Z czym dziś kojarzy się Sri Lanka?

fot. Archiwum prywatne
Pinnawela to sierociniec dla słoni i wielka atrakcja turystyczna. Trafiają tu „maluchy”, których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo zostały zabite przez kłusowników - mówią państwo Kubiccy.
Pinnawela to sierociniec dla słoni i wielka atrakcja turystyczna. Trafiają tu „maluchy”, których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo zostały zabite przez kłusowników - mówią państwo Kubiccy. fot. Archiwum prywatne
Sri Lanka z bajecznymi plażami i wszechobecnymi słoniami. Znana też jest ze znakomitej herbaty - mówi dr Janusz Kubicki, znany opolski lekarz. A prywatnie zapalony podróżnik.

Linia brzegowa tej malowniczej wyspy na Oceanie Indyjskim liczy ponad 1300 km. Biały piasek plaż i pochylone nad nim majestatyczne palmy przyciągają tu rokrocznie rzesze turystów z całego świata, którzy surfują, kąpią się w słońcu i słonych wodach oceanu.

Ale Cejlon, zwany tak do 1972 roku, kiedy to wyspa stała się niepodległym państwem, to nie tylko rajskie plaże i luksusowe hotele. To również kraj pełen śladów bogatej historii, sięgającej VI w. p.n.e., oraz miejsce, w którym żyją tysiące słoni. Według różnych obliczeń na Sri Lance, której powierzchnia liczy niecałe 67 tys. km kwadratowych, może być ich dwa, może nawet trzy tysiące. Są nieodłącznym elementem wszelkich uroczystości religijnych i parad.

Pięknie przystrojone biorą w nich udział ze względu na przypisywane im boskie cechy. Ale sprawiają też ludziom niemałe kłopoty. Każde zwierzę codziennie potrzebuje kilkaset kilogramów pożywienia. Szuka go, gdzie to tylko jest możliwe - również na polach. Słonie zjadają i tratują uprawy. Dlatego rolnicy żyjący na wyspie często budują na drzewach wokół swoich pól coś na kształt budek wartowniczych, a potem godzinami siedzą w nich i hałasują tak, by odstraszyć słonie z okolicy.

Sierociniec dla gigantów
W ostatnich latach tutejsze słonie stały się także atrakcją turystyczną. - Przyjezdnych cieszą zwłaszcza te, które można nakarmić, pogłaskać lub z którymi można się sfotografować - mówi prof. Janusz Kubicki, opolski lekarz i prorektor w Państwowej Medycznej Wyższej Szkole Zawodowej w Opolu. - Najlepsze miejsce na taki kontakt to sierociniec dla słoni niedaleko miejscowości Pinnawela.

Warto wiedzieć

Pinnawela to sierociniec dla słoni i wielka atrakcja turystyczna. Trafiają tu „maluchy”, których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo zostały zabite
Pinnawela to sierociniec dla słoni i wielka atrakcja turystyczna. Trafiają tu „maluchy”, których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo zostały zabite przez kłusowników - mówią państwo Kubiccy. fot. Archiwum prywatne

W ruinach Sigirya, twierdzy wykutej w skale, można podziwiać malowidła z półnagimi kobietami. Mogą to być damy dworu albo królewskie nałożnice.
(fot. fot. Archiwum prywatne)

Warto wiedzieć

* Turystów z Polski, którzy wybierają się na Sri Lankę, nie obowiązują szczepienia ochronne. Jest jednak kilka chorób, przed którymi po prostu warto się zaszczepić, lecąc w ten rejon świata. To wirusowe zapalenie wątroby typu A, wirusowe zapalenie wątroby typu B, tężec i błonica, choroba Heinego-Mediny, dur brzuszny, meningokowe zapalenie opon.
* W czasie pełni księżyca w barach na Sri Lance nie sprzedaje się alkoholu.
* Do świątyń nie można wchodzić w butach, nie można się też fotografować na ich tle.
* Na Sri Lance w 1926 r. z osadów rzecznych koło miasta Ratnapura znaleziono 400-karatowy szafir, który nazwano Blue Belle of Asia. Kamień ma podobno niepowtarzalny, pawi kolor i jest bardzo przezroczysty. Z tego powodu jest jednym z najbardziej chronionych kamieni szlachetnych świata. Znajduje się w sejfie kamieni szlachetnych w Wielkiej Brytanii.

Prof. Kubicki wraz z żoną w kilkunastohektarowym słoniowym bidulu byli podczas jednego z wakacyjnych wyjazdów.
- To absolutnie niezwykłe miejsce - nie kryje zachwytu opolanin. - Zupełnie młodych i trochę już odrośniętych słoniątek, których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo z rąk kłusowników, jest tam kilkadziesiąt. Podchodzą do turystów bardzo blisko, czasem wręcz pozują do zdjęć. Trudno się dziwić, skoro niemal każdy z odwiedzających ma kiść bananów. Owoce wciskają do rąk umyślni stojący dookoła i oczywiście natychmiast każą za nie płacić...

Jeszcze bardziej emocjonującym przeżyciem dla wielu jest możliwość obserwowania tych zwierząt podczas kąpieli w płynącej opodal rzece Ma Oya. - Wrażenia z chwili, gdy olbrzymie stado wbiega do wody, a następnie pluszcze się w niej z wyraźną radością, są niezapomniane! - zapewnia prof. Kubicki.

Zielone złoto Cejlonu
Mimo że herbata wydaje się nieodłącznym elementem krajobrazu Cejlonu, nie zawsze tu była. Przywędrowała na wyspę dopiero w XIX wieku wraz z Brytyjczykami, którzy do 1948 roku mieli tu swoją kolonię. Jej uprawa zaczęła się dopiero po tym, jak zaraza wyniszczyła plantacje kawy. Dziś to bez wątpienia najbardziej eksportowy produkt Sri Lanki. Jej plantacje znajdują się w wyższych partiach wyspy, na wysokości minimum 1000 m n.p.m. Pracują na nich w zasadzie wyłącznie kobiety. Zrywają z krzewów pojedyncze listki ręcznie, by wyrób nie stracił na jakości.

Dziennie można w ten sposób zebrać nawet 20 kilogramów! Potem liście są osuszane i fermentują. Z 10 tys. kilogramów świeżych pędów powstaje ostatecznie około 2,5 tys. kg herbaty. - Naprawdę pysznej - mówi prof. Janusz Kubicki. - A w dodatku na Sri Lance smakuje ona inaczej niż ta dostępna w Polsce. Jest delikatniejsza i subtelniejsza w smaku. To chyba zasługa tamtejszego klimatu.

Listki z przyciętych do około metra wysokości krzewów zbiera się średnio co tydzień, bo tak często w gorącym i wilgotnym klimacie Cejlonu rośliny te wypuszczają świeże pędy. Tak mocna eksploatacja może trwać nawet kilka lat. Potem drzewku trzeba dać odpocząć. Najbardziej znanym dla herbacianych turystów miejscem na wyspie jest położony na prawie 2 tys. m n.p.m. kurort Nuwara Eliya. Otaczają go malownicze plantacje, które najlepiej zwiedzać wczesnym rankiem. Im wyżej położone jest pole, tym lepsza (jaśniejsza i delikatniejsza) jest herbata.

Kamienna twierdza
Sri Lanka to nie tylko krajobrazy i dzika przyroda. To także wielowiekowa historia, której ślady można spotkać na każdym kroku. - Przykładem tego może być Sigirya, Lwia Skała. To tkwiąca na zupełnym pustkowiu ogromna, 200-metrowa góra, w której panujący tu w piątym wieku król Kassyapa zbudował sobie twierdzę - opowiada prof. Janusz Kubicki.

Był to władca ojcobójca, a zamek wybudował w obawie przed bratem, który uciekł do Indii, ale poprzysiągł zemstę za śmierć zamordowanego ojca. Kassyapa wykuł w kamiennej fortecy spichlerze i pomieszczenia na wodę, by przetrwać nawet kilkumiesięczne oblężenie. Zbudował też wokół zamku olbrzymią fosę i zlecił nieustanne, w dzień i w nocy, obserwowanie okolicy, tak by nie zaskoczyły go podchodzące wojska. Żołnierze stali na czatach na specjalnych, nie osłoniętych wykuszach. Jeśli któryś zasłabł z powodu upału czy zmęczenia, spadał w przepaść i ginął. Taki zabieg król zastosował po to, by strażnicy nie spali podczas wart.

- Na nic się to zdało. Gdy Mogallan po osiemnastu latach zbierania sił najechał brata, ten przegrał z nim bitwę w otwartym polu - opowiada prof. Kubicki. Do Sigirya można dojechać taksówką albo busem, ale ostatni odcinek trasy trzeba pokonać, wspinając się po - wydawałoby się - niekończących się schodach. To jedyna droga do kamiennej twierdzy. Wspinaczka trwa nawet godzinę.

Jak dojechać

Pinnawela to sierociniec dla słoni i wielka atrakcja turystyczna. Trafiają tu "maluchy", których matki zmarły z przyczyn naturalnych albo zostały zabite przez kłusowników - mówią państwo Kubiccy.
(fot. fot. Archiwum prywatne)

Jak dojechać

Nie ma bezpośrednich lotów z Polski na Sri Lankę. Trasę Warszawa - Colombo (stolica kraju, gdzie znajduje się międzynarodowy port lotniczy) najlepiej planować z międzylądowaniem w Mediolanie, Londynie, Frankfurcie, Düsseldorfie albo Monachium. Lot trwa ok. 16 godzin. Ceny biletów wahają się od 3600 zł do 6500 zł w obie strony.

- Choć upał dokucza, warto tam wejść - zapewnia prof. Kubicki. - Wprawdzie w ruinach zamku został już tylko królewski tron Kassyapy i drobne detale, ale z góry roztacza się wprost zapierający dech w piersiach widok. Poza tym można się też przyjrzeć pozostałym na kamiennych ścianach malowidłom z kobiecymi postaciami.
Mogą to być damy dworu albo królewskie nałożnice.

Bogate zbiory kultury
Sigirya to jedno z aż siedmiu miejsc w Sri Lance wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejne to m.in. święte miasto Anuradhapura, które według przekazów powstało wokół gałązki świętego figowca, takiego, pod jakim Budda miał doznać oświecenia. Auradhapura przez 1300 lat była polityczną i religijną stolicą Cejlonu. Potem miasto porosła dżungla.

Dziś jego pałace i klasztory są znów dostępne. Kolejna perełka wyspy na liście to miasto Polonnaruwa, które po zniszczeniu Anuradhapury w 993 r. było stolicą Sri Lanki. Znajdują się tam m.in. ruiny bajkowego miasta-ogrodu założonego w XII w. Wśród największych atrakcji Cejlonu jest też święte miasto buddyzmu, Kandy. Znajduje się tam słynna świątynia, w której przechowywany jest ząb Buddy.

- To największa relikwia Sri Lanki - wyjaśnia prof. Kubicki. - Raz w roku jest uroczyście obnoszona ulicami Kandy i pokazywana pielgrzymom. Dla turystów, którzy wybierają się do Kandy, prof. Janusz Kubicki ma jeszcze jedną radę. - Żyją tam wszędobylskie małpy, przed którymi koniecznie trzeba zamykać hotelowe okna - śmieje się. - W przeciwnym wypadku, w chwili nieuwagi możemy się pożegnać z jakimś drobiazgiem - paszportem czy pierścionkiem. Zresztą przed tymi małpami ostrzegają też specjalne tabliczki ustawione w pokojach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska