W szkole nie ma dzwonków na lekcje

fot. Krzysztof Strauchmann
- Na razie ten eksperyment nam się podoba - mówią uczennice z SP nr 1 w Głuchołazach.
- Na razie ten eksperyment nam się podoba - mówią uczennice z SP nr 1 w Głuchołazach. fot. Krzysztof Strauchmann
Dyrekcja podstawówki w Głuchołazach chce wypróbować metody wychowawcze Czechów. Zrezygnowano już z dzwonków

Od tygodnia w głuchołaskiej Szkole Podstawowej nr 1 dzwonek dzwoni tylko na początek każdej lekcji.

- Najpierw nam się to nie podobało. Baliśmy się, że bez dzwonków na przerwę nauczyciele będą przeciągać lekcje - przyznaje Patryk Wróbel, uczeń klasy VI. - Teraz widzimy, że nie przedłużają zajęć i już się przyzwyczailiśmy. Na przerwach jest ciszej, spokojniej, nie ma takiej bieganiny. Klasy są otwarte, uczniowie mogą w nich pozostać, pod okiem nauczycieli.

Dyrekcja i rada pedagogiczna "Jedynki" zdecydowały się na eksperyment wzorowany na zwyczajach zapożyczonych z czeskiej szkoły w sąsiednich Mikulovicach. Współpraca szkół trwa już 6 lat. W listopadzie ub. roku po raz pierwszy nauczyciele z Polski iCzech spotkali się na wspólnej konferencji poświęconej metodom wychowawczym i szkolnym obyczajom.

- Uderzyło nas, że w Mikulovicach w czasie przerw nie ma takiej bieganiny i hałasów jak u nas - mówi Teresa Chmiel, dyrektor SP nr 1.

W czeskiej szkole nie ma dzwonków ani na przerwy, ani na lekcje. Drugie śniadania wszyscy jedzą, siedząc w ławkach.
- Czesi uważają, że dzwonek wpływa na dzieci pobudzająco - komentuje Joanna Dudek, pedagog szkolny. - I u nas przez pierwsze trzy dni eksperymentu było ewidentnie ciszej.

Opinia

Opinia

Roman St'asny, dyrektor Zakladni Skoly w Mikulovicach:

- Do naszej szkoły chodzi ok. 300 dzieci w wieku od 6 do 15 lat. Tradycyjnie od lat dzieci w czeskich szkołach mają własne szafki, szatnie, gdzie zostawiają buty i zakładają papcie. Na lekcjach wychowania fizycznego obowiązuje druga para butów sportowych. Jeśli zaś chodzi o brak dzwonków na przerwy i lekcje, takie rozwiązanie stosują w powiecie jesenickim może dwie szkoły. W większości słychać normalne dzwonki. My zdecydowaliśmy się na zmianę rok temu i jesteśmy bardzo zadowoleni. Brak dzwonka podziałał na dzieci uspokajająco. Generalnie w organizacji pracy szkoły w Polsce i Czechach nie ma dużych różnic.

W mikulovickiej podstawówce ze względów higienicznych uczniowie nie mogą chodzić po korytarzach w obuwiu sportowym. Obowiązują klapki "laczki". A w nich nie da się biegać.

Gdy dziecko nie uważa na lekcji, przeszkadza, nauczyciel ma prawo zatrzymać je w szkole dodatkową godzinę. Pod jego kontrolą uczeń musi powtórzyć przerabiany materiał. Nauczyciel oczywiście uprzedza o tym rodziców.

- Taka "koza" funkcjonowała po wojnie jeszcze w polskiej szkole - przypomina dyr. Chmiel. - Zastanawiamy się nad jej wprowadzeniem.

Jeśli dziecko sprawia poważniejsze problemy wychowawcze, dyrektor wzywa rodzica do asysty w szkole. Ojciec czy matka biorą urlop i siedzą ze swoją pociechą na każdej lekcji i przerwie.

- Rzadko to stosują, ale po trzech dniach takiej asysty problem z najbardziej niegrzecznym uczniem się kończy - komentuje wicedyrektor Barbara Stecko.

Jeżeli uczeń opuści choćby dwa dni w miesiącu bez usprawiedliwienia, dyrektor informuje o tym władze gminy. A te w trybie natychmiastowym cofają rodzicom zasiłek rodzinny i inne zasiłki socjalne. W Głuchołazach jeden z uczniów wagarował przez trzy miesiące, a matka codziennie przychodziła do szkolnej stołówki po dotowany obiad.

W Czechach w ciągu kilku dni dyrektor szkoły za pośrednictwem władz lokalnych może umieścić ucznia sprawiającego poważne problemy w ośrodku wychowawczym. U nas ośrodki są przepełnione. Na miejsce miesiącami czekają nawet młodociani przestępcy z sądowymi wyrokami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska