Śląska tradycja. Kuchnia to było serce każdego domu

fot. Archiwum
Bifej, czyli duży kredens mieścił półki na mąkę, cukier, czy kawę zbożową w ziarnach.
Bifej, czyli duży kredens mieścił półki na mąkę, cukier, czy kawę zbożową w ziarnach. fot. Archiwum
Na ścianach kuchni wisiały płócienne makatki z maksymami, np. "Gość w domu - Bóg w domu". W kuchni realizowała się także najistotniejsza więź rodzinna

Najważniejszym miejscem w śląskim, a konkretnie w opolskim mieszkaniu, była dawniej kuchnia. W niej skupiało się całe życie, w niej nie tylko przyrządzało się potrawy, ale też realizowała się najistotniejsza więź rodzinna. Kuchnia to nie tylko przestrzeń kulinarna. Tu przebywało się najwięcej w ciągu dnia, tu odbywał się proces wychowawczy, to tu, przy trzaskającym ogniu, przy cieple promieniującym z pieca, dziadek lub ojciec opowiadali swe przygody związane z drogą do pracy.

To tu spotykały się sąsiadki przy darciu pierza. W kuchni jadało się posiłki i w niej często przyjmowano zwyczajnych gości. Bo dla tych nadzwyczajnych była lepsza izba, albo też druga kuchnia. Przestrzeń kuchni była na ogół na Śląsku Opolskim zagospodarowana dość podobnie w poszczególnych domach. Najważniejszy był stół i piec, duży kredens, zwany bifejem, w którym mieściły się półki na mąkę, cukier, smalec, pogańskie krupy, soczewicę.

Ale były i półki na garnce, przykrywki i patelnie. W szufladach kredensu mieściły się nie tylko łyżki i widelce, ale i wałek do ciasta, tasak do mięsa, tłuczek do gniecenia kartofli i tzw. rogolka, kwyrliczka czy trzepaczka do roztrzepywania mąki. Na boku kredensu była na ogół przyśrubowana na stale maszynka do mielenia kawy. Oczywiście kawy zbożowej, którą kupowało się w ziarnach. W niedzielę po nieszporach mogli przyjść w odwiedziny goście, wówczas mełło się kawę zbożową z dodatkiem kilku ziaren prawdziwej.

Na ścianie wisiały półki, na których stały słoiki z korzeniami, z przyprawami, ze skórzycą, czyli cynamonem, liściem bobkowym, czyli laurowym i wiele innych przypraw. Słoiki musiały zawsze stać na stałym miejscu, aby zamiast cynamonu nie dodać majeranku do kompotu lub octu, zamiast maggi, do rosołu.

Bifej, czyli duży kredens mieścił półki na mąkę, cukier, czy kawę zbożową w ziarnach.
(fot. fot. Archiwum)

Ściany kuchni były zdobione różnymi makatkami płóciennymi, na których były wyhaftowane różnorodne maksymy i mądre myśli typu:. "Gość w domu - Bóg w domu"; "Czysta kuchnia zdrowiu sprzyja"; " Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje" itp. Makatki te prano i krochmalono co jakiś czas, aby znów mogły ozdabiać ściany, a zarazem chronić je przed przypadkowym wybrudzeniem. W kącie kuchni mieściła się na ogół kanapa, czyli szezlong, który służył do wypoczynku dla starszych dorosłych, zmęczonych pracą.

Spożywanie posiłków miało swój ustalony rytuał. W niejednym domu można było po potrawach poznać, jaki jest dzień tygodnia. Jeden z informatorów wspomina: "W poniedziałek i sobotę jedlimy żur. Raz tzw. "żonaty", tzn. z kartoflami w środku, raz "samotny" - kartofle z "szpyrkami" oddzielnie na talerzu. We wtorek była kartoflonka i placki ziemniaczane. W środę żeberka, kiszona kapusta, w czwartek mięso, biała zasmażana kapusta i ziemniaki gniecione tłuczkiem.

W piątek śledzie. Ryby były za drogie. Za to niedziela była dniem naprawdę świętym. Jedlimy zupa z nudlami, a ten makaron był krojony w cieniuteńkie niteczki. Do tego światło (modro) kapusta, no i rolady!" Wcześniejsze przyrządzanie potraw na niedzielę było dlatego takie ważne, aby dopołudnia, w ten święty dzień, mieć czas na uczestniczenie w kościele we mszy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska