Więcej w nto
Więcej w nto
Jak urzędnicy zamierzają poradzić sobie z problemem? Czytaj w poniedziałek w papierowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Jan W. swoje wysypisko utworzył w Lichyni (pow. strzelecki), zaledwie 200 metrów od domków jednorodzinnych.
Do niewielkiego jaru, gdzie spływają wody z okolicznych pól, zwozi śmieci z całej okolicy. Okoliczni mieszkańcy boją się o swoje zdrowie.
- To skandal, żeby w dzisiejszych czasach ktoś tak zatruwał nam środowisko - mówi Piotr Gasz, którego dom położony jest najbliżej dzikiego wysypiska. - Tam wysypanych jest kilkadziesiąt przyczep śmieci.
Jar, który służy za wysypisko to część parku krajobrazowego Góry św. Anny.
Pierwszą przyczepę z odpadami Jan W. wysypał tam jeszcze w 2005 roku. Jak tłumaczył wtedy urzędnikom "zezwolił paru osobom na wywóz czystego gruzu", bo chciał "wyrównać teren pod pole uprawne".
Gmina nakazała rolnikowi wszystko uprzątnąć, a odpady wywieźć na wysypisko. Ale Jan W. nic sobie z tego nie robił. Wkrótce jar zaczął się jeszcze bardziej zapełniać.
- Bo on na tym normalnie zarabia - mówi Piotr Gasz. - Wystarczy iść do niego z flaszką, albo kilkoma "dychami" i już można się pozbyć śmieci.
Jan W. tak wyspecjalizował się w swojej działalności, że opracował system kamuflowania odpadów. Każdą kupę śmieci przysypuje ziemią. Całość wyrównuje tak by niczego nie było widać. Wśród odpadów pełno jest azbestu, papy i plastiku.
Urzędnicy w gminie Leśnica, tłumaczą, że do tej pory chcieli załatwić sprawę polubownie. Teraz samorząd zapowiada jednak radykalne kroki, żeby pozbyć się dzikiego wysypiska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?