Ultimatum syndyka

Klaudia Bochenek
W piątek 900 pracowników Nysy Motor otrzyma wypowiedzenia. Ludzie będą mieli pięć dni na przyjęcie proponowanych warunków.

Wypowiedzenia będą wręczane w najbliższy piątek. Ci, którzy je otrzymają, będą mieli teraz dwie możliwości: przyjąć zwolnienie ze skutkiem natychmiastowym bądź odwołać się i otrzymać wówczas wypowiedzenie w normalnym, czyli najczęściej trzymiesięcznym terminie. W pierwszym przypadku zasiłek dla bezrobotnych otrzymają w miesiąc po zarejestrowaniu się, jeśli natomiast "popracują" dłużej, będą mieli szansę na większe pieniądze. - Wątpię, czy ktokolwiek zgodzi się na proponowane przez syndyka warunki rozwiązania umowy - zastanawia się jedna z pracownic zakładu. - Korzystne są bowiem tylko dla tych, którzy kwalifikują się do otrzymania świadczeń i zasiłków przedemerytalnych. A ci dawno już stąd odeszli...

Zdaniem Jarosława Marczyńskiego, pełnomocnika syndyka masy upadłościowej, w zakładzie może znaleźć pracę około dwustu osób. Będą to głównie pracownicy ochrony - ci, którzy znajdą zatrudnienie przy inwentaryzacji oraz niezbędne służby energetyczne. Zatrudnienie zagwarantowane jest głównie dla osób, które w ciągu najbliższych sześciu miesięcy nabędą uprawnienia do świadczeń przedemerytalnych.
Te i inne sprawy wyjaśniane były na wczorajszym wiecu, który odbył się przed siedzibą związków. Zebranie miało bardzo burzliwy przebieg. Załoga domagała się zapewnienia, że szybko otrzyma pieniądze i nie dowierzała syndykowi, który twierdził, że zapewnia je fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych.
- Dosyć mamy tych waszych obietnic! - denerwowali się pracownicy. - Przecież syndyk powiedział nam, że kasa jest pusta, to skąd weźmiecie na to wszystko pieniądze?
Pojawiły się również wątpliwości co do przyszłości spieniężonego majątku Nysy Motor, który de facto formalnie należy do Warszawy. - Co będzie, jeżeli Warszawa upomni się o kasę, a my z tego nie będziemy mieli nic? - pytali pracownicy.

Temperatura spotkania nie opadła nawet po tym, jak Marczyński oznajmił, że w środę wybiera się na rozmowy z ministrem pracy w Warszawie. Ministerstwo obiecało bowiem, że fundusze na zaległe wynagrodzenia dla załogi Nysy Motor przekaże w trybie pilnym do kasy opolskiego gwarantowanego funduszu świadczeń pracowniczych. - Zobaczymy te pieniądze jak świnia niebo - ironizowali między sobą pracownicy.

Większość załogi jest załamana swoją sytuacją. Ludzie sami już nie wiedzą, do kogo mieć pretensje, kogo oskarżać, a do kogo zwracać się o pomoc. Padają ostre słowa i zdecydowane deklaracje. - Nie czuję się już Polakiem - stwierdził z goryczą jeden z pracowników. - Wolę być parobkiem u Niemca niż szmatą w tym kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska