Drewniane narzędzia rolnicze, stare rowery, tysiące naczyń i zabawek, przedwojenna młockarnia, a nawet szkolna salka z lat 1945-1960. Łatwiej byłoby wymienić rzeczy, których u pani Franciszki nie ma, niż te, które zgromadziła.
W szkolnej salce stoją drewniane ławki, na nich kałamarze z atramentem i wieczne pióra. Każdy odwiedzający może się przekonać, że tym naprawdę dało się pisać. Wśród mnóstwa starych zeszytów, książek i plansz jest nawet pożółkła ściąga.
- Zbieraliśmy to wszystko z mężem przez ponad 30 lat - wspomina gospodyni prywatnego skansenu w Głębocku. - Mile widzianymi gośćmi są tutaj dzieci. To dla nich nie tylko interesująca lekcja historii, ale też frajda, bo mogą upiec u mnie kiełbaskę, porzucać podkowami i poganiać po ogrodzie. Niestety, szkolne wycieczki coraz rzadziej tutaj zaglądają.
Do skansenu pani Franciszki przyjechaliśmy rowerami i pewnie dlatego szczególnie rzuciła nam się w oczy kolekcja starych jednośladów i lamp rowerowych na świeczkę, karbid i naftę.
Skansen pani Drozdowej to obok czystego i coraz popularniejszego kąpieliska obowiązkowy punkt wizyty w Głębocku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?