Szczęście ze srebra

Robert Lodziński
Robert Lodziński
Wczoraj o 19.31 wszystko było wiadomo. Adam Małysz jako pierwszy Polak zdobył drugi medal zimowych igrzysk olimpijskich. Skoczek z Wisły przegrał tylko z rewelacyjnym Szwajcarem Simonem Ammannem (w środku). Wielkiego pecha miał Sven Hannawald, który walcząc o złoto, upadł i stracił medal na rzecz Mattiego Hautamaekiego.
Wczoraj o 19.31 wszystko było wiadomo. Adam Małysz jako pierwszy Polak zdobył drugi medal zimowych igrzysk olimpijskich. Skoczek z Wisły przegrał tylko z rewelacyjnym Szwajcarem Simonem Ammannem (w środku). Wielkiego pecha miał Sven Hannawald, który walcząc o złoto, upadł i stracił medal na rzecz Mattiego Hautamaekiego.
Jeszcze jeden medal Adasia to ogromny sukces - zapewniali wczoraj Opolanie, którzy w pubach oglądali olimpijski konkurs na skoczni K-120. Euforię wywołał nieudany skok Hannawalda.

Atmosfera oczekiwania na pierwszy złoty medal olimpijski Adama Małysza udzielała się wczoraj wszystkim. Setki kibiców w nadziei na sukces odbijało swój kciuk na tablicy NTO "Trzymaj kciuki za Adama Małysza" ustawionej w holu hipermarketu Real. Każdy chciał w ten sposób wesprzeć polskiego mistrza.

Nadzieje na złoty medal
są ogromne. Większość Opolan jest przekonana, że Adam go zdobędzie - mówiła nam wczoraj Marta Szlachetka, współpracownica NTO, która dyżurowała przy tablicy. Kciuki można było odbijać do godziny 17. Zrobiło to kilkuset Opolan. Większość dopisywała także życzenia dla skoczka: "Adaś, wygraj" - prosiła babcia Zosia. "Adaś, leć dalej niż na pocztę" - proponowała Ewelina z Wójcic.
Były też życzenia pomyślnych wiatrów oraz lotów dłuższych niż bocianie. Na naszą tablicę wpisywali się także obcokrajowcy. Małyszowi życzono zwycięstwa w językach angielskim i rosyjskim.
- Adam jest moim wielkim faworytem. Wierzę, że zdobędzie złoto - zapewniał na kilkanaście minut przed rozpoczęciem konkursu Tomasz Chojnowski. Jako jeden z ostatnich kibiców złożył odcisk kciuka na naszej tablicy.
O godzinie 17.30, czyli w chwili rozpoczęcia zawodów olimpijskich, hipermarket Real opustoszał. Nieliczni, którzy w tym czasie zdecydowali się na zakupy, mogli robić je w komfortowych warunkach. - Chyba wszyscy poszli oglądać Małysza. Nie zdarza się, aby o tej porze dnia było tak niewielu klientów - mówiła jedna z kasjerek, zdziwiona tym, że od dłuższej chwili nikogo nie musiała obsługiwać.

Tłok zrobił się
jedynie przy stoisku z telewizorami. Kilkadziesiąt osób wpatrywało się w ścianę monitorów pokazujących konkurs olimpijski. - Żona zamówiła sobie wizytę u fryzjera. Korzystam z okazji i oglądam konkurs - tłumaczy jeden z gości hipermarketu.
Wyniki pierwszej serii klienci Reala przyjęli ze spokojem. Jedynie po bardzo dobrym skoku młodziutkiego Szwajcara wszyscy ze zrozumieniem kiwali głowami. Występowi polskiego mistrza nie towarzyszyły okrzyki: "Leć!!!".
- Ale w drugiej serii będzie lepiej. Musi być lepiej - zapewniał samego siebie jeden z kibiców.
Zupełnie inna atmosfera panowała w tych opolskich pubach, gdzie wystawiono telewizory. Zresztą tylko te lokale mogły liczyć wczoraj na gości. Pustkami świecił natomiast fast foody w centrum miasta, gdzie zamiast sportu zwyczajowo proponuje się gościom wideoklipy.
- Jest ogromna szansa na złoty medal - zapewniał Grzegorz Raduszewski, który oglądał konkurs w pubie na opolskim "Toropolu". Lokal pękał wczoraj w szwach. Wszystkie miejsca przy stolikach obok zamontowanego tam telebimu były od dawna zajęte. - Adam na pewno wytrzyma presję psychiczną. Tylko czy dobrze skoczy? - zastanawiał się przed drugą serią Piotr Król.

Nastroje wśród gości
lokalu były bardzo podobne do tych, które towarzyszyły konkursowi w Zakopanem. Kibice z euforią przyjmowali każdą migawkę telewizyjną z Adamem Małyszem. Pojawiającego się na ekranie Svena Hannawalda witało przeciągłe "buuuuu!!!".
Prawdziwe emocje zaczęły, gdy na rozbiegu pojawił się Adam Małysz. "Leeeeeć!!!!" - kibice krzyczeli na długo przed tym, zanim polski skoczek wzbił się w powietrze. Po skoku Małysza zapanowała umiarkowana radość. - Będzie medal - zapewniano się nawzajem. Wszyscy bili brawa.
Nastrój pogorszył się, kiedy Polaka wyprzedził Simon Ammann. Byłoby prawdopodobnie jeszcze smutniej, gdyby Sven Hannawald skoczył lepiej.
W chwili gdy Niemiec omal nie upadł, gości lokalu ogarnął szał radości. Ludzie obejmowali się i całowali. Gdy na ekranie pojawił się wynik Niemca, cała sala ponownie ryknęła z radości.

- Los chciał, żeby Hannawald przegrał
Gdyby ustał, miałby medal - mówił Michał Durkalec, który wraz z kolegą Pawłem Zmysłą cieszył się ze srebrnego medalu Adama Małysza. - Nikt nie może mówić, że Adaś zawiódł. To cudowny sukces. 30 lat czekaliśmy, aby Polska zdobyła medal na zimowej olimpiadzie. Teraz mamy dwa - krzyczał podekscytowany Paweł.
- Na kogoś takiego jak Adaś czekaliśmy bardzo długo. To niepozorny człowiek z Wisły, który odnosi wielkie sukcesy. Ktoś o podobnej klasie pojawi się w Polsce za 40 lat. Dlatego kochamy Małysza i nikt nie będzie narzekał na srebrny medal - przekonywali obaj kibice.
Zapewniali także, że niewielki niedosyt spowodowany brakiem złota Adam odbije sobie, zdobywając Puchar Świata i tytuł mistrza świata w lotach narciarskich. - Choć prawdę mówiąc, małolat ze Szwajcarii nie musiał odbierać nam drugiego złotego medalu. Mimo że mu się należał - stwierdzili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska