Anonimową informację o przymusowej liście poparcia dla burmistrza Jana Woźniaka, która krąży wśród pracowników magistratu dostała w piątek nto i kilka lokalnych gazet. Wynika z niej, że ludzie podpisują, bo boją się utraty pracy.
W urzędzie nikt informacji o liście nie potwierdza. Mówi o niej natomiast Marian Maziarz, główny konkurent Woźniaka do burmistrzowskiego fotela.
- Nie ukrywam, że do mnie także dzwoniono w tej sprawie - przyznaje. - To był jeden telefon od osoby, której krewny pracuje w otmuchowskim urzędzie.
Maziarz wierzy swojemu informatorowi: - W polityce wszystkie chwyty są dozwolone.
Nie chce ujawnić nazwiska ani zbulwersowanego pracownika, ani innych, którzy burmistrza się nie boją i mogliby opowiedzieć o przedwyborczej agitacji.
- Jestem kandydatem, powinienem zabiegać o głosy, a nie bawić się w prokuratora - ucina Marian Maziarz.
Jan Woźniak o liście mówi: wierutna bzdura.
- Nie jestem naiwny, by wśród swoich pracowników zbierać podpisy poparcia - denerwuje się. - To by było nie fair, jestem na to zbyt poważny. Zresztą w urzędzie jest zaledwie 30 osób, a ja potrzebuję kilkuset podpisów.
Woźniak podkreśla, że nikt w jego imieniu nie ma upoważnienia, by krążyć wśród urzędników z listą, osobiście też tego nie robił. Urzędujący burmistrz podejrzewa, kto rozsiewa wieści, ale oficjalnie wskazywać nie chce.
Tymczasem sztab wyborczy Mariana Maziarza zapowiada, że będzie dokumentować każdy incydent i zgłaszać opolskiej komisji wyborczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?