Strzelce Opolskie. Pies nie wpuścił mieszkańców do domu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Zdaniem hycla i pracowników fundacji SOS dla Zwierząt, pies warczał na ludzi, bo był bardzo zestresowany. Teraz jest już spokojny, a pracownicy fundacji szukają dla niego nowego domu.
Zdaniem hycla i pracowników fundacji SOS dla Zwierząt, pies warczał na ludzi, bo był bardzo zestresowany. Teraz jest już spokojny, a pracownicy fundacji szukają dla niego nowego domu.
Bezdomny zwierzak usiadł przed klatką schodową i groźnie warczał.

Do kuriozalnej sytuacji doszło przy ul. Sosnowej w Strzelcach Opolskich. Mieszkańcy bloku nr 4, którzy próbowali dostać się rano do swoich mieszkań, nie mogli wejść na klatkę, bo... "pilnował" jej bezdomny pies.

- Warczał na każdego, kto do niego podszedł - relacjonuje Kazimierz Kwiatkowski, jeden z mieszkańców. - Nikt nie chciał koło niego przejść, bo baliśmy się, że nas pogryzie. Ten pies biegał już wcześniej po osiedlu. Ale nie był aż tak agresywny.

Mieszkańcy bloku próbowali najpierw sami przegonić czworonoga spod klatki. Ten jednak nie chciał się ruszyć z miejsca. Po ponad trzech godzinach stania pod blokiem zadzwonili na policję.

- Opisaliśmy nasz problem, ale dowiedzieliśmy się, że powinniśmy zgłosić sprawę do ratusza albo spółdzielni mieszkaniowej - dodaje Barbara Bryś, która także stała pod klatką. - Policjant pouczył nas też, żebyśmy absolutnie nie rzucali w psa kamieniami, bo to może być potraktowane jako znęcanie się nad zwierzętami.
Inni domownicy, którzy z kolei bali się wyjść z klatki, obserwowali rozwój wydarzeń przez okno.

- Skąd mamy wiedzieć, czy ten pies nie ma wścieklizny? - denerwowała się pani Barbara.

Po kolejnych telefonach do spółdzielni i ratusza miejscy urzędnicy wezwali na ul. Sosnową hycla, który złapał psa na lasso. Okazało się, że zwierzak jest schorowany.
- To ok. 2-letni mieszaniec, u którego weterynarz zaobserwował sporą grzybicę - mówi Gabriela Bartoszek, która zajmuje się wyłapywaniem bezpańskich zwierząt. - Przebadaliśmy go i daliśmy mu jedzenie. Po tym pies nie był już agresywny. Być może wcześniej warczał, bo był bardzo zestresowany albo uznał, że pilnuje "swojego" terenu.

Czworonóg został przekazany "Fundacji S.O.S. dla zwierząt", która ma siedzibę w Maciejkowicach - dzielnicy Chorzowa. Ta znalazła dla niego miejsce w klinice dla zwierząt, która podjęła się jego leczenia. Gdy wyzdrowieje, pracownicy fundacji będą szukać dla niego nowego domu.

- Leczenie potrwa od dwóch do trzech tygodni - dodaje Aneta Motak, prezes fundacji. - Ten pies prawdopodobnie został wyrzucony z domu i sporo czasu błąkał się po ulicach. Teraz jest grzeczny i potrzebuje nowego domu. Będziemy szukać dla niego właściciela przez internet i w gazetach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska