Wielkie emocje w Grodkowie. Niestety szczypiorniści Olimpu przegrali

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Łukasz Gradowski (z piłką ) zdobył cztery gole dla Olimpu, choć rywale jemu i jego kolegom nie ułatwiali zadania.
Łukasz Gradowski (z piłką ) zdobył cztery gole dla Olimpu, choć rywale jemu i jego kolegom nie ułatwiali zadania. Marcin Sagan
Nasz zespół uległ wiceliderowi tabeli I ligi z Końskich 30-31.

Nadkomplet publiczności oglądając sobotnie starcie mógł sobie przypomnieć niedawne mistrzostwa świata i mecze Polaków. Dramaturgia była podobna jak w większości spotkań biało-czerwonych na imprezie w Katarze.

Ostatnie sekundy spotkania rozgrzały widzów do czerwoności. Goście w 57. min prowadzili 30-28 po tym jak zdobyli trzy bramki z rzędu. Olimp się podniósł. Gola zdobył kołowy Bartosz Żubrowski, a na 35 sekund przed końcem wyrównał Michał Piech.

Przyjezdni grali w osłabieniu. Na 13 sekund przed końcem ich akcję faulem powstrzymał Tomasz Biernat, za który dostał karę.Siły na parkiecie się więc wyrównały. Szczypiorniści wicelidera z Końskich na pięć sekund przed upływem czasu gry trafili do siatki, a zrobił to najskuteczniejszy w ich szeregach Bartosz Sękowski. Odpowiedzi grodkowian już nie było i to rywale mogli odtańczyć taniec radości. Nasi zawodnicy skryli twarze w dłoniach, nie brakowało też łez. Kibice docenili jednak wspaniałą postawę swoich ulubieńców dziękując im mimo porażki za grę rzęsistymi brawami.

- Takie porażki najbardziej bolą - stwierdził najskuteczniejszy w szeregach Olimpu Michał Piech. - Napracowaliśmy się, nabiegaliśmy, a tracimy gola decydującego o porażce tuż przed końcem i zostajemy z niczym.

Mecz stał na dobrym poziomie, a że było w nim wiele emocji, to był znakomitą promocją piłki ręcznej.

- Na pewno dla kibiców to było świetne widowisko - oceniał trener grodkowskiej drużyny Piotr Mieszkowski. - Ze strony szkoleniowej to nie był jednak nasz dobry występ. Graliśmy już dużo lepsze, choć oczywiście trzeba docenić klasę rywala. Gra się tak jak przeciwnik pozwala i stąd słabsze elementy w naszej grze. Przede wszystkim za dużo straciliśmy bramek. Obrona jest naszym znakiem firmowym, ale w tym meczu tak nie było. Żal mi strasznie chłopaków, bo walczyli do upadłego, a nie udało się zdobyć choćby punktu.

To nie był najlepszy występ w wykonaniu naszych bramkarzy. Brakowało im niezbędnego sportowego fartu.

- Przeciwnicy mieli więcej szczęścia - zaznaczał prawoskrzydłowy naszej drużyny Sebastian Kolanko. - Trafiali do siatki po rykoszetach, piłka odbijała się od słupków.

Początek spotkania nie był udany w wykonaniu gospodarzy. W 11. min przegrywali 2-6 i trener Mieszkowski wziął czas. Jego uwagi pomogły zespołowi, bo od tego momentu grał on koncertowo. Zbliżał się do rywali, a w 22. min po rzucie Krzysztofa Bujaka doprowadził do remisu. Imponować w wykonaniu Olimpu musiała zwłaszcza gra z kontry. W ataku pozycyjnym grodkowianie też rozgrywali bardzo ciekawe akcje. Rzucenie mocnemu przeciwnikowi 16 goli w 19 minut to spory wyczyn.

Początek drugiej odsłony niestety, tak jak pierwszej, był znów nieudany. Przyjezdni zdobyli cztery gole i objęli w 36. min prowadzenie. Naszym gra szła wyjątkowo opornie. Do 50. min rzucili tylko pięć goli i wówczas przegrywali 23-26. Sygnał do odrabiania strat dał lewoskrzydłowy Paweł Chmiel. W ciągu czterech minut rzucił trzy gole, po jednym dodali: Łukasz Gradowski i Piech z karnego. Na sześć minut przed końcem znów więc Olimp prowadził (28-27). W dramatycznej końcówce górą byli jednak goście.

- Graliśmy zbyt nierówno - zaznaczał Piech. - Zdarzały nam się przestoje, kiedy zdobywaliśmy za mało bramek i to na pewno zaważyło o naszej porażce.

- W tym meczu było niemal wszystko co lubią kibice - przyznawał Chmiel. - Zabrakło jednak tego co najważniejsze czyli zwycięstwa.
Porażka z zespołem z Końskich mocno ogranicza szanse Olimpu na zajęcie 2. miejsca w końcowej tabeli premiowanego grą w barażach o ekstraklasę. Traci już do zespołu z Końskich cztery punkty, a ma też od niego gorszy bilans bezpośrednich spotkań.

- Na pewno przed sezonem nikt nie liczył, że włączymy się do walki o najwyższe lokaty - dodawał trener Mieszkowski. - Szkoda jednak tej porażki, bo wygrywając mogliśmy się dalej poważnie liczyć.

Porażka z ekipą "Koni" przerwała świetną passę Olimpu. Miał on bowiem przed sobotnim starciem sześć zwycięstw z rzędu, a ostatni raz przegrał 19 listopada poprzedniego roku ze zdecydowanie najlepszą w lidze Gwardią Opole na wyjeździe. Jednocześnie grodkowianie stracili miano niepokonanych we własnej hali. W wcześniejszych meczach w roli gospodarzy siedem razy bowiem wygrywali i zanotowali dwa remisy.

Olimp Grodków - KSSPR Końskie 30-31 (18-15)
Olimp: Romatowski, Wasilewicz - Górny, Kolanko 6, Żubrowski 5, Chmiel 3, Bujak 1, Gradowski 4, Ogorzelec 2, T. Biernat 2, P. Biernat, Piech 7. Trener Piotr Mieszkowski.
KSSPR: Witkowski, Wnuk - Sękowski 8, Rurarz 3, Słonicki, Bodasiński 4, Pilarski, Maleszak 2, Napierała 7, Matyjasik 6, Krzywkowski, Bąk, Szczepanik 1. Trener Michał Przybylski.
Sędziowali: Kamil Poloczek (Dąbrowa Górnicza) i Michał Solecki (Bytom). Kary: Olimp - 6 min; KSSPR - 8 min. Widzów 400.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska