Puchar Polski. Gwardia Opole przegrała z Azotami Puławy, ale w rewanżu ma szansę sprawić niespodzianką

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Mateusz Jankowski (z lewej) i Antoni Łangowski najmocniej dali się we znaki ekipie Azotów.
Mateusz Jankowski (z lewej) i Antoni Łangowski najmocniej dali się we znaki ekipie Azotów. Oliwer Kubus
Gwardia Opole nie sprostała Azotom Puławy w pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Polski, przegrywając 28-31. Na terenie faworyzowanego rywala pokazała się jednak z bardzo dobrej strony, co napawa sporym optymizmem przed sobotnim rewanżem w Okrąglaku.

Zanim obie ekipy przystąpiły do pucharowej rywalizacji, w obecnym sezonie mierzyły się ze sobą już dwukrotnie w rozgrywkach PGNiG Superligi. Tam oba starcia również padły łupem Azotów, jednak za każdym razem gracze trzeciej siły polskiego szczypiorniaka musieli się mocno namęczyć, by przełamać opór walecznych opolan. Scenariusz konfrontacji w Pucharze Polski był bardzo podobny.

Gwardziści od początku postawili zespołowi z Puław trudne warunki. W początkowych fragmentach dobrze spisywał się ich bramkarz Adam Malcher, ale po około kwadransie inicjatywę zaczęli przejmować już gospodarze. Przed przerwą prowadzenia odebrać sobie już nie dali, choć niezrażeni koniecznością ciągłego gonienia wyniku nasi zawodnicy cały czas „siedzieli im na ogonie”. Seria udanych zagrań duetu Antoni Łangowski - Mateusz Jankowski sprawiła, że pierwszą połowę Gwardia przegrała jedynie 13-15. A po przerwie spisywała się jeszcze lepiej.

Szczypiorniści z Opola ani na moment nie pozwalali przeciwnikom wypracować sobie bezpiecznej zaliczki. Absolutnie pierwszoplanową postacią w ich szeregach był Jankowski. Jak na kapitana przystało, obrotowy w newralgicznych momentach brał na siebie ciężar kończenia akcji. Konsekwentna pogoń opolan przyniosła efekt w 48. minucie, kiedy to do remisu 23-23 doprowadził, celnym rzutem z karnego, Michał Lemaniak. A chwilę później dwukrotnie, po trafieniach Kamila Mokrzkiego i Macieja Zarzyckiego, nawet znaleźli się na prowadzeniu.

Radość z posiadania minimalnej przewagi nie trwała jednak w ich szeregach długo. Ostatnie, kluczowe fragmenty spotkania lepiej rozegrali puławianie. Sprawy w swoje ręce wzięli ich boczni rozgrywający Paweł Podsiadło oraz Bośniak Marko Panic. Swoje „trzy grosze” dorzucił też skrzydłowy Wojciech Gumiński i ostatecznie to miejscowi cieszyli się z trzybramkowego triumfu. Absolutnie nie jest to jednak zaliczka, która pozwala im się czuć bezpiecznie przed rewanżem w Opolu (sobota, godz. 19). Gwardziści udowodnili, że stać ich na sprawienie niespodzianki. Gdyby udało im się to w czwartej próbie, byłby to naprawdę wielki sukces.

Na zwycięzcę pary Gwardia - Azoty w finale czeka już mistrz Polski - Vive Kielce. W półfinałowym dwumeczu bez problemu rozprawił się on z Górnikiem Zabrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska