Planowali wrócić dopiero pod koniec tego roku, ale kiedy dowiedzieli się, że w Suchej jest do wydzierżawienia sklep GS-u, spakowali się w ciągu dwóch dni. I wrócili na Śląsk Opolski, z którego wyjechali dziesięć lat temu. Od trzech miesięcy mieszkają znów w Heimacie. Od miesiąca pracują na swoim.
Wyjechali zaraz po ślubie. Piotr miał dobrą pracę, Karina opiekowała się dziećmi, które urodziły się już w Niemczech.
- Od początku nie nastawiałem się na wyjazd na stałe - przyznaje Piotr Ploschytza. - Jechaliśmy do Niemiec popracować i kiedyś wrócić. Traktowano nas tam po ludzku, ale dla miejscowych nie byliśmy Niemcami, tylko takimi... trochę obcymi.
- Jeszcze nie wiemy, czy się nam to opłaci - dodaje Karina. - Za wcześnie też na porównanie, gdzie trzeba pracować ciężej, choć na razie pracujemy od rana do wieczora. Staramy się, żeby w sklepie był różnorodny towar, a dzięki temu jak najwięcej klientów.
Przyznają, że do powrotu skłonił ich słaby kurs euro, bo praca na Zachodzie coraz mniej się opłaca, i silna tęsknota za rodziną.
Oboje mają rodziców, krewnych i przyjaciół tu, na Opolszczyźnie. W swoich stronach czują się najlepiej, choć przyznają, że jako początkujących biznesmenów męczy ich trochę polska biurokracja. Ale - jak mówią - w przyszłość patrzą z optymizmem.
Markowi Mientusowi biurokratyczne przeszkody dały się we znaki kilka lat temu, kiedy budowali z żoną "Złotego Bażanta". Od roku lokal w Izbicku pracuje pełną parą.
Marek wyjechał do Niemiec w 1990 jako 18-latek. Do powrotu dojrzewali z żoną Johanną, przyjeżdżając co roku na Opolszczyznę na urlop. Kiedy w 2001 kupili dom w Izbicku, jeszcze nie myśleli o otwieraniu tam biznesu. To miało być ich gniazdko na emeryturę.
- Mieliśmy oboje dobrą pracę i płacę w zakładach Boscha - mówi Marek. - Ale od początku dorabialiśmy w gastronomii. Czasem w hotelach wysokiej klasy, czasem w podrzędnych barach. To dzięki temu doświadczeniu odważyliśmy się zainwestować nasze oszczędności w "Złotego Bażanta".
Z Niemiec przywieźli kapitał i doświadczenie.
- U nas, tak jak w Niemczech, restauracja jest otwarta, póki nie wyjdzie ostatni klient, choćby to było o 5 rano - chwali się Marek.
Karina z Piotrem i Marek mówią, że coraz więcej Opolan pracujących na Zachodzie wraca na Śląsk Opolski albo myśli o powrocie.
- Nieraz słyszałem od moich klientów, że szykują sobie grunt i papiery na powrót - przyznaje Marek. - Nie wszyscy otworzą firmy. Jedni wzięliby pracę już za równowartość 500 euro na rękę. Inni liczą na tysiąc. Ale wszyscy widzą, że w Polsce z roku na rok coraz bliżej do Zachodu. Poprawia się zaopatrzenie w sklepach i obsługa w urzędach. To po co pracować na Zachodzie, jak można mieć Zachód tutaj, u siebie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?