W szpitalu na Wodociągowej brakuje łóżek i lekarzy

Redakcja
Barbara Mikolas nie ma pretensji, że jej Emilka spędziła noc na szpitalnym korytarzu.
Barbara Mikolas nie ma pretensji, że jej Emilka spędziła noc na szpitalnym korytarzu. fot. Sławomir Mielnik
Jedyny w regionie oddział neurologii dla dzieci i młodzieży w Opolu ma tylko 24 łóżka. Gdy pacjentów jest więcej, muszą leżeć na korytarzu.

Oddział przeżywa wyjątkowe oblężenie. W środę musiał przyjąć trzynastu nowych pacjentów. A na sali wszystkie łóżka były już zajęte.

- Działy się tu dantejskie sceny, bo wszyscy rodzice chcieli, żeby ich dzieci zostały w szpitalu, a my musieliśmy znaleźć dla nich miejsce - opowiada dr Mariusz Wierzbicki, ordynator oddziału neurologii dla dzieci i młodzieży Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego w Opolu. - Dostawiliśmy więc dodatkowe łóżka na korytarzu, bo nie mogliśmy przecież małych pacjentów odesłać do domu.

Takie rozwiązanie nie dla wszystkich rodziców było do przyjęcia. Padały komentarze: - To koszmar, to niedopuszczalne.

- Jestem zdziwiona tak wrogą postawą niektórych rodziców - mówi Barbara Mikolas z Ozimka, której ponad 2-letnia córeczka Emilia została przyjęta na oddział w środę i do wczorajszego ranka zajmowała jedno z łóżek na korytarzu. - Mnie zależało na tym, żeby moje dziecko było leczone. Nie miało dla mnie znaczenia, że nie ma dla niego miejsca na sali. To nie jest typowy korytarz szpitalny, tutaj jest bardzo ładnie, czysto. Emilka została otoczona wspaniałą opieką, przez cały czas mogę być przy niej. Zresztą już została przeniesiona na salę.
Dr Wierzbicki uprzedził rodziców, że ich dzieci co najmniej jedną noc spędzą na korytarzu.

Opinie

Opinie

Krzysztof Nazimek, dyrektor Zespołu Neuro-psychiatrycznego w Opolu:
- Na Opolszczyźnie brakuje neurologów dziecięcych, dlatego trudno byłoby otworzyć drugi oddział. Mamy ich najwyżej pięciu-sześciu. To zresztą problem ogólnopolski, bo pełne przygotowanie do tego zawodu trwa aż 9 lat. Najpierw trzeba zrobić specjalizację z pediatrii, a następnie - z neurologii. Były próby utworzenia takiego pododdziału w szpitalu w Krapkowicach, jednak zgodził się tam pracować tylko jeden neurolog.

Roman Kolek, zastępca dyrektora ds. leczniczych opolskiego NFZ:
- Ilość pieniędzy, jakie otrzymuje neurologia dziecięca w naszym województwie, przekracza kwoty przeznaczane na takie leczenie w innych regionach. Dlatego nie widzimy potrzeby otwarcia drugiego oddziału. Dążymy do tego, by bardziej rozwijało się lecznictwo ambulatoryjne. Najcięższe przypadki i tak trafiają do Centrum Zdrowia Dziecka i innych klinik.

Wczoraj udało mi się po części tłok rozładować - dodaje ordynator. - Było kilka wypisów do domu. Jednego chłopca wysłaliśmy do kliniki w Katowicach. Na korytarzu w tej chwili jest już tylko dwoje małych pacjentów.

Na oddziale pracuje tylko dwóch neurologów. Trzeci niedawno odszedł z pracy.
- Podziwiam tych lekarzy, którzy zostali - podkreśla dr Maria Waloszek-Brzozoń, zastępca dyrektora szpitala ds. leczniczych. - Bo oni dwoją się i troją, żeby oddział sprawnie funkcjonował. Czasem warunki są uciążliwe, ale szpital nie jest niestety z gumy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska