Na ich szczęście rywale nie potrafili wykorzystać prezentów, jakie otrzymywali pod bramką Victorii. W 29. min w końcu padła bramka, ale nie z tej strony z której się jej spodziewano. Tomasz Parkoła wykazał dużo przytomności przed bramką Orła i skierował piłkę obok bezradnego bramkarza.
- Pierwsze pół godziny to chaos z naszej strony - mówił trener Orła Maciej Lisicki. - Dopiero po utracie gola zaczęliśmy grać to co chciałem. Orzeł szybko odpowiedział i Mateusz Niepras, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego, strzałem głową pokonał Dawida Pacholarza.
- Liczyłem, że po przerwie będziemy kontynuować nasza dobrą grę - kontynuował Lisicki - Tym bardziej, że objęliśmy prowadzenie. Ale rywal wyrównał i złapał wiatr w żagle. Na początku drugiej odsłony w polu karnym faulowany był Marcin Piechaczek, a "jedenastkę" wykorzystał Mariusz Staniów. Za chwilę znów był remis. Miejscowi uwierzyli w zwycięstwo i zaczęli odważniej atakować.
Nie mieli jednak w kilku sytuacjach szczęścia. Tuż po wejściu na boisko Szymon Kucia miał dwie znakomite okazje, ale w obu przypadkach przegrał pojedynek z bramkarzem. Były też dwie sytuacje, po których gospodarze domagali się rzutu karnego, ale sędzia był innego zdania.
W końcu nadeszła 85. min. Piechaczek dośrodkował, a piłka leciała wprost w ręce Pacholarza, ten jednak popełnił fatalny błąd, nie zdołał jej opanować i wpadła ona do bramki. - Zabrakło szczęścia - nie krył rozczarowania Paweł Kwiatkowski z Victorii, jeden błąd i straciliśmy punkty, a gdyby sędzia zauważył wcześniej faul w polu karnym, to trzy punkty mogły być nasze.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?