Szokujące skargi na szpital w Opolu. Zanieśliśmy je marszałkowi

Redakcja
- Szkoda, że autorzy tych skarg od razu nie przyszli do mnie, na pewno bym ich nie zignorował - zapewniał wicemarszałek Kolek, odbierając listy od dziennikarki nto, Mireli Mazurkiewicz.
- Szkoda, że autorzy tych skarg od razu nie przyszli do mnie, na pewno bym ich nie zignorował - zapewniał wicemarszałek Kolek, odbierając listy od dziennikarki nto, Mireli Mazurkiewicz. Paweł Stauffer
Redakcja dostaje mnóstwo sygnałów od rozżalonych pacjentów opolskiego szpitala. Pokazaliśmy je Romanowi Kolkowi, odpowiadającemu za służbę zdrowia.

- Zapoznam się z tymi skargami, ubolewam, że pacjenci nie zgłosili się z nimi do mnie, bo na pewno podjąłbym działanie - deklaruje Roman Kolek, który w zarządzie województwa odpowiada za służbę zdrowia. Wicemarszałek dodaje, że od kiedy, po fatalnym w skutkach porodzie żony opolskiego olimpijczyka, o szpitalu przy ul. Reymonta w Opolu zrobiło się głośno, on sam odbiera niepokojące sygnały, ale od... polityków.

- Mówią, że do ich biur trafiały kobiety i skarżyły się, że lekarze lepiej traktowali te pacjentki, które wcześniej leczyły się u nich prywatnie. Żałuję, że nie wiedziałem o takich głosach wcześniej - mówi. Teraz wicemarszałek chce sprawdzić, ile ciężarnych korzysta z opieki lekarza w ramach NFZ i czy np. po jednej wizycie nie przechodzą do prywatnych gabinetów.

Jedna z naszych czytelniczek (nazwisko do wiadomości redakcji), która rodziła w szpitalu przy ul. Reymonta pisze, że “warunki panujące na oddziale patologii ciąży, np. ustawianie kolejek 20 pacjentek bez majtek, bo doktor nie lubi czekać, są uwłaczające.

Kobieta skarży się, że lekarze igrają z życiem dzieci i ich matek oraz, że brak im empatii: - Usłyszałam kilka razy, że pierworódka ma rodzić 12 godzin i więcej, i że przesadnie odczuwam ból (to było już pełne rozwarcie). Mężowi odmówiono wejścia na salę. Ja nie mogłam wyjść do toalety, nie miałam jak wezwać pomocy, bez wody i jedzenia, a do tego wymiotowałam ze zmęczenia. Obraz rozpaczy...

Ostatecznie poprosiła o znieczulenie, czując, że skoro ból jest silny już na początku, to nie da sobie rady.

- Pierwsze pytanie, jakie usłyszałam, to czy mam 600 zł - opisuje czytelniczka. - Badano mnie przy przyjęciu i po godzinie, a potem, choć byłam tam już 6 godzin, już nie. I wtedy dopiero się okazało, że te bóle to były skurcze parte i dziecko zaraz się urodzi. Nikt nie wiedział o pełnym rozwarciu, bo nikt mnie nie badał. Do tego zarażono mnie wirusem brodawczaka, sfałszowano dokumentację medyczną (w wypisie wpisano m.in. USG, którego nie miałam ani razu) i zostawiono bez jedzenia na całą noc po porodzie, bo skoro to było o 21.00, to się kolacja nie należy...

Kobieta mówi, że szczęśliwie jej dziecko podczas porodu nabawiło się “tylko" naczyniaków, w tym naczyniaka na oku. Dziś jest pacjentką szpitala w Krapkowicach.

To tylko jedna z historii, którą przekazaliśmy marszałkowi (oczywiście nie ujawniając nazwisk czytelników). Roman Kolek zainteresował się również sprawą, którą opisywaliśmy na łamach nto. Nasz czytelnik informował, że po tym, jak poskarżył się na ordynatora (tego, który w środę został odwołany) lekarz pojawił się u jego żony i kazał wycofać skargę. - Poprosiłem dyrekcję o wyjaśnienie tej sprawy. Teraz czekam na ustalenia - mówi Roman Kolek.

Wicemarszałek uważa, że dla poprawy sytuacji w szpitalu należy jak najszybciej przeprowadzić wewnętrznego szkolenia, które... nauczy personel empatii. Na sugestię, że empatia powinna być wpisana w zawód lekarza, odpowiada, że w praktyce wcale to oczywiste nie jest.

- W poprzednim systemie, niezależnie od tego jak się pracowało, dostawało się pieniądze, a to zrodziło pewne nawyki, z którymi trzeba walczyć - przekonuje Roman Kolek. - Dzięki takim szkoleniom mam nadzieję, że personel będzie w stanie lepiej wsłuchać się w potrzeby pacjentek.

Zorganizowaniem grupy specjalistów, którzy przeszkolą personel, ma się zająć Mira Olszewska, psycholog i pełnomocnik zarządu województwa ds. przeciwdziałania narkomanii.

Zarząd województwa obawia się, że ujawnione nieprawidłowości mogą spowodować, iż kobiety będą bały się rodzić w opolskim szpitalu.

- Strefa demograficzna zadziała tylko wtedy, jeśli kobiety będą chciały rodzić dzieci. Zachęcić do tego może je nie tylko stabilna sytuacja na rynku pracy, ale również to, że w ciąży będą czuły się bezpiecznie. Ten czas ma być dla nich miłym przeżyciem - argumentuje Roman Kolek.

Dlatego wicemarszałek zaproponował dyrekcji szpitala, aby w porodach mogli uczestniczyć lekarze, którzy prowadzili ciążę danej pacjentki (jeśli pracują poza szpitalem).

Aby zmniejszyć obawy kobiet przed rodzeniem, marszałek zastanawia się również nad wprowadzeniem... znieczulenia na życzenie. Miałoby być ono finansowane nie z NFZ, ale z pieniędzy pozyskanych na działanie strefy demograficznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska