Przyłapani z brykami

Artur Karda
Trzech uczniów Zespołu Szkół Technicznych w Kędzierzynie-Koźlu zostało skreślonych z listy zdających egzamin dojrzałości z języka polskiego. Bez szansy na poprawkę w tym roku.

Chłopcy zostali przyłapani ze ściągami. O ich wykluczeniu z egzaminu poinformował wczoraj na konferencji prasowej kurator oświaty Sławomir Kłosowski. Kędzierzyński ZST był jedyną szkołą, która zgłosiła do kuratorium ujawnione przypadki korzystania z niedozwolonych pomocy podczas pierwszego dnia matury.
- Większość ludzi ściągała, jak to na maturze. Prawie wszystkim się udało, a niektórzy mieli mniej szczęścia. To tak jak w rosyjskiej ruletce - mówią abiturienci z ZST.
Jako pierwszy wpadł Stefan z klasy elektryczno-elektronicznej. To było około południa, w trzeciej godzinie pisania egzaminu. Chłopak przejechał się na "Lalce" Prusa, bo - jak twierdzi - chciał sprawdzić, czy dobrze napisał fragment pracy na temat tej lektury. Wyjął ściągę i wsunął ją pod leżącą na stole kartkę.
- To była literatura w "pigułce", czyli mała, ale gruba książeczka, do kupienia w każdym kiosku - opowiada jeden ze świadków. - Chodząca po sali dyrektorka musiała coś wywęszyć. Podniosła kartkę i sprawa się rypła.
- Miałem pecha. Od początku czułem, że coś może mi nie wyjść na maturze, bo wylosowałem ławkę numer 13 - mówi Stefan. Chłopak musiał opuścić salę.
Kilka minut później pani dyrektor nakryła siedzącego dwie ławki dalej Karola, jednego z najlepszych uczniów w szkole. Pod kartką jego brudnopisu leżały rozłożone ściągi domowej roboty.
- Były przemyślane, precyzyjnie przygotowane, dla kamuflażu podklejone na chusteczkach higienicznych - opowiada Bożena Neumann, wicedyrektor Zespołu Szkół Technicznych. - Było ich tyle, że aż pofałdowała się przykrywająca je kartka. To się po prostu rzucało w oczy!
Trzeci abiturient, Zygfryd, wpadł w innej sali. Przyłapał go dyrektor szkoły, Jan Neumann. Zauważył "pigułkę" leżącą na ławce. To była druga pechowa matura Zygfryda. W zeszłym roku oblał matematykę.
Cała szkoła jest zszokowana wpadką Karola, szkolnego prymusa. Chłopak chodził do najbardziej elitarnej klasy - elektronicznej. Miał średnią ocen 5,3. Wybierał się na studia do Krakowa.
- Jego starzy widzieli już "mgr" przed nazwiskiem syna, a tu taka niespodzianka - komentują uczniowie.
- Bardzo nas dziwi, że przyniósł ściągi, bo to uczeń, który samodzielnie napisałby pracę na dobrą ocenę - mówi Jan Neumann. Dyrektor przypuszcza, że Karolowi zależało na bardzo wysokiej ocenie na świadectwie maturalnym. Dlatego uzbroił się w ściągi.
Jak się dowiedzieliśmy, nauczyciele próbowali wstawić się za Karolem, ale dyrekcja była nieprzejednana.
- Łatwiej zrozumieć ucznia słabego, który ściągi się chwyta jak tonący brzytwy. Trzeba jednak pamiętać, że młody człowiek, który przychodzi na egzamin dojrzałości ze ściągami, podejmuje ryzyko. A za ryzyko trzeba płacić - dodaje wicedyrektor Bożena Neumann.
Dlaczego Karol przygotował ściągi?
- Przed egzaminem wśród kolegów krążyły tematy-pewniaki, więc na wszelki wypadek spisałem sobie trochę cytatów i złotych myśli, żeby czuć się bezpieczniej. W sumie okazały się one niepotrzebne - opowiada Karol. Twierdzi, że ze ściąg nie skorzystał ani razu. Temat mu podszedł. Tak wciągnął się w pisanie, że zapomniał o nielegalnych pomocach leżących na stole.
- Po przyłapaniu prosiłem panią dyrektor, by porównała treść mojej pracy i ściąg. Ale to nie przeszło - mówi Karol i dodaje, że psychicznie czuje się teraz bardzo źle. - Mam żal do samego siebie za to, co się stało. Sądzę jednak, że w takim momencie można było zachować się jak człowiek, a nie ktoś, kto tylko respektuje procedury.
- Regulamin przeprowadzania egzaminów dojrzałości mówi wyraźnie: zdający, który podczas egzaminu korzysta z innych, niedozwolonych form pomocy, podlega skreśleniu z listy zdających - odpowiada dyrektor Jan Neumann. - Matura to nie zabawa, tylko egzamin dojrzałości. Każdy zdający powinien zdawać sobie sprawę z tego, że to nie jest zwykła klasówka.
- Mojemu synowi zostało świństwo zrobione. 99 procent zdających przychodzi na maturę ze ściągami. Każdy wie, jak jest. A teraz rok z życia syn będzie miał wykreślony - mówi z kolei matka jednego z wykluczonych z egzaminu uczniów. Jest bardzo zdenerwowana. Prosi, by w żaden sposób jej nie identyfikować. - Nie chcę, by na poprawce matury syn miał problemy. Z nauczycielami lepiej nie zadzierać. Z nimi się nie wygra, tak jak z policjantami i lekarzami.
Co teraz zrobią skreśleni maturzyści? Stefan będzie kombinował, jak uniknąć wojska. Znajdzie szkołę, w której przyjmują bez matury. Rok jakoś przetrzyma, później znów podejdzie do matury. Karol będzie się starał zdawać poprawkę już w styczniu. Liczy, że warunkowo zostanie przyjęty na zimowy semestr studiów. Obawia się jednak, czy uda mu się rozpocząć naukę w wymarzonej Akademii Górniczo-Hutniczej. Z trzecim maturzystą-pechowcem nie udało nam się skontaktować.

PS. Imiona maturzystów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska