Stal Nysa dwukrotnie przegrała we własnej hali z GTPS-em Gorzów

Sebastain Stemplewski
Jarosław Pizuński (z lewej) i Łukasz Karpierwski akurat ten atak Pawła Maciejewicza z GTPS-u powstrzymali.
Jarosław Pizuński (z lewej) i Łukasz Karpierwski akurat ten atak Pawła Maciejewicza z GTPS-u powstrzymali. Sebastain Stemplewski
Siatkarze Stali Nysa zagrają o miejsca 5-8. Za to rywal w półfinale play off.

Gorzów w ten weekend miał dwa atuty: wyższy i lepszy blok oraz większą, a zarazem bardziej urozmaiconą siłę ognia - podsumował rywalizację Zbigniew Rektor, były rozgrywający Stali, obecnie trener AZS-u Politechnika Opole. - Poza tym nysanie, grając dobrze w pewnym momencie, popełniali niewytłumaczalne błędy, które decydowały o losach poszczególnych setów.

W zgodnej opinii naszych zawodników o porażkach zdecydowały dwa momenty.
- W sobotę w tie breaku po twardej walce objęliśmy prowadzenie 12:10 i nie potrafiliśmy tego wykorzystać - przyznał środkowy Jarosław Pizuński. - Wszystko rozegrało się w głowach i to rywal lepiej wytrzymał ciśnienie.

- W niedzielę decydujący był pierwszy set - dodał przyjmujący Wojciech Szczurowski. - Graliśmy w nim konsekwentnie i mieliśmy trzy piłki setowe, w tym jedną wymarzoną. Gdybyśmy jedną skończyli, to rywalizacja nadal by trwała.

- A tak morale spadło jeszcze bardziej i już się nie podnieśliśmy - przyznał Pizuński.
W efekcie wczoraj gorzowianie w drugiej partii zdeklasowali Stal. Po serii zagrywek Konrada Woronieckiego wygrywali 8:0, nieskuteczne ataki rywali dały im prowadzenie 12:1, a własne bloki 19:4.
- Rozsypaliśmy się jak domek z kart, ale byłem pewny, że kolejną partię wygramy - powiedział Szczurowski. - Rywale byli pewni swego i już w tym momencie wygrali cały mecz.

Kolejną odsłonę serią z pola zagrywki zaczął Jarosław Stancelewski i jego zespół odskoczył na 10:4, wygrywając ostatecznie do 15. W kolejnej prowadził nawet 19:16, ale stracił sześć punktów z rzędu i tego już nie odrobił.

- Była szansa na wyeliminowanie Gorzowa, a na pewno na piąty mecz - podsumował Szczurowski. - Nie utrzymaliśmy jednak koncentracji i popełniliśmy za dużo błędów. Nie ma co rozpaczać, ale jest niedosyt.
- Gorzów okazał się za mocny i trzeba powiedzieć, że z przekroju sezonu bardziej zasłużył na grę o awans - zakończył Pizuński. - Nam pozostała walka w turnieju o piąte miejsce i to nie będą mecze o "pietruszkę". Będziemy chcieli je wywalczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska