Rodzice pobitej Sandry: pozwiemy gimnazjum

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
– Nie zostawimy tak tej sprawy. Pójdziemy do sądu – zapowiada Zofia Glej, której córka została pobita. – A Sandrę przeniesiemy do innego gimnazjum – dodaje ojciec dziewczynki.
– Nie zostawimy tak tej sprawy. Pójdziemy do sądu – zapowiada Zofia Glej, której córka została pobita. – A Sandrę przeniesiemy do innego gimnazjum – dodaje ojciec dziewczynki. Jarosław Staśkiewicz
- Nie zajęli się córką, sama dotarła do domu - mówią Glejowie. Dyrekcja szkoły w Lewinie zapewnia, że nauczyciele zareagowali właściwie.

Do bójki doszło w ubiegły piątek na długiej przerwie w gimnazjum w Lewinie Brzeskim. Sandra Glej siedziała na szkolnym korytarzu oparta o kaloryfer, kiedy przechodząca obok koleżanka potknęła się o jej nogę.

- Nawet jeśli córka podstawiła jej nogę, to ta dziewczyna nie powinna tak reagować - podkreśla Zofia Glej, mama uczennicy.

Według Sandry koleżanka złapała ją za włosy i okładała pięściami po głowie, potem próbowała przerzucić przez barierkę, wreszcie przewróciła na podłogę i kopnęła w brzuch. Dziewczęta zostały rozdzielone przez inną uczennicę i w tym momencie w miejscu bójki pojawiła się zaalarmowana przez gimnazjalistów nauczycielka dyżurująca na korytarzu.

- Sandra była bardzo wzburzona, ale nie widziałam u niej żadnych obrażeń, jestem tego pewna - podkreśla nauczycielka. - Może dziewczęta "dokończyły" bójkę poza szkołą?
Lekarz stwierdził u Sandry sińce pod oczami i wyrwane włosy na skroni, a ortopeda zatrzymał na noc w szpitalu i zalecił noszenie gorsetu na szyi.

Bójki w gimnazjach to nie jest rzadkość, a uczuleni na takie sytuacje nauczyciele zwykle szybko reagują, wzywając rodziców, a często także policję.

W Lewinie sprawa potoczyła się jednak nieco inaczej.
Po przerwie Sandra - jak sama opowiada - schowała się w łazience, a jej wychowawczynię o bójce zawiadomili na początku lekcji uczniowie. Nauczycielka nie mogła jednak zostawić klasy, więc z komórki zadzwoniła natychmiast do pani psycholog. A ta - jak zapewniała nas w rozmowie - zaczęła szukać dziewczynki. Bezskutecznie.

- Skoro jej nie znalazła, to dlaczego nie zadzwoniła do nas? Przecież nauczyciele czasem dzwonią w bardziej błahych sprawach, a tu zniknęła im pobita chwilę wcześniej uczennica - dziwi się Andrzej Glej, ojciec Sandry.

Po kilku minutach spędzonych w łazience dziewczyna poszła do domu. Kiedy rodzice zobaczyli córkę, zadzwonili po policję i po godzinie od bójki pojawili się z dzieckiem w szkole.

I właśnie o zachowanie nauczycieli w czasie tych 60 minut Glejowie mają pretensje. Nauczyciele przekonują jednak, że nie mieli szansy zareagować szybciej.

- Wszyscy jesteśmy zaskoczeni zarzutami, bo przecież tuż po zdarzeniu długo rozmawialiśmy z rodzicami i wydawało się, że wychodzą uspokojeni - mówi Zuzanna Gwarys, dyrektor gimnazjum, która w naszej obecności wyjaśniała wszystkie wątpliwości, rozmawiając z czterema nauczycielami zaangażowanymi w tę sprawę.

Dyrektor przekonuje też, że niczego nie zamierza ukrywać: - Gdy rodzice powiedzieli, że zgłosili sprawę na policję, biłam im brawo. Bo to prawidłowa, choć rzadka reakcja w takich sytuacjach. Ale sami też byśmy tak postąpili, po prostu rodzice nas uprzedzili, bo wszystko działo się w ciągu kilkudziesięciu minut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska