Zaciskać pasa jednakowo

Zebrała Joanna Jakubowska

Marek Belka, rekomendowany przez SLD na ministra finansów w przyszłym rządzie, przedstawił projekt ustabilizowania finansów publicznych. Zakłada on m.in.:
- powrót gospodarki na szybką ścieżkę wzrostu do 5 proc. PKB w ciągu 2 lat
- możliwość nowelizacji budżetu na ten rok, by umożliwić uzyskanie pieniędzy na spłatę jednorazowych zobowiązań wobec OFE i PKO BP (8 mld zł z prywatyzacji)
- opodatkowanie oszczędności
- wykluczenie podwyższenia stawek PIT i jako wariant ostateczny - zamrożenie progów podatkowych
- maksymalnie dopuszczalny deficyt w budżecie 2002 roku ma wynieść 40 mld zł
Co na temat tych propozycji sądzą opolscy posłowie?

Tadeusz Jarmuziewicz,
Platforma Obywatelska:
- To, co proponuje pan Belka w obecnej sytuacji finansowej kraju, można porównać do leczenia chorego na rozległy zawał ziołami. Tu są potrzebne działania drakońskie, takie jak wprowadzenie podatku liniowego. Niestety, przedsiębiorstwa nie odczują dobrych skutków propozycji Belki. To się nie przełoży na stan firm i stopę bezrobocia. A to są najgroźniejsze choroby polskiej gospodarki. Poza tym należy jak najszybciej stworzyć sprzyjające warunki prawne dla działalności gospodarczej, co jest posunięciem zupełnie beznakładowym. Opodatkowanie oszczędności zahamuje ochotę do oszczędzania i w konsekwencji doprowadzi do osłabienia pozycji banków. Wzrost PKB do 5 procent w ciągu dwóch lat należy zaliczyć raczej do pobożnych życzeń.

Henryk Kroll, Mniejszość Niemiecka:
- Nie jestem finansistą ani budżetowcem, ale znam pana Marka Belkę i wiem, że jest to fachowiec wysokiej klasy. Jest to z pewnością jakiś konkretny plan. Na ile będzie on możliwy do realizacji? Z odpowiedzią musimy jeszcze poczekać. Jeśli chodzi o opodatkowanie oszczędności, to w Europie tego typu reguły są stosowane. Pamiętam, że w czasie drugiej kadencji Sejmu UP bardzo mocno optowała za opodatkowaniem przychodów kapitałowych, a wtedy SLD nie godził się na to no ale sytuacja jest obecnie inna niż wtedy. Co do szybkiej ścieżki wzrostu, to każdy chce mieć szybki wzrost i niski deficyt. To są na razie hasła, a tu trzeba konkretów. Należy szukać dodatkowych źródeł zwiększenia dochodów państwa, bo deficyt musi być mniejszy.

Franciszek Szelwicki, AWS:
- Opodatkowanie pieniędzy na kontach nie jest dobrym rozwiązaniem, bo każdy z nas zapłacił już od nich podatek. Byłoby to więc podwójne opodatkowanie, dające argument przeciwko oszczędzaniu. Ludzie będą trzymać pieniądze w pończosze, a banki nie będą zarabiać. Trudno sprawić, by PKB wzrosło przy obecnym stanie gospodarki do pięciu procent w ciągu dwóch lat. Według niezależnych analityków, do takiego poziomu będziemy dochodzić do 2003 roku. Deficyt wewnętrzny zaś nie jest problemem nowym, narasta on od 1990 roku i nie jest aż tak groźny jak deficyt zewnętrzny. Mówiąc w tej chwili o reformie finansów publicznych, może warto by zapytać, co poprzedni rząd zrobił, aby ten deficyt nie narastał?

Kazimierz Szczygielski, UW:
- Generalnie oceniając ten program: profesor Belka zaprojektował cięcia w wydatkach, natomiast nie podał propozycji, jak zwiększyć przychody do budżetu. Nie wspomina ani słowem o mechanizmach pobudzających gospodarkę i generujących dochody, takich jak reforma systemu podatkowego czy zmiana kodeksu pracy. Poza tym propozycje przedstawione przez niego nie są nowe, o niektórych z nich wspominał już minister Bauc. Szczerze mówiąc, oczekiwałem czegoś więcej, myślałem, że profesor ma jakiegoś asa w rękawie, którego bardzo chciałbym zobaczyć.

Jerzy Szteliga, SLD:
- AWS, UW i Platforma Obywatelska zostawiają nas w dziurze, która podobno ma 90 miliardów złotych. Tych pieniędzy trzeba gdzieś szukać. Propozycje profesora Belki to na razie jest materiał do dyskusji, bo tak naprawdę nie wiemy, jak głęboka jest ta dziura. Rząd do tej pory nie przedstawił projektu budżetu i dokąd tego nie zrobi, to ta dyskusja będzie miała charakter akademicki. Jedno jest pewne: trzeba ratować sytuację i robić to tak, by koszty w jak najmniejszym stopniu uderzały w tych, którym brakuje, a spolegliwie przyjąć cięcia i razy za błędy pana Buzka muszą ci, którzy mają więcej. Mówiąc inaczej, chodzi o to, by większe koszty poniósł poseł Szteliga, a nie jego sąsiad, który ma dwa razy więcej dzieci i którego żona jest na zasiłku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska