W Biurze Ochrony Rządu trzeba pilnie zmienić mentalność i mechanizmy awansu

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Jerzy Dziewulski.
Jerzy Dziewulski. Fot. Marcin Obara
Rozmowa z Jerzym Dziewulskim, policjantem, antyterrorystą, byłym szefem ochrony osobistej prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Pęknięta opona w aucie prezydenta, wypadek limuzyny ministra Macierewicza oraz auta premier Szydło w Tel Awiwie i w Oświęcimiu. Rząd powinien przyjąć – jak chciał ktoś z internautów – kryptonim „Kraksa”?
Jestem przeciwny takiej generalnej ocenie. Sprawa Macierewicza nie jest sprawą BOR, wypadek w Tel Awiwie to raczej odpowiedzialność Izraela. Ale każde z takich wydarzeń pobudza wyobraźnię, zwłaszcza tych, co się na tym znają, bo w tym robili.

Proszę z tej perspektywy opisać wypadek w Oświęcimiu.
Ktoś, kto jechał samochodem z panią premier, wykonał kretyński manewr, skręcając w lewo i bez kontroli przywalił w drzewo. A ja pytam: A gdyby tam nie było drzewa, tylko przystanek, a na nim ludzie? Jarosław Zieliński, mój ulubiony wiceminister spraw wewnętrznych, polonista z wykształcenia, tłumaczy, że to jest rodzaj taktyki i przed nadjeżdżającym samochodem trzeba było zrobić unik. Jak Boga kocham, ktoś zwariował.

To jak powinien się zachować kierowca?
Nie tylko ja, który chroniłem prezydenta Kwaśniewskiego i mam licencję wyścigową, ale wszyscy fachowcy są zgodni. Gdyby kierowca tylko trzymał kierownicę prosto, samochód, który uderzył w auto pani premier, odbiłby się jak od ściany. A tak efekt jest następujący: Jeden z moich przyjaciół, który zajmuje się sprzedażą fiatów, mówi, że lepszej reklamy w życiu nie widział. Seicento, które uderzyło w rządowe auto ma urwany zderzak, a audi nadaje się do kasacji. I z tego jeszcze można się śmiać. Tylko że manewr - którego broni minister, powtarzając to, co usłyszał od podwładnych i próbuje chronić ich tyłki - spowodował zagrożenie życia pani premier RP.
Co się powinno zmienić w Biurze Ochrony Rządu?
Jest zachwianie równowagi w kierownictwie BOR-u. Problemem jest sposób mianowania ludzi na kierownicze stanowiska. Aleksander Kwaśniewski jako prezydent nie zmienił szefa BOR przez rok. Zdjęliśmy go później, kiedy pani Kwaśniewska została w Paryżu uderzona tortem. Dziś obowiązuje sposób mianowania przyjacielsko-kolesiowski. Każdy z szefów BOR-u był kiedyś kierowcą. Bo największą radością oficera BOR-u, jest dostać dobrego szefa, na przykład znaczącego ministra, do samochodu. Jak się jeździ z takim człowiekiem, łatwo go kupić i w pewnym momencie poprosić o awans. Przecież osoba ochraniana rozmawia w aucie przez telefon, prosi o zrobienie zakupów, prowadzi życie towarzyskie itd.

A jak powinno być?
Szefów BOR-u nie powinno się wybierać na tej podstawie, że ktoś ich promuje, tylko na podstawie kart ocen, które wszyscy funkcjonariusze mają. Bo to one pokazują, kim dany facet naprawdę jest. Mianowania po uważaniu, a nie według jakości służby, nie wymyślił PiS. Ten problem trwa od wielu lat. Kiedy PiS pierwszy raz był u władzy, robił to samo, co poprzednicy. Nie jest więc tylko spadkobiercą, ale kontynuatorem tej złej praktyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska