Gerard de Rooy, z którym jedzie Darek Rodewald, był uznawany za faworyta rajdu. W ubiegłym roku wygrał wyścig, a mechanik z Olesna niespodziewanie stał się pierwszym Polakiem, który wygrał najsłynniejszy rajd świata.
W tym roku od początku Team de Rooy królował na trasie. Z siedmiu pierwszych etapów Iveco Powerstar Strator Torpedo z numerem 500 wygrało 5 razy. Aż nadszedł czarny poniedziałek.
Najpierw zepsuło się turbo i załoga musiała czekać 45 minut na samochód pomocy technicznej, który przywiózł części niezbędne do tego, żeby Darek Rodewald mógł naprawić ciężarówkę.
Kiedy załoga ruszyła w dalszą drogę, na trasie rozpętała się burza piaskowa. Ciężarówka uderzyła kamień, który uszkodził układ kierowniczy. Znów niezbędny był postój, a Darek Rodewald miał pełne ręce roboty.
Po usunięciu usterki w Iveco uszkodziła się koło i ciężarówka zjechała do rowu. Wyciągnął ją holenderski kierowca Jan Lammers.
- Straciliśmy 1,5 godziny - narzeka Gerard de Rooy na swoje stronie internetowej Dakar de Rooy. - W rankingu karty zostały zupełnie przetasowanie.
Ostatecznie wczoraj Team de Rooy zakończył etap dopiero na 59. miejscu i w klasyfikacji ciężarówek spadł z pierwszego na 4. miejsce.
- Będziemy atakować, ale teraz będzie to bardzo trudne - mówi Gerard de Rooy.
Team de Rooy ma prawie godzinę straty do prowadzących Rosjan z Kamaza.
Do podium załodze Darka Rodewalda brakuje jednak tylko 8 sekund, więc jest o co walczyć.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?