Dzięki temu zwycięstwu nad beniaminkiem Ruch awansował z 4. miejsca w tabeli na pozycję wicelidera.
Mecz lepiej rozpoczęli przyjezdni, którzy byli groźniejsi w pierwszych fragmentach gry. W 16 min. to jednak gospodarze zainicjowali akcję, która zaważyła na losach całego spotkania. Piłka jak po sznurku wędrowała pomiędzy zawodnikami Ruchu i trafiła pod nogi Mariusza Kapłona.
- Chciałem strzelać, ale zobaczyłem, że jeszcze lepiej ustawiony jest Bartek Rewucki i odegrałem do niego - przyznał Kapłon. Młody pomocnik nie zmarnował sytuacji, którą wypracowali mu partnerzy.
- Koledzy pograli w środku w "dziadka" z rywalami i dostałem piłkę będąc sam na sam - zaznaczał Rewucki. - Takiej sytuacji nie można było zmarnować. Strzeliłem po krótkim rogu i bramkarz nie miał nic do powiedzenia. To moja pierwsza bramka w Ruchu, ale myślę, że nie poprzestanę na tym.
Protokół
Protokół
Ruch Zdzieszowice - Calisia Kalisz 1-0 (1-0)
1-0 Rewucki - 16.
Ruch: Feć - Kurc, Bachor, Drąg, Bella - Rewucki (86. Górniaszek), Kapłon, Ł. Damrat (58. Juszczak), Kasprzyk (82. Rychlewicz) - T. Damrat (65. Bukowiec), Buchała. Trener Andrzej Polak.
Calisia: Ludwikowski - Maksymow (84. Świergiel), Wergiłow, Nedjałkow, Wiącek (59. Jóźwiak) - Matuszewski, Dziubek, Kotwica (71. Migawa), Gościniak, Ciesielski - Odunka. Trener Grzegorz Dziubek.
Sędziował Mariusz Korpalski (Toruń). Żółte kartki: Rewucki - Wiącek, Maksymow, Matuszewski. Widzów 350.
Pomimo sporego zaangażowania zawodników z obu stron była to jedyna bramka w tym spotkaniu.
- Udało się wygrać praktycznie dzięki jednej akcji - podkreślał Kapłon. - Były szanse na podwyższenie wyniku, ale zabrakło nam precyzji przy ostatnim podaniu. Ciężko wywalczone zwycięstwo. Jak na beniaminka, przeciwnik to bardzo solidna drużyna.
W całym spotkaniu nie brakowało walki, a spotkanie ze sporym opatrunkiem na głowie kończył Mateusz Bukowiec.
- Była twarda walka - stwierdził Bukowiec, który tuż po zejściu z murawy wypytywał lekarza Tadeusza Ryncarza o szczegóły zszywania rany na głowie. - Uprzedziłem rywala i się na niego nadziałem. To się zdarza, gdy trzeba walczyć.
Zmęczony, ale zadowolony opuszczał murawę Tomasz Kasprzyk. - Nasza gra wyglądała już lepiej niż w ostatnim spotkaniu w Rybniku - utrzymywał Kasprzyk. - Więcej utrzymywaliśmy się przy piłce i w związku z tym mniej musieliśmy za nią biegać.
- U nas każdy potrafi strzelać bramki - cieszył się drugi trener zdzieszowiczan Robert Latosik. - Na 13 strzelonych bramek mamy 11 zawodników, którzy trafiali do siatki przeciwnika. W poprzednim sezonie dużo punktów traciliśmy na własnym boisku. Teraz wygrywamy u siebie, zdobywamy komplety punktów, a to jest bardzo ważne dla kibiców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?