W powiecie brzeskim menele piją nagminnie na ulicach

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Winko w bramie, piwo na ławce, ćwiartka wódki w parku. Brzeska policja karze za to rekordowo często, ale pijących w miejscach publicznych nie ubywa.

Każdy mieszkaniec Brzegu, Grodkowa czy Lewina bez trudu wskaże miejsca, gdzie codziennie można spotkać panów pociągających wino prosto z butelki. Miłośnicy trunkowania pod chmurką mają swoje ulubione sklepy, ławki, skwery i ścieżki, miejsca w parku. Piją kilkadziesiąt metrów od szkół, koło placów zabaw i pod oknami.

Policja też zna te miejsca i mandaty sypią się w ogromnych ilościach.
- W 2009 roku ukaraliśmy za to ponad 2700 razy, co w przeliczeniu na liczbę mieszkańców daje najwyższą średnią wśród wszystkich powiatów w województwie - mówi Jan Minosora, zastępca komendanta powiatowego policji w Brzegu.

Na każdych 100 obywateli prawie trzech piło pod chmurką! I są to tylko ci, których policja lub straż miejska "nakryła" na gorącym uczynku. W Kluczborku ten wskaźnik wynosi 2,3, a np. w powiecie prudnickim mniej niż 1.

- To pokazuje skalę problemu z jednej strony i aktywność naszych policjantów z drugiej - zaznacza komendant Minosora. - Niestety, nie udaje się zmniejszyć tego zjawiska, dlatego w tym roku to nadal jest jeden z naszych priorytetów.
Jak podkreślają policjanci, mandaty często nie skutkują, bo z góry wiadomo, że nie ma potem jak wyegzekwować pieniędzy od bezrobotnych. Dlatego policja równie często kieruje wnioski do sądów. - Te mogą karać np. nakazując pracę na cele społeczne - tłumaczy Minosora.

Wszystko wskazuje jednak na to, że mieszkańcom pijący ludzie nie przeszkadzają. - W Polsce przyzwyczailiśmy się do takiego widoku. W naszej kulturze jest to akceptowalne, a osoby pijące na ulicy są ignorowane, bądź co najwyżej wzbudzają uśmiech - uważa Maria Mudrak, psycholog zajmująca się terapią uzależnień. - To prowadzi też do tego, że kiedy widzimy osobę leżącą na ulicy, automatycznie uznajemy, że jest pijana. Nie ma zwyczaju sprawdzania, czy to przypadkiem ktoś trzeźwy nie zasłabł, albo nie stracił przytomności.

Zdaniem psychologów, ograniczanie zjawiska picia na ulicy jest konieczne. - Bo młodzi ludzie z jednej strony są pewni, że ten problem ich nie dotyczy, że oni i tak się nie stoczą - dodaje Maria Mudrak. - A z drugiej uczą się poprzez modelowanie, że picie na ulicy to dobry sposób na spędzanie wolnego czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska