Skazany na sukces

Mak
Film, podobnie jak książka, adresowany jest przede wszystkim do najmłodszych widzów i to im ma się podobać. I podoba się!

Już po światowej premierze ekranizacji książki Joanne K. Rowling było jasne, że film, podobnie jak jego literacki pierwowzór, jest skazany na sukces.
Mały czarodziej, Harry Potter, bohater wydanych na razie w czterech częściach (będą jeszcze trzy) przygód, stał się idolem dzieci na całym świecie. I nieźle zamieszał w głowach dorosłych. Podczas gdy jedni zastanawiają się nad fenomenem jego popularności, inni dostrzegają jego zgubny wpływ na wychowanie najmłodszych, a jeszcze inni po prostu zarabiają na nim duże pieniądze, produkując różne gadżety dla potteromaniaków - od zeszytów począwszy, a na grach komputerowych skończywszy.

Okazję do zarobienia na Harrym Potterze szybko dostrzegli filmowcy. Producent David Heyman już cztery lata temu zaczął starania o prawa do sfilmowania powieści. Joanne Rowling na propozycje przystała, ale postawiła twarde warunki. Przede wszystkim zażądała, by film był jak najbardziej wierną kopią jej powieści.
Dla wszystkich, którzy już czytali pierwszą część "Harry?ego" i teraz zobaczą jej filmową adaptację, będzie oczywiste, że filmowcy niemal w stu procentach spełnili życzenie autorki. Film właściwie nie jest adaptacją, bo ta zazwyczaj dopuszcza pewne odstępstwa od oryginału, ale jest po prostu przeniesieniem powieści na szeroki ekran. Czy to źle? Nie!

Na pewno każdy czytelnik "Harry?ego Pottera" ma swoje wyobrażenie postaci i fabuły. Dzieci, które szczególnie chętnie i łatwo puszczają wodze fantazji, po lekturze książki zachowują w swojej pamięci własne wyobrażenie tego, co przeczytali. Reżyser Chris Columbus postarał się, by jego filmowa opowieść odpowiadała temu dziecięcemu obrazowi. Zachował nie tylko kolejność zdarzeń (pominął zaledwie kilka wątków pobocznych), ale nawet obsadę filmu dobrał tak, by w pełni odpowiadała książkowym portretom bohaterów.
Daniel Radcliffe jako 11-letni Harry jest wypisz wymaluj taki, jakim stworzyła go pani Rowling. Podobnie dwójka jego przyjaciół - znakomity w roli rudzielca Rona Rupert Grint i rewelacyjna jako Hermiona (moim zdaniem najlepsza z całej trójki) - Emma Watson. Starannie dobrano także dorosłych. W role nauczycieli i personelu w szkole czarów i magii z powodzeniem wcielają się najwybitniejsi brytyjscy aktorzy - Robbie Coltrainie (olbrzym Hagrid), Richard Harris (siwobrody profesor Dumbledore) czy Alan Rickman (antypatyczny profesor Snape).

Właściwie już po pierwszych sekwencjach filmu widz zapoznany z oryginałem wie, co się wydarzy i stawia sobie tylko pytanie "jak oni to zrobili?". A zrobili wspaniale. Efekty specjalne w "Harrym Potterze" wywołują zachwyt i uznanie dla pracy filmowców. Oczywiście, fakt, że film jest tak wierny powieści, sprawia, że mamy tu raczej do czynienia z solidną, rzemieślniczą robotą, a nie twórczą interpretacją. Ale nie zapominajmy, że film, podobnie jak książka, adresowany jest przede wszystkim do najmłodszych widzów i to im ma się podobać. I podoba się. Zastrzeżeń na pewno nie będą też wnosić ich rodzice, którzy książki nie czytali.
Również ze względu na najmłodszych film wyświetlany jest w większości naszych kin w polskiej wersji językowej. Niestety, dubbing niespecjalnie się udał. Chyba nie przyłożono się do tej językowej przeróbki, nie zadbano o obsadę dubbingujących aktorów, nie najtrafniej dobrano ich głosy do filmowych postaci.
To jednak tylko niuanse, które nie przeszkadzają w uznaniu "Harry?ego Pottera" za film wyjątkowo urokliwy, ze wszech miar wart obejrzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska