Żałuję, że więcej nie kupiłem

Redakcja
Z Ryszardem Pietkiewiczem, bibliofilem, członkiem Towarzystwa Bibliofilów w Katowicach, rozmawia Danuta Nowicka

Zbiera pan przede wszystkim pierwodruki, a także rękopisy i książki z dedykacją. Jest tego dużo?
- Około 5 tysięcy woluminów. Większość z okresu Młodej Polski. Mam m.in. Kasprowicza, Staffa, Tetmajera, Reymonta, Konopnicką, Pola, Lenartowicza. Do kompletu rękopisów Staffa brakuje mi tylko "Wysokich drzew", wydanych przez Mortkowicza w 32 roku. Moje zbiory to także listy.
- Bez żalu rozstaje się pan z książkami, wypożyczając choćby na wystawę w Opolu?
- Robię to bardzo niechętnie, bo jednak się niszczą, otwarte przez jakiś czas pękają na łączach. To przecież papier, który liczy czasem sto, a czasem więcej lat. Zdarza się także, że nie wracają. Niedawno w ten sposób straciłem Zegadłowicza. Ktoś pewno pożyczył, żeby przeczytać i "zapomniał" oddać.
- Jak zdobywa pan książki do swojej kolekcji?
- Teraz głównie na aukcjach, kiedyś w antykwariatach. Miałem taką pracę, że często jeździłem na delegacje. Oczywiście w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu w pierwszym rzędzie wpadałem do księgarni.
- Wydawał pan krocie?
- Nie, nie jestem zbieraczem typu Waldemara Łysiaka, który podczas licytacji musi przebić, choćby nie wiem co. Teraz, kiedy licytujący "chowają się" za numerkami, byłoby to trudniejsze, ale dawniej wielokrotnie obserwowałem go podczas akcji. Udało mu się np. kupić pierwsze wydanie "Trenów" Kochanowskiego, które uchodziło za zaginione. Miałem je nawet w ręku, ale cena była porażająca. Kilka lat temu można było za to kupić samochód.
- Co pan najwyżej ceni we własnych zbiorach?
- Skromną książeczkę, kiedyś należącą do Jana Kasprowicza. Dostał ją jako 17-letni chłopak, jak wynika z odręcznego wpisu: "W Szymborze, 1877 rok". Kupiłem ją w Poznaniu, antykwariusz był nieświadomy tego, co wystawił.
- Posiada pan dużo dedykacji?
- Kasprowicza na jego debiutanckiej książce, Kraszewskiego, Wasylewskiego, Czyżewskiego, Zegadłowicza, Żeromskiego, Reymonta. Od całostronicowych, posiadających charakter listów, przez krótsze, jak Kasprowicza, który zaznacza, że pisze przy rieslingu, po lakoniczne - "Od autora" i najkrótsze z możliwych - "Np." (na pamiątkę) plus podpis pisarza. Wyjątkiem jest zepół 49 książek zadedykowanych przez Wasylewskiego jednej osobie, Majkowskiemu, redaktorowi "Szczutka". Posiadam także zabawną dedykację Makuszyńskiego "dla pana, który nie boi się żony".
- Ma pan duże mieszkanie?
- Nie, 57-metrowe.
- Jakim więc cudem mieści wszystkie zbiory?
- Książki, poza łazienką, są wszędzie. Większość została schowana w czteroipółmetrowej szafie z przesuwnymi drzwiami, sięgającej od podłogi do sufitu, która posiada tę wadę, że książek nie widać i tę zaletę, że się nie kurzą, co szczególnie liczy się w Sosnowcu...
- Żona nie ma pretensji o pana kosztowne hobby?
- Oczywiście, że ma. Żyjemy oszczędnie, nie mamy żadnych luksusów. Nie dorobiliśmy się samochodu.
- Dochodziło czasami do dramatycznych wyborów, np. dobry telewizor czy książki?
- Nie, ponieważ żona nie zawsze wiedziała czy i co kupuję. Pewno by nie zaakceptowała moich decyzji, jak większość kobiet. Trzeba wiedzieć, że na około stu bibliofilów z prawdziwego zdarzenia w Polsce, wedle Łysiaka, przypadają tylko cztery panie.
- Oglądając się wstecz, nie dochodzi pan do wniosku, że z powodu swojej przypadłości czy zalety - niech każdy nazwie to, jak uważa - coś w życiu zostało stracone, zaprzepaszczone, że można było żyć inaczej, wygodniej? Kupić komputer, pojeździć po świecie...
- Można było więcej zebrać. Żałuję niekupionych książek. A komputer... Zupełnie mnie nie interesuje. Widać powinienem urodzić się w innej epoce.
- Myślał pan o tym, co kiedyś stanie się ze zbiorem?
- Córka sporo czyta, ale bibliofilstwo ją nie interesuje, syn woli internet. Mam świadomość, że kiedyś to, o co starałem się niemal przez całe życie, ulegnie rozproszeniu. Ale taki już jest los książek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska