Wygraliśmy dla Polski

Redakcja
Z Arturem Zawiszą, posłem PiS, członkiem komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Mirosław Olszewski

- Jest pan zaskoczony zwycięstwem Lecha Kaczyńskiego?
- Ależ skąd. Byliśmy tego prawie pewni już po pierwszej turze wyborów. Z analizy rozkładu głosów wynikało, że w drugiej turze na naszego kandydata zagłosuje elektorat Samoobrony i PSL.

- Nie jest nieco politycznie peszące wygrywać głosami Samoobrony?
- A dlaczego? Przecież to tacy sami wyborcy jak inni.

- Oczywiście, ale Andrzej Lepper mocno poniewierał PiS w trakcie swojej jeszcze kampanii. Mówił o was, że jesteście elementem układu, który nawzajem przekazuje sobie władzę, robiąc z wyborów farsę.
- Czym innym są słowa i retoryka pana Leppera, czym innym poglądy ludzi głosujących na Samoobronę. Moim zdaniem jest tam tak, że oni zadają bardzo właściwe i zasadne pytania, na które ich partia znajduje z uporem niewłaściwe odpowiedzi.

- Słyszę tu nutę zaproszenia dla elektoratu Samoobrony w szeregi PiS.
- Nie widzę niczego zdrożnego w tym, by ludzie, którzy dotąd głosowali na Samoobronę, teraz zaczęli spoglądać z sympatią na naszą partię. Mamy bowiem program, który pozwala rozstrzygać ich problemy i oczekiwania.

- I ta cała anty-PiSowa retoryka nie będzie im pamiętana?
- Przecież czcigodny kontrkandydat Lecha Kaczyńskiego też nie stronił od mocnych słów w naszym kierunku, a już w pierwszym przemówieniu tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników prezydent złożył mu ofertę współpracy.

- Jeśli dobrze zrozumiałem, fotel marszałka Sejmu, czy tak?
- Też tak sądzę, ale ważniejsze wydaje mi się to, że Kaczyński zaproponował zakopanie kampanijnego topora wojennego. To jest najważniejszy powód, by patrzyć w przyszłość ze spokojem.

- Pana zdaniem temperatura tej kampanii nie zniszczyła widoków na koalicję rządzącą?
- Nie. Proszę pamiętać o tym, że kampania ma swoje specyficzne reguły, które każą podkreślać różnice, choćby tak naprawdę były niewielkie. I trudno się temu dziwić, bo przecież ludzie muszą wiedzieć, czemu właściwie powinni dokonywać wyborów. Teraz, jak przypuszczam, przyjdzie czas na łagodzenie różnic, ustalanie wspólnych celów.

- Podczas kampanii podzieliliście się - wzajemnie - na socjalistów i liberałów. Jak z takich przeciwieństw skleić wspólny obóz?
- Skoro Niemcom się udało pogodzić w wielkiej koalicji chadeków z socjalistami, to - abstrahując od tego, czy u nas ten podział jest podobny - czemu ma się nam nie powieść?

- Na przykład dlatego, że dwukrotnie upokorzona PO nie zechce wejść do koalicji. A arytmetyka wskazuje, że wtedy będziecie musieli szukać wsparcia w Samoobronie i LPR lub tworzyć rząd mniejszościowy.
- Oba ostatnie warianty nie są nawet brane pod uwagę. Rząd koalicyjny PiS i PO powstanie. Jesteśmy tego pewni.

- Tymczasem z kręgów PO dochodzą głosy, że jeśli partner miałby mieć i prezydenta, i premiera, i pewnie marszałka Sejmu, to jest to zbyt duża przewaga.
- To jakieś nieporozumienie. Szanujemy partnera i na pewno nie bylibyśmy skłonni konsumować zwycięstwa w sposób, który by go urażał.

- Nie obawia się pan skutków zbyt dużego zwycięstwa PiS? To czasami bywa kłopotliwe, gdy wygrywa się całą stawkę. Rodzą się złe pokusy?
- Nie obawiam się, bowiem jestem pewny, że rządy naszej koalicji będą korzystne dla Polski. Zwycięstwo jest dużym osiągnięciem, ale w tym sensie, że mamy gwarancje podążania w kierunku, który zaaprobowali Polacy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska