, decyduje rodzic. Przez pierwszą drużynę MKS-u przewinęło się wielu naszych wychowanków, w związku z tym możemy nakreślić dziecku i jego rodzicowi potencjalną ścieżkę rozwoju. Jest to jakaś perspektywa, ale nie możemy nikogo zmuszać na siłę. Ponad rok temu przeorganizowaliśmy styl działania grup młodzieżowych, dzięki czemu coraz więcej dzieci do nas przychodzi. I to nie tylko z MMKS, ale też z okolic. Nie zamierzamy jednak na siłę ciągnąć rodziców i ich potomków do naszego klubu.

Cały czas marzyło nam się stworzenie bardzo dużej szkółki piłkarskiej. Podpisanie umowy partnerskiej z Akademią Funball, a obecnie MKS Funball było dobrym pomysłem, bo dzieci, które kończą 13. rok życia niejako automatycznie przechodzą do klubu. Mamy wypracowany cykl szkolenia i chcemy, by bez względu na podział na grupy był on usystematyzowany. Po reorganizacji naszych grup młodzieżowych zaczęły pojawiać się efekty.

Cała ta sytuacja Z MMKS-em to trudny temat, tym bardziej, że byliśmy pomysłodawcami jej utworzenia. Chodziło o pozyskiwanie funduszy ze źródeł, które nie były osiągalne dla MKS-u. Skończyło się to na chorobliwych ambicjach niektórych członków zarządu, którzy doprowadzili do oderwania akademii ze struktur klubu. Dochodziło do takich sytuacji, jak próba zawłaszczenia logo przez zastrzeżenie znaku towarowego, co udało nam się storpedować. Dzisiaj jesteśmy prawnym właścicielem znaku. Konkurencyjna akademia stara się wysyłać zawodników wszędzie, byle nie zostali w Kluczborku. Bardzo nad tym ubolewamy. Sytuacja jest taka, że ściąga się np. do Akademii Śląska Wrocław powiedzmy 50 dzieci z całej okolicy, a następnie w strukturach zostaje dwóch, trzech – reszta wraca. Z naszego doświadczenia wynika, że w większości przypadków wysyłanie tam dzieci jest stratą czasu. Niemniej takie są naciski ze strony szefostwa MMKS. Jeżeli rodzicom będzie się wmawiać, że dziecko nadaje się Akademii Śląska czy SMS Łódź, to oni bardzo często na to przystaną. Pozostaje nam skupić się na sobie, pierwsze efekty są obiecujące – wierzę, że MKS jest wiodącą marką w okolicach Kluczborka i nie tylko, i będzie kuźnią zasilającą zawodnikami inne kluby w okolicy i w kraju. Na koniec dorośli mogą się nie lubić, ale dzieci nie mogą tego odczuć.

Jak pozycjonuje pan MKS Kluczbork na piłkarskiej mapie Opolszczyzny?
Kiedyś przeczytałem, że nasz klub jest drugą siłą województwa opolskiego. Nie mogę z całą stanowczością zgodzić się z tym stwierdzeniem. Owszem, jesteśmy znaczącą siłą na Opolszczyźnie, ale istnieją również inne liczące się kluby. Zależy nam na tym, żeby włodarze miasta, zawodnicy, członkowie sztabu, kibice, sponsorzy byli usatysfakcjonowani. A czy zostaniemy sklasyfikowani jako druga lub trzecia drużyna… Najlepiej by było, gdyby na Opolszczyźnie rywalizowało ze sobą np. pięć równorzędnych klubów. Proszę mi uwierzyć, że bardzo było nam przykro, gdy okazało się, że do 4 ligi spadną dwie opolskie drużyny. Niestety to świadczy o poziomie naszej piłki. Musimy zrobić wszystko, żeby się odbudować piłkę nożną na Opolszczyźnie, tak aby była ona znaczącą siłą na mapie Polski. Po zwycięstwie ze Stalą Brzeg [6:2 – przyp.] powiedziałem Prezesowi Piotrowi Scąbrowi, że zrobimy wszystko, by się utrzymali. Będziemy chcieli wygrywać z każdym, kto może im stanąć na drodze do utrzymania. Jesteśmy z opolskiego, musimy być ze sobą. Tak samo kibicuję Odrze Opole. Chcę, żeby godnie reprezentowała nasz region i powróciła do elity piłkarskiej Polski, jak za starych, dobrych czasów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska