Wyjadaczka miodu

Agnieszka Wawer-Krajewska [email protected]
Bardzo lubi szyć, grać na pianinie i podjadać mamie bakalie. - Najchętniej robiłaby to wszystko naraz - śmieje się Janina Porczyk z Kolonowskiego, mama Kamili, trzykrotnej mistrzyni świata w fitnessie.

Zaraz po ślubie rodzice Kamili zamieszkali w leśniczówce w Pionkach w Radomskiem. Tam przyszła na świat Kamila, jej starszy brat Tomek i młodsza siostra Lucyna. Leśniczy z żoną mieli małe gospodarstwo. Pani Janina nie pracowała, opiekowała się dziećmi w domu. - Pomysłów na psoty nie brakowało jej nigdy - opowiada mama Kamili. - Miała może kilka lat, gdy ze stajni sąsiadów wypuściła konie.
Zawsze trzymała z chłopakami, najwięcej czasu spędzała ze starszym o dwa lata bratem Tomkiem. - W spiżarce miałam schowany pięciolitrowy słój z miodem - uśmiecha się pani Porczyk. - Ani się nie obejrzałam, a miodu nie było. Nie wiem, ile im to zajęło, ale zorientowałam się już po fakcie. No i bakalie! Rodzynki, orzechy, figi znikały jak kamfora. Właściwie to mogłam być pewna, że nie będzie czego dodać do ciasta.

W szkole zawsze chciała być pierwsza. Miała swoje zdanie na każdy temat. Kiedyś na zabawie choinkowej nie znalazła pary w konkursie tanecznym, więc wywijała na parkiecie ze szczotką do zamiatania. Ma świetne wyczucie rytmu i muzyki. Choć nie chodziła do szkoły muzycznej, dobrze gra na pianinie. Wszystkiego nauczyła się sama.
Kamila od dzieciństwa miała zamiłowanie do pięknych strojów. Pani Janina opowiada, że sukienka do tańca była dobra tylko wtedy, gdy kręciła się jak parasolka. Do tej pory sportsmenka lubi zmieniać się w krawcową. Mama na gwiazdkę podarowała jej maszynę do szycia.
- Spódniczka czy bluzka musi mieć to "coś" - tłumaczy Lucyna, siostra Kamili. - Proszę spojrzeć, to spódnica uszyta przez Kamilę: prosty krój, długość do kolana, ale u góry na boku tylko paseczki z materiału, aby było widać biodro. Ja mam styl raczej stonowany, ona ekstrawagancki. Nie krępuje jej, gdy ludzie się przypatrują.

Kamila miała 9 lat, gdy pierwszy raz powiedziała rodzicom, że chce ćwiczyć akrobatykę sportową. Wówczas Porczykowie przeprowadzili się do kolejnej leśniczówki w okolice Chmielnika w Kieleckiem, a córkę wysłali na stancję do znajomych w Kielcach.
Czasem znajomi pytali Porczyków, czy nie za wcześnie posłali córkę w świat. - Przede wszystkim to było życzenie Kamili - opowiada pani Janina. - Może była mała, ale też dzięki temu stała się bardzo operatywna. Wszystkie moje dzieci są samodzielne. Lucyna mieszka w Koźlu w internacie i świetnie sobie radzi. Syn już od trzech lat pracuje w Londynie.

Lucyna Porczyk ze śmiechem wspomina, że siostra od zawsze stawiała sobie za cel, by znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Z jej uporem i determinacją związana jest rodzinna anegdota. Pewnego razu znajoma Porczyków wysłała małą Kamilę do sklepu po pełne mleko. Po jakimś czasie dziewczynka wróciła i z żalem stwierdziła: - Przejrzałam wszystkie butelki, ale żadna nie była pełna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska