W pogoni za lepszym światem

Mak
Cesarz Japonii - projekt Jadwigi Mydlarskiej-Kowal (scena ze spektaklu teatru z Wrocławia).
Cesarz Japonii - projekt Jadwigi Mydlarskiej-Kowal (scena ze spektaklu teatru z Wrocławia).
"Córka Króla Mórz", którą wczoraj pokazał Wrocławski Teatr Lalek, została już wyróżniona prestiżowymi nagrodami.

Tekst szczecińskiej autorki, Żywii Karasińskiej-Fluks (opolanie pamiętają zapewne sceniczną wersję jej "La Kukaraczy") kilka lat temu wygrał konkurs na utwór dramatyczny dla sceny lalkowej. Jego inscenizacja zdobyła zaś laury na IX Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, czego efektem był występ "lalek" z Wrocławia na scenie Teatru Narodowego w Warszawie.
Nagrodę specjalną za walory plastyczne przyznano wówczas także - nieżyjącej już scenograf Jadwidze Mydlarskiej-Kowal. I było to na pewno zasłużone wyróżnienie. Scenografia, każdy jej element, z kukłami na czele, to ogromny atut tego przedstawienia. Wszystko piękne, zwiewne, urzekające barwą i lekkością.
Sztuka Karasińskiej-Fluks wykorzystuje japońską legendę o rybaku Taro, młodzieńcu, który zakochał się w tytułowej córce władcy głębin, dla niej chciał porzucić ląd i swoich bliskich. Szybko przekonał się jednak, że nie dokonał dobrego wyboru. Chciał zmienić decyzję, ale każdy wybór ma swoją cenę. I Taro też musiał ją zapłacić.

Niewesołą refleksją, i to podaną w znacznie bardziej ascetycznej scenografii, raczy widzów również "Biały statek", drugi w konkursie spektakl zgłoszony przez gospodarzy festiwalu, Opolski Teatr Lalki i Aktora. To adaptacja powieści kirgiskiego pisarza Czingisa Ajtmatowa, którą na scenę przeniósł gość z Białorusi, Aleksiej Leliawski (premiera odbyła się rok temu). Rzecz dzieje się gdzieś w azjatyckiej wiosce. W tym surowym, ukrytym przed cywilizacją świecie dorasta 7-letni chłopiec. Wychowuje go dziadek Momun. To on opowiada wnukowi baśnie i legendy, rozpala jego wyobraźnię. I chłopiec coraz częściej ucieka w ten inny wymiar przed nieprzyjazną rzeczywistością.

"Biały statek" zabiera widzów w podróż po egzotycznej krainie, ale dotyka spraw nam bliskich, współczesnych, mówi o dzieciństwie pozbawionym rodzinnego ciepła, o biedzie i poniżeniu, o tęsknocie za lepszym życiem.

Dziś na festiwalu
Godz. 9.00 i 12.30 (przedstawienie konkursowe) - Carlo Collodi "Pinokio", reżyseria Zbigniew Lisowski; Teatr Lalek "Banialuka" z Bielska-Białej; duża scena Teatru im. Kochanowskiego.
Godz. 11.00 i 17.00 (przedstawienie konkursowe) - "O rybaku i złotej rybce" na podstawie A. Puszkina, reżyseria Czesław Sieńko; Teatr Baj Pomorski z Torunia; sala przy ul. Kośnego 1 a.
Godz. 12.00 - pokazy etiud studentów Wydziału Lalkarskiego z Wrocławia
Godz. 19.00 - "Wieża", autorski spektakl Grzegorza Kwiecińskiego; Teatr Ognia i Papieru z Łodzi; Studenckie Centrum Kultury, ul. Oleska 48.

Jedno pytanie
Wczoraj festiwal przekroczył półmetek, obejrzeliśmy już pięć spektakli konkursowych, za nami też kilka imprez towarzyszących. Jak pan ocenia to, co do tej pory zdarzyło się na XXI OFTL?

Odpowiada czeski reżyser Petr Nosalek (ma na koncie także spektakle zrealizowane w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora):
- Rozczarowało mnie trochę widowisko gości z Nowego Jorku, czyli Teatru La MaMa. Oczekiwałem czegoś więcej, tym bardziej że wiele innych przedstawień firmowanych przez ten teatr oglądałem na europejskich festiwalach. Spektakl "9 windows", owszem, porusza ważny temat, opowiada o emigrantach, ludziach wtłoczonych w inny świat, inną kulturę, ale... mnie to nie chwyciło za serce, nie wciągnęło. Co do przedstawień biorących udział w konkursie, to muszę powiedzieć, że bardzo mile zaskoczyły mnie obie inscenizacje teatru z Opola. Sztukę Dorsta "Jak Matołusz poszedł szukać olbrzyma" sam robiłem przed rokiem w Polsce, we Wrocławiu. Znam więc ten scenariusz i wydaje mi się, że Krystian Kobyłka, reżyser opolskiego spektaklu, świetnie uchwycił poetykę, specyficzny humor Dorsta. No, a już "Biały statek" Leliawskiego jest moim zdaniem po prostu niesamowity. To mądry teatr, który porusza widza w każdym wieku. Oglądałem wczoraj poranne przedstawienie w towarzystwie dzieci. Na początku hałasowały, wydawały się niezainteresowane tym, co działo się na scenie, a po paru minutach zapanowała cisza i skupienie.
"Śnieżkę", prezentowaną w Opolu w konkursie, widziałem wcześniej i rozmawiałem o niej z dziećmi. Były rozczarowane, bo to nie ta baśń, którą znają z lektury. "Córkę Króla Mórz" z kolei oglądałem w Opolu już po raz drugi. To precyzyjna robota i kolorowy teatr, który dzieci lubią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska