Suwak się grzał

Redakcja
Z Grzegorzem Gasiakiem, prorektorem ds. studenckich Politechniki Opolskiej, rozmawia Radosław Święs

- Gdzie pan studiował?
- W 1968 r. rozpocząłem studia na Wydziale Mechanicznym WSI w Opolu. Studiowałem na specjalności samochody i ciągniki, a pracę, obronioną na piątkę, pisałem z teorii ruchu.
- Rozmawiam z byłym prymusem...
- W czasie studiów brałem stypendium naukowe jako jedna z trzech osób na wydziale, za co miałem prawo zostać na uczelni w charakterze asystenta. Poza tym w 1972 r. otrzymałem tytuł Primus Inter Pares jako jedyny z uczelni.
- Był czas na zainteresowania pozaszkolne?
- Moją pasją było żeglarstwo. W 1969 roku założyliśmy Akademicki Klub Żeglarski, w ramach którego prowadziliśmy kursy szkoleniowe. Część teoretyczną na uczelni, a praktyczną na Mazurach.
- Któryś z wyjazdów wrył się w pamięć?
- Byłem na praktyce w Odessie. WSI współpracowała z Wyższą Szkołą Technologiczną w tym mieście. Trzy dni po przyjeździe ogłoszono kwarantannę - wybuchła bowiem epidemia cholery. Na 3 tygodnie internowano nas nad Morzem Czarnym. Do picia zalecano tylko przegotowaną wodę i... wino, za 1 rubla butelka. By się nie nudzić, organizowaliśmy dyskoteki i spotkania przy gitarze.
- Jest student, którego pamięta pan szczególnie?
- Już jako asystent prowadziłem zastępstwo z rysunku technicznego. Na zaliczenie zadałem pracę do napisania pismem technicznym. Na 30 osób, kilkanaście nie zaliczyło. W drugim terminie zadałem dowolny tekst, który musiał być napisany oczywiście wg norm. Po dwóch tygodniach czytam jedną z prac: " panie Boże, ukaż tego, kto mnie męczy, panie Boże, ukaż tego, kto mnie męczy" - pisał jeden ze studentów. Bardzo się przy tym uśmiałem i dałem mu zaliczenie za oryginalność.
- Ciekawiej się kiedyś studiowało niż dzisiaj?
- Dziś są o wiele większe możliwości. Jest internet, komputery, biblioteki. Można wyjechać do dowolnego kraju. My nie mieliśmy nawet kalkulatorów. Kiedy coś obliczaliśmy, braliśmy suwak algorytmiczny, który na egzaminach aż się grzał, tyle osób go używało.
- A czas po zajęciach, spotkania z dziewczynami?
- Sytuacja była nietypowa, bo 95% studentów u nas to byli mężczyźni. Mówiło się więc: "idziemy po piguły i robimy zabawę". "Pigułki", to były dziewczyny z Policealnego Studium Pielęgniarskiego. One też potrzebowały męskiego towarzystwa i też nas zapraszały.
- I hucznie się bawiliście?
- Myślę, że tutaj niewiele się zmieniło. Nie wszyscy odreagowywali właściwie. Był problem z piwem, które kupowało się w "Ali Babie" i niektórzy, mimo zakazu, wnosili je do akademika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska