Konwencję Rady Europy o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej zaaprobował na początku lutego polski Sejm. Teraz zgodę musi wydać jeszcze Senat i zaakceptować prezydent.
Przeciwny ratyfikacji jest jednak klub Prawa i Sprawiedliwości, który zwraca uwagę na rażące rozbieżności.
- To ciuciubabka, a nie ratyfikacja - stwierdza Krzysztof Szczerski z PiS w rozmowie z dziennikarzem Agencji Informacyjnej Polskapresse. - Nie może być tak, że istnieją trzy wersje tekstu konwencji. Oryginał jest angielsko-francuski, ale tłumaczenia są niejednoznaczne. Inaczej brzmi treść tłumaczenia w kancelarii premiera, a inaczej projektu sejmowego - dodaje.
W kilkunastu artykułach konwencji występują poważne różnice pomiędzy tłumaczeniami. W liście posłów PiS, skierowanym do Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu, możemy przeczytać, że "konwencja budzi kontrowersje środowisk prawniczych".
- Spójrzmy na przykład na artykuł szósty, który mówi, że państwo członkowskie bierze na siebie odpowiedzialność za, i tu jeden tekst mówi, "pełne usamodzielnienie się kobiet", a drugi, "wzmocnienie pozycji kobiet" w społeczeństwie. Rozdźwięk jest dość wyraźny - podkreśla Szczerski. - Podobnie rzecz ma się z interpretacją pojęcia gender. Czy jest to po prostu płeć czy społeczne rozumienie ról kobiet i mężczyzn. Takie kwiatki muszą być ujednolicone - mówi poseł PiS w rozmowie z AIP.
- Nad wdrożeniem konwencji będzie czuwać grupa GREWIO i musimy dokładnie wiedzieć, do czego się zobowiązujemy. Jeżeli tekst konwencji nie będzie ujednolicony, to tak jakbyśmy podpisywali ratyfikację w ciemno - tłumaczy Szczerski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?