Ryk silników, chlupot błota

Zakończony w czwartek kros na torze przy ulicy Budowlanych zorganizował im opolski współorganizator skate-imprezy.
Plany organizatorów pokrzyżował padający przez cały dzień deszcz. Opolanie nie zobaczyli więc ekwilibrystycznych popisów i skomplikowanych figur, jakie chłopcy prezentowali już w kilku innych miastach.

- Propagujemy ruch deskorolkowy - opowiada jeden z uczestników imprezy, Piotr Roszak z Poznania. - Chcemy dotrzeć do tych miejsc, gdzie "deska" się rozwija, a ludzie jeżdżą, chociaż tak naprawdę nie mają gdzie.
Uczestnicy tzw. touru byli już m.in. w Białymstoku, Lublinie i Świdniku, a po Opolu pojadą do Wrocławia, Leszna i Piły. W przerwie między zmaganiem z motorem i błotem, jakim pokrył się tor na Budowlanych, opowiadali o sobie i swoich pasjach, z których największą jest deskorolka.
- Nie ma u nas skate-parków z prawdziwego zdarzenia, takich jak w Stanach czy na Zachodzie - opowiada Paweł Przybył z Warszawy. - Dlatego jeździ się po placach i parkingach. Im więcej schodków, murków i podjazdów, tym lepiej. W takich miejscach tkwi największy urok tego, co robimy.

"Piramida" to jedna ze sztucznych przeszkód. Ma kształt ściętego stożka. Rozmiary wszystkich obiektów na specjalnym torze dla deskorolkowców są dostosowane do umiejętności startujących. Najtrudniejsza jest rampa, ale podobno te, które w Polsce powstały, dla profesjonalistów się nie nadają. Jak mnie zapewniano, sport jest bezpieczny, choć kontuzje kostek i kolan są chlebem powszednim zawodników. Dlaczego wybrali deskorolkę?
- Może dlatego, że nie ma tutaj żadnych zasad i regulaminów? - zastanawia się Damian "Słonik" z Poznania. - Nie ma też trenera, rygoru treningów, obowiązku. Wielu osobom właśnie to najbardziej odpowiada.

- To, co robimy, nawet nie jest sportem - twierdzi Piotr Roszak. - To bardziej ruch deskorolkowy. Jeżdżąc po kraju, pokazujemy swoje umiejętności, ale przede wszystkim propagujemy deskorolkę.