24 lutego 1573 r. – podczas drugiego dnia uroczystości koronacyjnych Walezego, na krakowskim zamku odbył się turniej rycerski. „Samuel Zborowski (brat Andrzeja – przyp. red.) młodzieniec żwawy i płochy, nie mając innego, chwalebnego przymiotu, oprócz zręczności jeżdżenia na koniu i w używaniu kopii, nie ominął tej okazji i zatknął swą kopię wśród innych na dziedzińcu wawelskim, wysypanym piaskiem wiślanym. Wyzywał każdego równego mu rodem i walecznością” – pisał w 1849 r. historyk J. Albertrandi.
Wygnaniec i banita
Początkowo chętnych do walki nie było. Wreszcie wyzwanie podjął niejaki Janusz Kroat, sługa Jana Tęczyńskiego, kasztelana wojnickiego. Zborowski uznał to jednak... za wielką zniewagę, chociaż Kroat był szlachcicem. Do walki z nim wystawił swojego sługę, a na pojedynek wyzwał... samego Tęczyńskiego. Ten początkowo się wykręcał, ale – nie chcąc uchodzić za tchórza – wyzwanie przyjął.
Następnego dnia odbył się pojedynek... sług. Kroat łatwo pokonał człowieka wystawionego przez Samuela (jak pisano wówczas: „przeszył mu nagolennik i kulbakę oraz w lędźwie go uderzył”). Zborowski nie mógł się z tym pogodzić. Wszczął kłótnię i „wielki tumult”, dlatego... turniej przerwano. Samuel nadal nie umiał jednak opanować emocji. Gdy jego orszak przypadkowo spotkał się na ulicach Krakowa z orszakiem Tęczyńskiego doszło do awantury. Zborowski i Tęczyński zaczęli się kłócić, a potem ruszyli do walki jak dwa rozjuszone indory.
Zobaczył to Andrzej Wapowski, kasztelan przemyski i towarzysz Tęczyńskiego. Pobiegł, aby napastników rozdzielić. Wtedy Samuel uderzył go dwa razy czekanem w głowę (niektórzy uważają, że zrobił to jeden ze sług). Doszło do regularnej bitwy, która trwała kilka godzin („w późną noc trwało zamieszanie”). Efekt? Wapowski zmarł z odniesionych ran. Sprowokowane „pod okiem króla” krwawych zajść” było wówczas poważnym przestępstwem. Źle wpłynęło także na reputację Zborowskich. Mimo wszystko król Henryk Walezy wydał wyrok, który uznano za łagodny.
„Stanowimy iż, Samuel Zborowski na zawsze z Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego i innych państw koronnych wywołanym być ma, z zabraniem na skarb majątku jego, bez utraty jednak czci i sławy. Rozkazujemy także, aby w miejscach publicznych (...) za wygnańca i banitę go ogłoszono” – czytamy w tym wyroku.
Banita musiał kraj opuścić, tracił wszelkie prawa, a w razie powrotu groziło mu uwięzienie i wykonanie wyroku śmierci, jednakże po uprzednim porozumieniu starosty (na którego terenie go schwytano) z królem. Sytuacja w kraju szybko się jednak zmieniała. Po kilku miesiącach rządów, w nocy z 18 na 19 czerwca 1574 roku Henryk Walezy uciekł do Francji (13 lutego 1575 r. został koronowany tam na króla, jako Henryk III). Korona Rzeczypospolitej trafiła na głowę, nowego władcy: Stefana Batorego,
Nie wszystkim się to spodobało. Andrzej i Krzysztof Zborowscy (bracia Samuela) domagali się ułaskawienia brata. Urażeni faworyzowaniem przez nowego króla Jana Zamoyskiego, przeszli do opozycji (utrzymywali m.in. przyjazne stosunki z Habsburgami). Co ich tak rozzłościło?
Pan jął się nade mną wieszać!
„Bogatszymi starostwami król go (Zamoyskiego – przyp. red.) obdarzał i nadto, żeby go sobie przychylniejszym uczynić, za powtórnym jego owdowieniem, synowicę mu swoją, a rodzonego brata swego Krzysztofa Batorego córkę, imieniem Gryzelda, w małżeństwo zaślubił” – wyjaśniał Paweł Piasecki, biskup przemyski w swojej „Kronice”.
Samuel początkowo ukrywał się w tzw. „szarej kamienicy” w sąsiedztwie krakowskiego rynku. Potem przebywał na dworze władcy Siedmiogrodu oraz na Siczy Zaporoskiej (byli tacy, którzy twierdzili, że wybrano go tam na „hetmana Kozaków”). W 1584 r . pojawiał się w okolicach Sandomierza. Przybył tam w towarzystwie licznego orszaku. Samuel i jego towarzysze dopuszczali się tam ponoć „licznych gwałtów”.
Pod koniec kwietnia 1584 r. Jan Zamoyski znalazł się w okolicach Sandomierza. Tam doszły go wieści o Zborowskim. Wielki kanclerz uznał jego poczynania Samuela za prowokację. Wyglądało zresztą na to, że Zborowski niemal śledzi hetmana.
„Kiedym wjechał w ziemię sandomierską, zaraz się pan (chodzi o Zborowskiego – przyp. red.) jął nade mną wieszać, ja w Opatowie, pan w Sandomierzu, ja w Szydłowie, a potem w Wiślicy, a pan w Stobnicy, ja do Proszowic pan też za mną...” – pisał Jan Zamoyski.
Skoczyła głowa trzy razy!
O co chodziło Zborowskiemu? Trudno powiedzieć. Wielki hetman koronny postanowił działać. W nocy z 11 na 12 maja 1584 r. wysłał zbrojny oddział pod dowództwem Stanisława Żółkiewskiego, wojewody bełskiego oraz Mikołaja Uhrowieckiego, podstarościego krakowskiego do majątku Piekary, gdzie miał przebywać Samuel. Zborowski był tam u swojej siostrzenicy, niejakiej Włodkowej. Próbował uciekać, ale go złapano.
12 maja Jan Zamoyski wjechał do Krakowa na czele silnych oddziałów wojskowych prowadząc „dobrze urodzonego więźnia”. Zborowskiego osadzono w wieży miejscowego zamku. Mimo próśb i wstawiennictw niektórych senatorów i szlachty Zamoyski wystarał się o zgodę króla na ścięcie Samuela (Batory miał podobno odpowiedzieć dosadnie Zamoyskiemu pytającemu radę w tej sprawie: „Nieżywy pies nie gryzie”). Natychmiastowej kary śmierci dla banity domagała się zresztą wdowa po Wapowskim. Efekt? Egzekucja odbyła się 26 maja 1584 r.
„Skoro dnieć zaczęło, podstarosta grodzki (Uhrowiecki), z chorągwią piechoty zbrojnej wyprowadził go za południową bramę zamkową i czyniącemu pogróżki (chustkę swoją podał jednemu z obecnych, aby ją we krwi jego zmaczaną na upominek zemsty synowi oddał) głowę ściąć dał” – pisał o tej egzekucji Paweł Piasecki.
– Odpuść mi, że każę cię tracić – prosił Jan Zamoyski.
– Nie odpuszczę, bo niewinnie mnie tracisz – odparł Zborowski
.
– Na Boga cię proszę, odpuść mi – powtórzył hetman.
– Odpuszcza,, ale cię pozywam przed straszliwy sąd Boga żywego, przed którym dzisiaj stanę. Ten z tobą rozsądzi, że mnie niesłusznie tracisz!
Samuel Zborowski położył głowę na pniu i poprosił, by kat czekał z uderzeniem, aż trzy razy powie „Jezus”. Odmówił modlitwę, po czym wymówił imię Zbawiciela. Jego głos był jednak tak przejmujący, że... kat rzucił miecz i uciekł. Jeden z hajduków zachował jednak zimną krew. Ściął głowę sławnemu watażce.
„Kat go nie ciął, bo był pierzchnął, ułapiono go w kościele” – czytamy w wydanych w 1846 r. we Lwowie „Pamiętnikach do życia i sprawy Samuela i Krzysztofa Zborowskich”. „ Tego nie wiem, kat li, albo który z hajduków (...) ciął go, aż palec zaciął, i ściął szyję precz, skoczyła głowa trzy razy ku Urowieckiemu, aż się jej umykał...”.
Tak zakończyła się jedna z najważniejszych, kryminalnych spraw w XVI-wiecznej Rzeczpospolitej. Warto podkreślić, że Samuel Zbrorowski, był to człowiek wpływowy i ambitny. Wyrok na nim wykonano dzięki interwencji Jana Zamoyskiego, kanclerza, hetmana i m.in. założyciela Zamościa. Ta egzekucja położyła się cieniem na tej wybitnej postaci. Przez kilka lat huczały na ten temat wszystkie sejmy i sejmiki.
Zborowscy postanowili zresztą pomścić śmierć Samuela. Zamoyskiego obwołali „gwałcicielem praw i przywilejów szlacheckich, sprzysiężonym na zgubę domu Zborowskich”. Zamoyski bronił się przed tymi zarzutami jak mógł. Odpowiadał, tłumaczył, „wyłuszczał” swoje racje. Były też procesy (m.in. przeciw Krzysztofowi Zborowskiemu), zarzuty o zdradę (Zamoyski wskazywał na podejrzane kontakty tej rodziny z „Moskwą”) , a nawet oskarżenia o rzekomo planowanie (przez Samuela) napaści na króla w Puszczy Niepołomickiej.
Zborowski – więzień w Zamościu
W 1578 r. doszło do kolejnej elekcji. Obwołano... dwóch królów. Zygmunta III wybrała większość szlachty, natomiast „obóz Zborowskich” wybrał arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Spór rozstrzygnął Zamoyski w bitwie pod Byczyną. Wielki hetman wziął do niewoli samego arcyksięcia oraz Andrzeja Zborowskiego, zażartego stronnika Habsburgów. Obaj byli więzieni w twierdzy zamojskiej. Zamoyski darował im życie. Czy doszło wówczas do pojednania? Nie wiadomo. W każdym razie Andrzej Zborowski po krótkim czasie został z Zamościa wypuszczony. Wyszedł cało z „opresji”, ale stracił urząd nadwornego marszałka.
W 1589 r. Zamoyski doprowadził do uchwalenia konstytucji sejmowej, która wreszcie mogła dać mu satysfakcję: „Hetman koronny dowiódłszy, że w egzekucji Samuela Zborowskiego nie było offensy i obrazy, ale z wykonania powinności swej hetmańskiej. Stany znalazłszy ten postępek być prawnym, za zezwoleniem Rad koronnych i duchownych, i świeckich, i posłów ziemskich obojga narodów, czasy wiecznymi sprawę tę wszystką umarzamy i w niej wieczne milczenie wszystkim i każdemu z osobna imponimus” – czytamy w owej konstytucji.
Jan Zamoyski zmarł w 1605 r. Czy mógł czuć się winny przelanej krwi Samuela Zborowskiego? „Jest rzeczą jasną, że to przede wszystkim kwestię wielkiej polityki określiły twardą postawę króla i hetmana, a respektowanie litery prawa było tylko sprawą uboczną” – skwitowali historycy Stanisław Salmonowicz, Janusz Szwaja i Stanisław Waltoś w książce opisującej m.in. egzekucję Samuela Zborowskiego.
- Zielone światło dla dworca metropolitalnego. Jest pozwolenie na użytkowanie. Zdjęcia
- Zima nie brała jeńców w weekend! Zobacz jak lublinianie walczyli ze śniegiem. Zdjęcia
- Prawie 5 mln zł na żużlowy Motor z miejskiej kasy? Taki pomysł mają radni z PiS
- Przez ulice Lublina tłumnie przeszedł Orszak Świętego Mikołajka. Zdjęcia
- MotoMikołaje obdarowały dzieci prezentami. Zobacz zdjęcia
- Ciepło, przytulnie bezpiecznie. W Zamościu otwarto miejsce schronienia dla uchodźców
Polacy nieświadomi zagrożeń związanych z AI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?