Zawodówki dobre dla uczniów czy nauczycieli?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
sxc.hu
Coraz bardziej modne stają szkoły zawodowe przy gimnazjach. Już dwie opolskie gminy chcą je powołać.

Rada Powiatu Nyskiego zgodziła się, aby gmina Łambinowice powołała w ramach swojego zespołu szkół zasadniczą szkołę zawodową. Radni przegłosowali kontrowersyjną propozycję wbrew opinii zarządu powiatu i dotychczasowej strategii oświatowej.

Od kilku lat władze powiatu nyskiego prowadziły politykę koncentrowania szkół ponadgimnazjalnych w dużych, dobrze wyposażonych w sprzęt i kadrę ośrodkach. Dwa lata temu np. przeniesiono do Nysy cały zespół szkół z Biechowa. Tymczasem kolejny, podobny wniosek szykuje Korfantów.

- Rodzice często nie mają pieniędzy na bilet. Skoro uczeń może odbywać praktykę w firmie sąsiada, to po co ma jeździć trzy dni do Nysy? - argumentował Stanisław Połosak (SLD), szef komisji oświaty.

Ubywa uczniów

Ubywa uczniów

Z powodu demografii liczba uczniów wszystkich typów szkół spada. Z danych kuratorium wynika, że w latach 2009-2013 liczba uczniów szkół zawodowych spadła o 26 proc. (obecnie 5,6 tys.). W liceach ubyło 22 proc. uczniów (jest niecałe 11 tys.). W technikach spadło najmniej - o 6 proc. (13,6 tys.).

Subwencja oświatowa w szkołach zawodowych wynosi 6,4 tys. zł na ucznia rocznie. Jeśli w Łambinowicach powstanie jedna klasa z 15 osobami, to tamtejsza szkoła dostanie dodatkowo około 100 tys. zł. Tyle samo ubędzie szkołom powiatowym w Nysie.

W kuluarach sesji komentowano, że władze gmin chcą zapewnić więcej pracy dla swoich nauczycieli. A radni przed wyborami boją się odmówić takim prośbom.

- Te dzieci trzeba zacząć dowozić do miasta, bo za chwilę w Nysie zostaną puste niedawno wybudowane boiska szkolne i dobrze wyposażone klasy - komentował radny PiS Jacek Chwalenia.

- 16-letni młody człowiek powinien się uczyć w prawdziwej szkole zawodowej z tradycjami, z nauczycielami dobrze przygotowanymi do nauki zawodu, a nie kontynuować naukę w gimnazjum - podkreśla Henryka Sempek, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych w Nysie, któremu grozi największy ubytek uczniów. - W efekcie tych zmian nasi uczniowie będą się musieli uczyć w klasach wielozawodowych. Zamiast zapewnić im naukę przedmiotów zawodowych w szkole, będziemy ich wysyłać na czterotygodniowe kursy. Jakość kształcenia spadnie.

- Zawodowe wykształcenie jest dziś atutem - przyznaje Kordian Kolbiarz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nysie. - Niestety, tworząc nowe klasy, nikt nigdy nie prosił nas o gruntowną analizę potrzeb rynku pracy. Po części to ratowanie nauczycieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska