Dziewięć osób nie żyje, jedna jest ciężko ranna. Do tej tragedii doszło wczoraj nad ranem na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach w Łódzkiem. Zderzenie było tak silne, że strażacy mieli problem z rozpoznaniem marki samochodu, który wjechał na tory.
Pociąg jechał z prędkością ok. 30-40 km/h. Ford transit był wleczony około 30 metrów, skład zatrzymał się dopiero 200 metrów za miejscem zderzenia. Według wstępnych ustaleń kierowca busa najprawdopodobniej zignorował znak stopu, wjechał na tory bez hamowania.
Na przejazdach kolejowych na Opolszczyźnie w ubiegłym roku doszło do trzech wypadków, w których zginęła jedna osoba, dwie zostały ranne.
- Samochód, nieważne osobowy, czy ciężarowy, w zderzeniu z pociągiem nie ma najmniejszych szans - mówi aspirant sztabowy Mirosław Dziadek, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Brzegu. - Kierowcy jakby nie mieli takiej świadomości, bo ryzykują, przejeżdżają przez przejazdy kolejowe nawet, gdy już widać nadjeżdżający skład. To niedopuszczalne! Zresztą tak samo jak ruszanie, kiedy zapory jeszcze się dobrze nie podniosły i wciąż mruga czerwone światło na sygnalizatorze.
Odpowiedzialność za takie wypadki zawsze leży po stronie kierowcy. Maszynista nie ma żadnej możliwości manewrowania, ma też nieporównanie dłuższą drogę hamowania. Skład jadący z prędkością 100 km na godzinę, żeby zahamować potrzebuje prawie kilometra!
Co wyprawiają kierowcy na przejazdach kolejowych - czytaj we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?