Wyhodował gruszki na wierzbie

Anna Listowska, Adam Pochroń
Robert Piątek i jego grusza wierzbolistna.
Robert Piątek i jego grusza wierzbolistna.
Robert Piątek, leśniczy z Jaźwina koło Staniszcz Wielkich, założył wspaniały ogród botaniczny. Jego prawdziwą pasją są irysy. Ma ich 600 odmian.

Irys jest kapryśną rośliną. Trzeba go naprawdę kochać, żeby odwdzięczył się pięknym kwiatem - opowiada Piątek. - Trzeba mu poświęcać dużo czasu i pamiętać, że co pięć lat musi mieć wymienioną ziemię.
Ten kwiat wymaga od hodowcy wyjątkowej cierpliwości. Siewka wysiana do ziemi z nasionka wschodzi dwa lata. Zanim roślina pokaże, jaki ma kwiat, mijają kolejne cztery. Dlatego ludzie często się do hodowli irysów zniechęcają.
- To były dla mnie najtrudniejsze lata - wspomina pan Robert. - Każdą doniczkę z siewkami trzeba dokładnie opisać, uważać, żeby się nie pomieszały. A ja nie używam komputera, wszystkie dane mam w głowie - dodaje z uśmiechem.
Sześć lat oczekiwania na pierwsze kwiaty z wyhodowanych przez siebie nasion to nie wszystko.
- Żeby uzyskać własną odmianę kwiatu, trzeba krzyżować rośliny przez dwadzieścia pięć lat - mówi leśniczy. - Przynajmniej o takim czasie mówią najlepsi na świecie holenderscy hodowcy.

Zanim nowa odmiana doczeka się uznania na rynku, hodowcy muszą się upewnić, że z każdego nasionka tej odmiany zakwitną identyczne kwiaty.
- I to jest moje największe marzenie. Chciałbym mieć swoją własną odmianę irysa - z błyskiem w oku zdradza pan Robert.
I to swoje marzenie zaczął realizować w 2000 roku. Wtedy posiał w inspektach pierwsze nasiona.
Zwykłych działkowców często zniechęca do hodowli irysów ich krótki czas kwitnienia.
- Jeden kwiat kwitnie dwa, trzy dni, cała kępa irysów może dwa, trzy tygodnie - tłumaczy pan Robert.
Tymczasem w leśniczówce Jaźwin kwiaty irysa są ozdobą przez trzy miesiące. Piątek tak podobierał ich odmiany, że kwitną jedne po drugich i cieszą oko zwiedzających. Bo ogród przy leśniczówce jest otwarty dla wszystkich. Oprócz irysów można tu znaleźć rośliny ze wszystkich kontynentów, od azjatyckiej Syberii po Amerykę Południową. O każdej z tych roślin pan Robert, mówiący o sobie: kolekcjoner roślin, potrafi ciekawie opowiadać. I to nie tylko o ich fizjologii czy innych fachowych danych. Zna też mnóstwo anegdot.

- Takie odmiany magnolii Japończysy sadzili wokół plantacji owocowych, bo ich kwiaty śmierdzą jak padlina - mówi leśniczy. - Zapach miał odstraszać małpy. Okazało się, że owoce magnolii stały się małpim przysmakiem i charakterystyczna woń kwiatów to dla nich przynęta.
Rośliny w ogrodzie leśniczego posadzone są według starannie przemyślanego klucza, ułatwiającego ich oglądanie i porównywanie poszczególnych odmian i gatunków. Buki, azalie, brzozy rosną obok siebie w kępach składających się z kilkunastu nawet odmian. Przy kolekcji wierzb Piątek lubi zatrzymać się na dłużej.
- Widzicie coś dziwnego? - zapytał nas, nie kryjąc rozbawienia. Ku naszemu zdumieniu wypatrzyliśmy wśród wierzbowych liści... malutkie gruszki.
- U mnie nawet gruszki na wierzbie rosną - śmieje się Piątek. - Ja się nie poddaję, staram się, by każda roślina się tu zadomowiła.
I to prawda. Zwiedzającego ogród zdziwić może kępa tropikalnego bambusa, meksykańskie opuncje czy gigantyczna trawa słoniowa.
- W tym roku się trochę nie udała - mówi zmartwiony Piątek, pokazując nam ponaddwumetrowe źdźbła. - W nich słoń by się nie schował, ale w zeszłym roku sięgały czterech i pół metra.

Każdy nowy gatunek w kolekcji to staranne studia nad rośliną. A jednak nie zawsze naukowe opisy zgadzają się z rzeczywistością w ogrodzie pana Roberta.
- Ten zawilec japoński według podręczników potrzebuje słońca i suchej gleby - opowiada. - Tymczasem marniał, przesadzałem go w kilka miejsc, aż zadomowił się w cienistym zakątku koło oczka wodnego. I pięknie rośnie.
Ogród Roberta Piątka ma 85 arów. Na jego pielęgnację poświęca codziennie co najmniej pięć godzin. Wszystko robi sam, bo niedoświadczona ręka może zniszczyć skarby hodowane wiele lat.

Niestety, oprócz ludzi szkodzą im grzyby i nornice.
- Nobla dla tego, który wynajdzie sposób na nornice - wzdycha Piątek. - Zniszczyły mi kilka cennych drzew, podgryzając korzenie.
Leśniczy walczy też z naszym klimatem. Niektóre okazy na zimę okrywa kilkoma warstwami - od styropianu przez maty słomiane po korę.
- Ale i tak najlepszą izolacją dla roślin przed mrozem jest śnieg - opowiada. - Tej zimy było go dużo, więc nawet te najbardziej delikatne przetrwały.
Najlepszym dowodem, że Robert Piątek "ma rękę" do roślin, jest to, że w jego ogrodzie rośnie ich ponad trzy tysiące różnych odmian i gatunków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska