Wygórowane ceny nad Jeziorem Nyskim

Klaudia Bochenek [email protected] 077 44 80 041
- Cóż, drogo tutaj - przyznają Agnieszka, Dawid i Krzysiek. - Na taki obiad można sobie pozwolić tylko raz na jakiś czas, ale jak ktoś przyjeżdża nad jezioro na tydzień, to już ma problem. (fot. Klaudia Bochenek)
- Cóż, drogo tutaj - przyznają Agnieszka, Dawid i Krzysiek. - Na taki obiad można sobie pozwolić tylko raz na jakiś czas, ale jak ktoś przyjeżdża nad jezioro na tydzień, to już ma problem. (fot. Klaudia Bochenek)
Za świeżą rybę, frytki i widok na rozkopany parking trzeba zapłacić ok. 40 złotych. To zdzierstwo - narzekają turyści.

Obiad na dwie osoby, do tego kilka piw i stówy nie ma już w portfelu. Powiedzmy, że raz na jakiś czas można sobie pozwolić, ale gdybym na dwa tygodnie tutaj przyjechał, to- bym z miejsca zbankrutował! - mówi Marcin Witkowski spod Opola, który miniony weekend spędzał nad nyskim jeziorem, zwanym riwierą.

Zobacz: O czym warto pamiętać wybierając się na urlop za granicę?

Choć podnyski Skorochów francuskiej riwiery wcale nie przypomina. Jezioro, plaża, pole namiotowe, campingi, jakiś sprzęt wodny i kilkanaście lokali gastronomicznych. A w nich ceny, faktycznie - jak na riwierze. Rybny półmisek - 27 zł, kotlet schabowy z dodatkami - 20 zł, kiełbasa z grilla - 10 zł, a kubek czystego barszczu... 6 zł.

- W Berlinie na Tropical Island obiad kosztuje niecałe 10 euro! A gdyby w Nysie liczyć sto złotych na tydzień, to za 14 dni pobytu zapłacę tyle, co za wczasy nad Morzem Śródziemnym z opcją all inclusiv - dodaje Joanna Kupczyk. - Powariowali z tymi cenami.

Szaleństwo ma na przykład smak pstrąga. Cena w menu wygląda niewinnie - 7 zł - bo podano stawkę za dekagramy. Do tego kilkanaście frytek i zestaw surówek. Facet się taką porcją raczej nie naje, a kobieta po takim obiedzie jakoś dotrwa do kolacji.

- Gdybym miała przesiedzieć tutaj tydzień, to na pewno zaopatrzyłabym się w jakiś biwakowy zestaw i sama gotowałabym posiłki - kwituje Agnieszka Winter z Berlina, która właśnie wpadła do jednej z nadjeziornych tawern na obiad. Za szczupaka, frytki, surówkę i piwo zapłaciła 40 zł i mimo, że na co dzień płaci w euro, twierdzi, że ceny na nyskiej riwierze przegonią stąd nawet przeciętnie zarabiającego Niemca.

Zobacz: Za zniszczony bagaż dostaniesz odszkodowanie

Stąd też większość wczasowiczów wpada do restauracji raz dziennie albo rzadziej. Za to na polu campingowym co rusz turyści ustawiają grilla i raczą się pieczonymi we własnym zakresie kiełbaskami, kupionymi w pobliskim sklepie w cenie 8 zł za kilogram.

Krzysiek z Brzegu właśnie zgłodniał i poszedł na obiad do pobliskiej restauracji.

- Ja też tylko na weekend. Drogo jest, to fakt, ale z drugiej strony każdy, kto spędza urlop nad wodą, musi liczyć się z tym, że to słono kosztuje - uważa Krzysiek. - To tak jak z kawą na stacji benzynowej. Jak nie chcesz płacić, to bierz do termosu. Niewielu tak robi.

Restauratorzy o tym wiedzą i dlatego dyktują takie ceny, żeby w sezonie dobrze zarobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska