Targi nto - nowe

Ślązacy wracają z Zachodu do domu

Krzysztof Ogiolda
Marek Mientus do Niemiec wyjechał, gdy miał 18 lat. Wtedy myślał, że na Opolszczyznę wróci dopiero jako emeryt. Ale zatęsknił wcześniej.
Marek Mientus do Niemiec wyjechał, gdy miał 18 lat. Wtedy myślał, że na Opolszczyznę wróci dopiero jako emeryt. Ale zatęsknił wcześniej. fot. Sławomir Mielnik
Karina i Piotr trzy miesiące temu zdecydowali się wrócić z Niemiec na Opolszczyznę i tu wydzierżawić sklep. Takich jak oni jest coraz więcej.

Planowali wrócić dopiero pod koniec tego roku, ale kiedy dowiedzieli się, że w Suchej jest do wydzierżawienia sklep GS-u, spakowali się w ciągu dwóch dni. I wrócili na Śląsk Opolski, z którego wyjechali dziesięć lat temu. Od trzech miesięcy mieszkają znów w Heimacie. Od miesiąca pracują na swoim.

Wyjechali zaraz po ślubie. Piotr miał dobrą pracę, Karina opiekowała się dziećmi, które urodziły się już w Niemczech.
- Od początku nie nastawiałem się na wyjazd na stałe - przyznaje Piotr Ploschytza. - Jechaliśmy do Niemiec popracować i kiedyś wrócić. Traktowano nas tam po ludzku, ale dla miejscowych nie byliśmy Niemcami, tylko takimi... trochę obcymi.

- Jeszcze nie wiemy, czy się nam to opłaci - dodaje Karina. - Za wcześnie też na porównanie, gdzie trzeba pracować ciężej, choć na razie pracujemy od rana do wieczora. Staramy się, żeby w sklepie był różnorodny towar, a dzięki temu jak najwięcej klientów.
Przyznają, że do powrotu skłonił ich słaby kurs euro, bo praca na Zachodzie coraz mniej się opłaca, i silna tęsknota za rodziną.
Oboje mają rodziców, krewnych i przyjaciół tu, na Opolszczyźnie. W swoich stronach czują się najlepiej, choć przyznają, że jako początkujących biznesmenów męczy ich trochę polska biurokracja. Ale - jak mówią - w przyszłość patrzą z optymizmem.

Markowi Mientusowi biurokratyczne przeszkody dały się we znaki kilka lat temu, kiedy budowali z żoną "Złotego Bażanta". Od roku lokal w Izbicku pracuje pełną parą.

Marek wyjechał do Niemiec w 1990 jako 18-latek. Do powrotu dojrzewali z żoną Johanną, przyjeżdżając co roku na Opolszczyznę na urlop. Kiedy w 2001 kupili dom w Izbicku, jeszcze nie myśleli o otwieraniu tam biznesu. To miało być ich gniazdko na emeryturę.

- Mieliśmy oboje dobrą pracę i płacę w zakładach Boscha - mówi Marek. - Ale od początku dorabialiśmy w gastronomii. Czasem w hotelach wysokiej klasy, czasem w podrzędnych barach. To dzięki temu doświadczeniu odważyliśmy się zainwestować nasze oszczędności w "Złotego Bażanta".

Z Niemiec przywieźli kapitał i doświadczenie.
- U nas, tak jak w Niemczech, restauracja jest otwarta, póki nie wyjdzie ostatni klient, choćby to było o 5 rano - chwali się Marek.

Karina z Piotrem i Marek mówią, że coraz więcej Opolan pracujących na Zachodzie wraca na Śląsk Opolski albo myśli o powrocie.
- Nieraz słyszałem od moich klientów, że szykują sobie grunt i papiery na powrót - przyznaje Marek. - Nie wszyscy otworzą firmy. Jedni wzięliby pracę już za równowartość 500 euro na rękę. Inni liczą na tysiąc. Ale wszyscy widzą, że w Polsce z roku na rok coraz bliżej do Zachodu. Poprawia się zaopatrzenie w sklepach i obsługa w urzędach. To po co pracować na Zachodzie, jak można mieć Zachód tutaj, u siebie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska