Strażak roku 2010. Robi się coraz ciekawiej! Głosuj na swojego faworyta

fot. Jarosław Staśkiewicz
Starszy aspirant Jacek Przybylski, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Brzegu.
Starszy aspirant Jacek Przybylski, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Brzegu. fot. Jarosław Staśkiewicz
Nasz konkurs trwa, a rywalizacja robi się coraz bardziej zacięta. Wśród strażaków zawodowych łeb w łeb idą Tadeusz Walczak i Jacek Przybylski. Na wasze głosy czekamy do 25 sierpnia.

W kategorii drużyn OSP Głogówek niewiele wyprzedza Stradunię . Na trzecim miejscu jest na razie OSP Polska Cerekiew. Głogóweccy strażacy informacjami o plebiscycie okleili swoje auta. Plakaty zachęcające do głosowania rozwiesili też po mieście, między innym w lokalach, gdzie bawi się młodzież.

- Ludzie nas zagadują o konkurs i sposób głosowania. Widać, że chcą wesprzeć swoich strażaków - mówi Dorota Makówka, wdowa po byłym komendancie i matka strażaka. Straż w Głogówku broni ludzi od ognia i innych tragedii już od 150 lat. W 1998 roku Zarząd Główny Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej nadał jednostce najwyższe odznaczenie "Złoty Znak Związku".

Obecna drużyna jest świetnie wyposażona w wozy gaśnicze i ratownictwa drogowego, ale największym atutem jest 25 sprawnych i znakomicie wyszkolonych strażaków. Wszędzie słyszymy: "Zasługujecie na wygraną, bo na was zawsze można liczyć" - podkreśla Andrzej Pałka, prezes OSP w Głogówku, sam z ochroną przeciwpożarową związany od 1973 roku.

- Faktycznie, chłopcy są bardzo zaangażowani. Kiedyś byliśmy na meczu, nagle został ogłoszony alarm. Kibice zorientowali się, że coś się dzieje, bo nagle dało się słyszeć pisk opon aut ruszających z parkingu. Strażacy już byli w drodze do nieszczęścia. Ich jednostka ulokowana jest w specyficznym miejscu.

Z Głogówka mają 22 km do Prudnika i tyle samo do Koźla. Centralny punkt na drodze sudeckiej. Dlatego często ich wzywają nie tylko do pożarów, ale i wypadków drogowych. Rocznie mają nawet sto kilkadziesiąt intwerwencji, a to bardzo dużo jak na jednostkę ochotniczą.

W naszym plebiscycie po piętach depcze im drużyna OSP ze Straduni. - Myślałem, że nie mamy się jak z nimi równać, a tymczasem ostro ich gonimy - cieszy się Marcin Cichoń, komendant OSP w Straduni.
Ale straduńscy strażacy (do OSP należy co dziesiąty mieszkaniec wsi) znani są i z zaangażowania, i waleczności.

Starszy aspirant Jacek Przybylski, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Brzegu.
(fot. fot. Jarosław Staśkiewicz)

Ta służba często przechodzi tu z ojca na syna i wnuka. - Mamy zgraną drużynę. Dobrze się sprawdziliśmy podczas ostatniej powodzi. Na zawodach też zawsze jesteśmy w czołówce. Widać, że ludzie to cenią - podsumowuje Marcin Cichoń. OSP w Straduni działa od 120 lat. Od 1995 roku są w krajowym systemie ratownictwa. To też świadczy o ich pozycji.

Nasz plebiscyt jest dla nich bardzo ważny, bo - jak mówią - pokazuje, że są w lokalnej społeczności poważani i cenieni. Do głosowania na strażaków ze Straduni nawołuje też wiejska gazeta internetowa.
W kategorii strażaków zawodowych Jacek Przybylski (JRG Brzeg) i Tadeusz Walczak (JRG Grodków) - obaj po 815 głosów - nie mają sobie równych.

- To moja żona powinna dostać nagrodę - za cierpliwość - śmieje się Jacek Przybylski. - Mieszkam niedaleko od jednostki i jak coś się dzieje, to mnie pierwszego ściągają. Kiedy coś się zepsuje, trzeba podjąć decyzję, albo pokierować akcją - to telefony się urywają, również w nocy. Moja rodzina już dawno się przyzwyczaiła, że praca dopada mnie także w domu.

Przybylski jest zastępcą dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Brzegu i choć na co dzień pracuje do 15.30, to potem na zmianę ze swoim dowódcą pełni dyżury pod telefonem. Zanim Przybylski (dziś w stopniu aspiranta sztabowego) zasiadł w samochodzie dowodzenia, przeszedł całą drogę służbową. - Zaczynałem od junaka, który 25 lat temu odrabiał w straży wojsko - wspomina.

Pracę swoich podwładnych zna od podszewki i pewnie dlatego to właśnie do niego przychodzą ze swoimi problemami. - Jest bardzo otwarty na ludzi i można z nim pogadać w wielu sprawach - mówi młodszy kapitan Jacek Nowakowski. - A w akcji jest taki, jaki powinien być dowódca - konkretny i zdecydowany.

Dobrą współpracę ze strażakami podkreśla też Jan Minosora, zastępca komendanta brzeskiej policji. - Czasem sobie wspólnie ponarzekamy, że praca dopada nas po godzinach, ale tak naprawdę, to w spokojnej robocie długo byśmy nie pociągnęli.

Przybylski dziś już osobiście nie gasi pożarów, ale wspomina swoje akcje, także te najcięższe, jak w Kuźni Raciborskiej przed kilkunastu laty, gdzie paliły się ogromne obszary lasów: - Spędziliśmy w akcji non stop 5 dni. Pod koniec byliśmy zupełnie wyczerpani. Po takiej akcji 36-godzinne dyżury, jak podczas ostatniej powodzi, to już drobnostka.

Do konkursu zgłosił go komendant powiatowy. - Głosuje i żona, i rodzina, i koledzy z pracy. I przyznam się, że ta zabawa człowieka wciąga - mówi Przybylski. Trzy lata dłuższy staż ma w straży pożarnej aspirant Tadeusz Walczak. - Postanowiłem, że popracuję do trzydziestki i odejdę - zapowiada najbardziej doświadczony zawodowy strażak w Grodkowie. Przez lata służby zdarzało mu się wynosić ludzi z płonącego domu.

Przeżywał też dramatyczne chwile. - Kiedyś przyjechałem do wypadku i okazało się, że zginął mój kuzyn. Innym razem gasiliśmy pożar stodoły i znaleźliśmy ciało chłopaka z mojej rodziny, który w tej stodole spał na sianie. Dziś Walczak jest dowódcą zmiany i podczas akcji dowodzi zwykle szóstką ludzi. W grodkowskiej jednostce odpowiada też za sprzęt ochrony dróg oddechowych, czyli m.in. maski i butle.

- Robi to bardzo sumiennie i ludzie mają do niego pełne zaufanie - podkreśla Janusz Smoliński, zastępca szefa JRG, który z Walczakiem przepracował wspólnie już 20 lat. - Bardzo ważne jest to, że Tadek chce przekazywać swoje doświadczenie młodym. Bardzo dużo z nimi rozmawia o pracy.

Za tyle lat służby Tadkowi należy się to zwycięstwo - mówi Smoliński, a przytakują mu inni koledzy z pracy.
Niedawno w cukrowni "Cerekiew" w Ciężkowicach zapalił się samochód ciężarowy. Sytuacja była bardzo trudna. Płomienie sięgały kilku metrów, kierowca krzyczał, że w kabinie jest butla z gazem, a ogień dobierał się już do zbiornika z paliwem.

- Na miejscu byliśmy przed strażą zawodową z Koźla i od razu przystąpiliśmy do akcji. Udało nam się uratować auto i nie doszło do wybuchu, nikt nie ucierpiał. Spaliła się jedynie kabina, ale wóz stał na kołach - opowiada Andrzej Materniak z OSP Polska Cerekiew.

Właśnie podczas takich akcji pan Andrzej wyrobił sobie wśród kolegów opinię dobrego druha. Pewnie dlatego to on prowadzi teraz w konkursie na strażaka roku w kategorii ochotnik. Ze szczególnym zapałem podeszli do konkursu jego koledzy z pracy (pan Andrzej pracuje w firmie Pl-Bitunova zajmującej się remontem dróg). - Śledzą ranking w nto i wysyłają SMS-y z moją kandydaturą - przyznaje strażak.

- Trzymają za mnie mocno kciuki i nie mogą się doczekać mojego triumfu. To bardzo miłe. W pana Andrzeja wierzy też cała rodzina Materniaków. SMS-y ślą bracia (strażak miał aż dziewięcioro rodzeństwa), dzieci i żona. A także dwie siostry, które mieszkają w Bieszczadach. Tam papierowa nto co prawda nie dochodzi, ale wieść o konkursie już się rozeszła - uśmiecha się lider rankingu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska