Ślązacy potrafią liczyć, więc liczą na mnie...

Redakcja
Z Donaldem TUSKIEM, kandydatem na prezydenta Polski, rozmawia Krzysztof ZYZIK

- Panie marszałku, dostał pan na Opolszczyźnie największe - poza rodzinnym Gdańskiem - poparcie w kraju. Spodziewał się pan tak dobrego wyniku w tych stronach?
- Muszę przede wszystkim ogromnie podziękować. Spodziewałem się dobrego wyniku tam, gdzie mnie świetnie znają. A więc przede wszystkim w wojewódzwie pomorskim, gdzie mieszkam, i to się sprawdziło. Znają mnie też nieźle w stolicy, gdzie na co dzień pracuję. Tam też wygrałem z Lechem Kaczyńskim, choć to on jest prezydentem Warszawy. Świetny wynik na Opolszczyźnie jest dla mnie szczególnie miłą niespodzianką. Owszem, byłem u was, zjeździłem region w trakcie kampanii wyborczej, ale robili to też pozostali kandydaci. Dlatego zwycięstwo u was jest dla mnie szczególnie miłe.

- Największe poparcie, 60,37 procent, uzyskał pan w rolniczej gminie Łubniany, zdominowanej przez mniejszość niemiecką. Podobnie wysokie zwycięstwo odniósł pan praktycznie we wszystkich gminach mniejszościowych. Niemiec zaufał Kaszubowi?
- Ja bym się dopatrywał innej przyczyny. W kampanii wyborczej silnie akcentowałem otwarcie Polski na świat. Na dobrze poukładane stosunki z sąsiadami. Opolszczyzna wcześniej niż inne regiony Polski była otwarta na Europę z racji naturalnych, rodzinnych kontaktów Zachodem. Poprzez to ludzie u was lepiej rozumieją ideę europejskiej jedności, a więc i bardziej akceptują mój program. Fakt, że tak mocno poparła mnie Opolszczyzna, oraz Śląsk ogólnie, jest też dla mnie potwierdzeniem opinii, że Ślązacy twardo stąpają po ziemi, że potrafią liczyć, są odpowiedzialni i rozsądni. Nie dali się w tych wyborach omamić populistycznymi hasłami.

- Około 100 tysięcy Opolan stale pracuje na Zachodzie, w Niemczech i Holandii. Ich rodziny przez lata żyją w wymuszonej ekonomią rozłące. Co pan i pana partia zrobicie, aby można było godnie zarabiać na miejscu?
- Fakt, że Opolanie mogą bez skrępowania wyjeżdżać na Zachód do pracy, zawdzięczamy wolności, którą wywalczyliśmy w 1989 roku. I to jest pozytywne, bo kiedy nie ma pracy na miejscu, trzeba się jakoś ratować. Natomiast ja szczególny nacisk kładę na stworzenie warunków do powstawania miejsc pracy tutaj. Na wyzwoleniu przedsiębiorczości poprzez m.in. obniżenie i uproszczenie podatków, zredukowanie biurokracji, która rzuca przedsiębiorcom kłody pod nogi, wprowadzenie odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje. Jeśli to nam się uda zrobić, to być może i na Opolszczyźnie będzie powstawało więcej miejsc pracy. Również stwarzanych przez tych, którzy się dorobili na Zachodzie.

- Rozkład głosów pomiędzy panem a Lechem Kaczyńskim odgrzał podział na Polskę A i B. Zachód poparł pana, wschód - Kaczyńskiego. Co pan zrobi, aby zburzyć ten mur?
- Jeśli nie wygrałem w pierwszej turze w województwach małopolskim, podkarpackim, świętokorzyskim, lubelskim i podlaskim, oznacza to tylko jedno - za mało tam jeździłem i przekonywałem. Naprawię to przed drugą turą. Muszę przekonać tych ludzi, że dla nich nie może być szczytem szczęścia jałmużna od jakiegoś biurokraty. Opolszczyzna też przecież nie jest w całości bogata. Też macie gminy, w których ludzie klepią biedę i żyją na garnuszku opieki społecznej. Nie można ich mamić, że do końca życia będą na utrzymaniu państwa. Oni muszą czuć się potrzebni, muszą znaleźć godne zajęcie.

- A może pan przegrał na wschodzie, bo o panu i Platformie Obywatelskiej mówią: partia bogaczy.
- Ci, którzy tak twierdzą, dostali prztyczka w nos, bo w pierwszej turze najwięcej bezrobotnych głosowało właśnie na mnie. Czyli nie dali się omamić populistycznym obietnicom. Oni już niejedną obietnicę przeżyli i pamiętają, że tuż po wyborach wszyscy ci, którzy ich mamili, odwracali się plecami. Ja im nie obiecuję zwiększenia zasiłku. Ja zrobię wszystko, żeby w ich gminie zaczęły powstawać miejsca pracy. Fakt, że głosowało na mnie najwięcej przedsiębiorców, jest zapowiedzią, że tak faktycznie będzie.

- Mamy dogrywkę. W niedzielę pan i Lech Kaczyński zapewnialiście, że kampania przed drugą turą będzie merytoryczna i czysta. Tymczasem już dziś słyszę wypowiedź Artura Zawiszy z PiS, który stwierdził w radiu, że Lech Kaczyński ma jakąś mroczną wiedzę na pana temat, jeszcze z czasów, kiedy był szefem Najwyższej Izby Kontroli. Ma tę wiedzę, ale jej nie chce wykorzystać, bo się nie posługuje takimi metodami. Jak pan to skomentuje?
- W niedzielę wieczorem zaoferowałem panu Kaczyńskiemu spokojną kampanię, z uśmiechem, bez zaciśniętych pięści i szukania haków. Proponuję: niech Polacy wybiorą prezydenta godniejszego, a nie groźniejszego. Moim zdaniem ostatnia nieczysta zagrywka PiS osłabi pozycję pana Kaczyńskiego, bo Polacy nie lubią politycznego awanturnictwa.

- Nie ma haków na Donalda Tuska?
- Nie ma, ale wilczkom ze sztabu mojego konkurenta wystarczy stworzenie złej atmosfery. Chcą, by przylepił się do mnie jakikolwiek brud. I tak to będzie, podejrzewam, funkcjonować przez najbliższe dwa tygodnie. Oficjalnie Lech Kaczyński będzie przemawiał z uśmiechem i ze spokojem, a na jego zapleczu młode wilczki będą na mnie szarżować. Trudno, przetrzymam.

- Gdyby pan wygrał i został prezydentem Polski, rozumiem, że my, Opolanie, możemy liczyć na jedną z pierwszych wizyt po zaprzysiężeniu?
- Dobry pomysł, kupuję go. Przyjadę na Opolszczyznę, bo jestem to wam winny.

- Dziękuje za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska