Siostrzeniec powrócił

Rys. Andrzej Czyczyło
Rys. Andrzej Czyczyło
W czwartek oszuści podszywający się pod krewnych mieszkanek Krapkowic i Strzelec Opolskich wyłudzili od nich prawie 37 tysięcy złotych.

Jak się nie dać "krewnym"
Radzi aspirant sztabowy Sławomir Szorc, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej Komendy Miejskiej Policji w Opolu: - Oszuści podszywający się pod krewnych będących w potrzebie i proszący o pożyczkę dzwonią pod numery znalezione w książce telefonicznej. Wybierają imiona - najczęściej kobiet - po których można się zorientować, że noszą je osoby w podeszłym wieku: Ludwika, Róża, Helena, Eugenia, Genowefa itp. Starają się tak rozpocząć rozmowę, żeby ofiara sama zdradziła imię rzekomego siostrzeńca czy bratanka. Jeżeli komuś głos tego niby-krewnego wyda się inny niż zwykle, powinien zaraz po zakończeniu rozmowy zadzwonić do rodziny i potwierdzić to, co usłyszał przez telefon. Jeśli okaże się, że to był oszust, wtedy należy natychmiast zadzwonić na policję. Jednocześnie należy nie zrywać kontaktu z fałszywym krewnym, aby policja mogła go namierzyć i zatrzymać.

Grasują nie od dzisiaj
Numer "na krewnego" nie jest nowy. W ubiegłych latach złodzieje próbowali w ten sposób okraść na Opolszczyźnie co najmniej kilkadziesiąt osób. W kilkunastu przypadkach im się udało. Ofiarami były najczęściej kobiety w podeszłym wieku, które traciły często wszystkie swoje oszczędności odłożone na "czarną godzinę" (od dwóch do kilkunastu tysięcy złotych). Sprawcy tych oszustw w większości pozostali nieuchwytni.

Cześć ciociu, to ja. Poznajesz mnie? - usłyszała w czwartek około godziny 16.20 pani Janina w słuchawce swego telefonu.
Arek, to ty? - zapytała niepewnie.
- Tak, to ja. Mam trochę inny głos przez to, że jestem trochę przeziębiony - tłumaczył się siostrzeniec.

Tak mniej więcej zaczęła się rozmowa mieszkanki Krapkowic ze swoim dawno niewidzianym krewnym. Okazało się, że siostrzeniec nie dzwoni bezinteresownie. Znalazł się w pilnej potrzebie, bo ma okazję kupić w Opolu używane auto, lecz swoje pieniądze z konta może wyciągnąć dopiero następnego dnia. Dlatego dzwoni do cioci z prośbą, czy nie pożyczyłaby mu 37 tysięcy złotych.
"Siostrzeniec" wyczuł chyba jednak, że przesadził z kwotą, bo rozłączył się i za chwilę zadzwonił ponownie, mówiąc, że wystarczy mu 27 tysięcy. Kobieta zgodziła się mu pomóc i poszła do banku wypłacić pieniądze.
- Gdy wróciła od domu, siostrzeniec zadzwonił ponownie, mówiąc, że nie może przyjść po pieniądze osobiście, bo jest w Opolu i załatwia formalności związane z kupnem samochodu - opowiada Henryk Lechociński, naczelnik sekcji kryminalnej krapkowickiej komendy policji. - Poprosił ciocię, aby przekazała pieniądze właścicielce autokomisu, która nazywa się Wioletta Koń. Ciocia miała wziąć gotówkę, wyjść z domu i kierować się w stronę głównej ulicy, a na pewno spotka się wtedy z panią Wiolettą.
Pani Janina zrobiła, jak prosił krewny. Około godziny 18.00 wyszła z domu i spotkała na ulicy około 50-60-letnią, szczupłą kobietę o śniadej cerze. Spytała ją, czy jest panią Wiolettą Koń, a gdy tamta potwierdziła, po prostu wręczyła jej woreczek z 27 tysiącami złotych i wróciła do domu.
- Z relacji poszkodowanej oraz innych świadków wiadomo, że kobieta, która odebrała pieniądze, wyglądała dość charakterystycznie. Miała na sobie czarną garsonkę, biały kapelusz i białe rękawiczki - opisuje oszustkę aspirant Lechociński. - Oprócz tego ubrana była w bluzkę w kwiaty, buty na obcasach i spódnicę do połowy łydki. Po odebraniu od pani Janiny pieniędzy udała się w stronę głównej ulicy, gdzie - jak wiemy od świadków - stał zaparkowany jakiś ciemny samochód, prawdopodobnie opel o rejestracjach zaczynających się literami "ZS". W aucie siedział śniady mężczyzna. Podejrzewamy, że był to ów "siostrzeniec", który czekał na wspólniczkę.

Po powrocie do domu panią Janinę tknęło złe przeczucie. Zadzwoniła do rodziny i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że padła ofiarą oszustów. Zadzwoniła na policję, zjeździła z patrolem całą okolicę, ale po oszustach nie było już śladu. Prawdopodobnie uciekli na pobliską autostradę.
Mniej więcej w tym samym czasie identycznie działający oszuści próbowali wyłudzić pieniądze w sąsiednich Strzelcach Opolskich. Około godziny 16.00 na policję zadzwonił mężczyzna, a potem kobieta, do których dzwonili rzekomi krewni, chcący pożyczyć pieniądze na kupno samochodu. Oboje zorientowali się jednak, że jest to próba oszustwa i przerwali rozmowy telefoniczne, a potem zadzwonili na policję. Tak ostrożna nie była niestety pani Róża z osiedla Piastów Śląskich...

- Najpierw zadzwonił do niej mężczyzna podający się za jej siostrzeńca, potrzebującego pilnie pożyczyć pieniądze na kupno auta - opowiada Krzysztof Jędryszczak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Opolskich. - Później przyszła po gotówkę około 25-letnia kobieta, podająca się za pracownicę komisu samochodowego z Opola. Poszkodowana wręczyła jej 2 tysiące euro, a więc straciła równowartość około 9600 złotych.
Prawdopodobnie podobne próby oszustw miały miejsce w Strzelcach Opolskich już w ubiegłym tygodniu. Oficjalnie nie były one jednak zgłaszane na komendzie. Dlatego strzelecka policja prosi o kontakt (tel. 462 19 10, 462 19 03 lun 997) osoby, które podejrzewają, że dzwonili do nich oszuści. Podobną prośbę mają policjanci z Krapkowic (tel. 407 97 26, 407 97 25 lub 997)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska