W zeszłym sezonie drużyny mierzyły się w finale I ligi, a lepsza okazała się Victoria. Oba zespoły przeszły jednak kadrową rewolucję, w bieżących rozgrywkach spisują się słabiej, stąd ich starcie nie urosło do miana hitu.
Mecz był od początku bardzo zacięty. Żadna z ekip nie potrafiła wypracować pokaźnej przewagi i trzy z czterech setów rozstrzygały się w końcówkach. Próby nerwów lepiej wytrzymywali gospodarze, wykorzystując liczne błędy rywali w zagrywce. Naszym siatkarzom kosztowny przestój zdarzył się w drugiej partii. Choć po przerwie technicznej prowadzili 17:16, to w kolejnych akcjach, przy serwisie byłego zawodnika Mostostalu Kędzierzyn-Koźle Piotra Lipińskiego, górą byli gości. Stalowcy zerwali się do ataku, zmniejszyli stratę do punktu (23:24), ale odwrócić losów tego seta nie zdołali.
O ile w trzeciej odsłonie dominacja miejscowych nie podlegała dyskusji, o tyle w czwartym kibice oglądali ciekawe i wyrównane widowisko, stojące na zdecydowanie wyższym poziomie niż w poprzednich partiach. Victoria wygrywała 16:13, jednak Stal nie złożyła broni i doprowadziła do wyrównania. W kluczowych momentach Mateusz Biernat rozgrywał do Łukasza Lubaczewskiego, a ten się nie mylił. Kontrowersje towarzyszyły ostatniej akcji. Po mocnym zbiciu Lubaczewskiego wybrzmiała syrena oznajmiająca koniec meczu. Sęk w tym, że goście utrzymali piłkę w grze i przebili ją na drugą stronę. Po długiej wymianie punkt zdobyli gospodarze i zapewnili sobie zwycięstwo. Trener Victorii Krzysztof Janczak kipiał ze złości, ale jego protesty na nic się zdały.
Humory dopisywały za to naszym siatkarzom, a szczególne powody do radości miał Lubaczewski, który dotąd nie otrzymywał wielu okazji do gry. W trakcie spotkania zastąpił Dawida Bułkowskiego i rozegrał bardzo dobre zawody. Przyznano mu tytuł najwartościowszego zawodnika meczu.
- Cieszę się, że dostałem szansę i pomogłem zespołowi wygrać - podkreślał Lubaczewski. - Przyzwyczaiłem się, że wchodzę z ławki. Mam nadzieję, że teraz trener bardziej mi zaufa i będę częściej pojawiał się na boisku. Obawialiśmy się starcia, bo mieliśmy długą przerwę. Z tego też wynikały początkowe błędy.
To nie było wybitny, ale z pewnością udany występ Stali. Obok zmiennika Lubaczewskiego z wysoką skutecznością atakował Patryk Napiórkowski, a Biernat, oprócz tego, że umiejętnie dyrygował grą drużyny, dorzucił kilka cennych punktów blokiem.
- Jeszcze mam rezerwy w tym elemencie - utrzymywał rozgrywający Stali. - Nie jestem od zgarniania wyróżnień, liczy się przede wszystkim dobro zespołu. Graliśmy w miarę równo i tylko w drugim secie przeciwnicy za bardzo nam odskoczyli. Jednak najważniejsze, że cały czas byliśmy skoncentrowani i realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy. Wiedzieliśmy, jak ustawiać blok, czy po prostej, czy po skosie, pod konkretnego zawodnika. Jesteśmy zadowoleni, choć Victoria postawiła poprzeczkę wysoko. Z tą drużyną zawsze nam się ciężko grało.
Wygrana jest o tyle istotna, że teraz podopiecznych Janusza Bułkowskiego czekają dwa bardzo trudne wyjazdy: do Spały i Suwałk.
- Nasza forma rośnie - zaznaczał Biernat. - Ważne, żeby zakwalifikować się do fazy play-off, a tam już wszystko może się zdarzyć. Przed rokiem też nikt na nas nie stawiał, a sprawiliśmy miłą niespodziankę.
Stal Nysa - Victoria Wałbrzych 3:1 (25, -23, 17, 23)
Stal: Biernat, Napiórkowski, D. Bułkowski, Macyra, Łuka, Nożewski, Dzikowicz (libero) - Goss, Lubaczewski, Kusaj. Trener Janusz Bułkowski.
Victoria: Lipiński, Filipiak, Rutecki, Macek, Smolarczyk, Szczygielski, Mierzejewski (libero) - Frąc, Matula, Szydłowski (libero), Zieliński, Superlak, Białek. Trener Krzysztof Janczak.
Sędziowali: Paweł Kapica i Grzegorz Kaczmarzyk (obaj Częstochowa).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?