Wojewoda chce budować system ostrzegania przed powodzią dla całego Śląska

fot. Klaudia Bochenek
Do tej pory nie udało się policzyć strat po ostatniej powodzi.
Do tej pory nie udało się policzyć strat po ostatniej powodzi. fot. Klaudia Bochenek
Musimy stworzyć lepsze systemy ostrzegania meteo i hydrologicznego, a także nauczyć się mądrego sterowania tzw. kaskadą Nysy Kłodzkiej. Takie wnioski wyciągnął wojewoda Ryszard Wilczyński z ostatniej powodzi.

Wojewoda Wilczyński przedstawił te wnioski na konferencji prasowej. Zaczął od wyświetlenia zdjęć satelitarnych pokazujących ciepłe masy powietrza przemieszczające się nad Opolszczyznę znad Morza Kaspijskiego. Zaprezentował też wszystkie dane dostarczone w czasie powodzi przez systemy monitorowania zagrożeń, zarówno te polskie, jak i czeskie.

- Potrzebujemy bardziej precyzyjnych narzędzi - podsumował sytuację wojewoda.
- Od jakiegoś czasu pracujemy nad Opolskim Systemem Ostrzegania Przeciwpowodziowego. Być może obejmie on wszystkie śląskie województwa.

Zdaniem wojewody, pieniędzy na ten cel można poszukać w unijnym programie Infrastruktura i Środowisko albo w wojewódzkich funduszach ochrony środowiska trzech województw. Gdyby do systemu wciągnąć Czechów, to można by także sięgnąć po fundusze przeznaczone na współpracę transgraniczną.

Do zrobienia jest sporo. Trzeba ustawić radar meteorologiczny na Górze św. Anny oraz zbudować sieć posterunków opadowych i wodowskazów.
Kolejny problem to tzw. kaskada Nysy Kłodzkiej. Wojewoda nazwał ją "miękkim podbrzuszem Opolszczyzny". Ostatnia powódź pokazała, że nie potrafimy nią sterować. Przykład? Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej chciał zrzucać ze zbiornika w Nysie 400 metrów sześciennych wody na sekundę. Na żądanie wojewody Wilczyńskiego ograniczył się do 350. - Dzięki temu straty w Lewinie Brzeskim wyniosły 8 a nie 15 mln złotych - uważa wojewoda.
Co więcej, wcześniej przez całe 11 godzin zrzuty były znacznie mniejsze. - Choć można było bezpiecznie spuszczać więcej wody i przygotować zbiornik na nadejście fali. Będę ten temat badał - zapewnia Wilczyński.

Trzeci wniosek dotyczy metodologii liczenia strat. Urząd wojewódzki chce opracować zasady działania po katastrofie. - W tej chwili za dużo jest tu dowolności - mówi wojewoda. - W efekcie szacunki strat są bardzo niedokładne.
Przykładem może być gmina Pokój, gdzie początkowo mówiono o 400 poszkodowanych rodzinach, a do otrzymania rządowych zasiłków zakwalifikowano tylko 22 rodziny.

Jakie są ostateczne straty po ostatniej powodzi, jeszcze nie wiadomo. Wyliczają je specjalne komisje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska