W razie awarii sprzętu albo nagłego zdarzenia, w każdej chwili mamy możliwość namierzyć naszego funkcjonariusza - zapewnia Grzegorz Smoleń, komendant nyskiej straży miejskiej.
- Na pewno ułatwi to nam pracę i poprawi bezpieczeństwo samych strażników - mówi jeden z nich, Robert Kołodziejczak. - W końcu nierzadko w pojedynkę patrolujemy miasto i sami narażeni jesteśmy na atak chuliganów.
System GPS będzie kosztował gminę 34 tys. zł. Składa się z 9 radiostacji - jednej do bazy, dwóch na samochody i sześciu dla strażników. Ponadto jest też całe oprogramowanie do komputera. Na specjalnej mapie dyżurny może śledzić, gdzie w danym momencie przebywają funkcjonariusze.
- Na początku chłopcy się bulwersowali, że Wielki Brat na nich stale patrzy - żartuje Smoleń. - Ale szybko okazało się, że urządzenie jest naprawdę przydatne.
Chociażby w zeszłym tygodniu w czwartek. Jeden ze strażników usiłował zatrzymać nietrzeźwego nysanina, który rozbijał butelki na osiedlu Podzamcze. Mężczyzna postanowił uciec i wbiegł na klatkę schodową, a funkcjonariusz za nim.
- Kolega nie zdążył nadać komunikatu i straciliśmy nagle z nim łączność - opowiada komendant. - Ale dzięki GPS, które porzucił przed klatką, udało się go od razu namierzyć na mapce i przyjść z pomocą. Doszło tam do lekkiej szarpaniny. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?