25 lat temu Polska i Niemcy podpisały historyczny traktat

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Konsul generalna Elisabeth Wolbers i lider VdG Bernard Gaida spotkali się w opolskim konsulacie na grillu z okazji 25-lecia traktatu.
Konsul generalna Elisabeth Wolbers i lider VdG Bernard Gaida spotkali się w opolskim konsulacie na grillu z okazji 25-lecia traktatu. Krzysztof Świderski
Dokument przełamywał stan niechęci między sąsiadami wywołany wojną. Mniejszości niemieckiej gwarantował legalne funkcjonowanie i pielęgnowanie tożsamości.

Traktat między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy 17 czerwca 1991 roku podpisali - po trwających ponad rok negocjacjach - w Bonn premierzy i ministrowie spraw zagranicznych obu krajów Jan Krzysztof Bielecki i Krzysztof Skubiszewski ze strony polskiej oraz Helmut Kohl i Hans-Dietrich Genscher ze strony niemieckiej. Ratyfikowany przez parlamenty obu krajów w końcu 1991 wszedł w życie 16 stycznia 1992. Traktat podkreślał m.in. znaczenie stosunków polsko-niemieckich dla jedności Europy, uregulowanie kwestii niemieckiej mniejszości narodowej w Polsce oraz funkcjonowania Polaków w Niemczech, tworzył warunki dla rozbudowy wymiany kulturalnej oraz współpracy młodzieży polskiej i niemieckiej. Strona niemiecka wyrażała w nim zrozumienie i poparcie polskich dążeń do integracji ze strukturami europejskimi.

O międzynarodowym kontekście, który umożliwił powstanie traktatu mówił 1 czerwca w Opolu - na spotkaniu zorganizowanym przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundację Konrada Adenauera Horst Teltschik, były doradca Helmuta Kohla.

- To, co się w Polsce stało było sygnałem, że Gorbaczow dotrzyma słowa i nie będzie się wtrącał do swych sojuszników. Zmiany w Warszawie były kluczem do transformacji w całej Europie - mówil Horst Telschik. Przypomniał także, iż podpisanie historycznego dokumentu poprzedził wcześniejszy o ponad pół roku traktat graniczny.

- Helmut Kohl zawsze był za uznaniem granicy na Odrze i Nysie - zapewniał Teltschik. - Ale zajął taką pozycję, jak wszystkie rządy w Niemczech: granicę można uznać po zjednoczeniu Niemiec, gdy Republika Federalna będzie całkowicie suwerenna. Ostatecznie na około 680 deputowanych do Bundestagu, tylko 9 głosowało przeciwko uznaniu polsko-niemieckiej granicy.

- Jeszcze zaledwie kilka lat wstecz wydawało się, że taki traktat jest niemożliwy - mówi Waldemar Gielzok, prezes Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego. - Ściśle tajny dokument z 1984 roku zaakceptowany przez peerelowskiego ministra spraw zagranicznych zakładał jako fundamenty polityki wobec Niemiec ich nieodwracalny podział na RFN i NRD i podsycanie atmosfery niemieckiego zagrożenia jako elementu jednoczącego Polaków. A Wojciech Jaruzelski twierdził, iż rząd Niemiec podejmuje kwestię fikcyjnej - jak to określał - milionowej mniejszości niemieckiej na zlecenie USA. Oskarżał Amerykanów, że chcą w ten sposób dokonać militarnej neokolonizacji Europy. Samo podejmowanie tematyki mniejszości uważał on za zagrożenie dla bytu narodowego w Polsce. Z tej perspektywy widać, jaki przełom i zwrot w mentalności przyniósł rząd solidarnościowy i jakie znaczenie miało podejście takich osób jak Tadeusz Mazowiecki i jego współpracownicy oraz Helmut Kohl. Z perspektywy ćwierćwiecza widać, jak dalekowzrocznymi politykami byli. Ten traktat był jednym z największych osiągnięć dyplomacji w Europie.
- 25 lat temu traktat był rewolucyjny - przyznaje Bernard Gaida, przewodniczący zarządu VdG. - Upodmiotowił mniejszość niemiecką w Polsce, choć jej istnienie chwilę wcześniej było zaprzeczane. Musimy sobie uświadomić, że prawa mniejszości wymienione w traktacie nie zostały wymyślone na potrzeby tego dokumentu. One w prawie międzynarodowym funkcjonowały. Ale bardzo ważne było dla nas to, iż Polska te prawa do języka, do pielęgnowania kultury i tożsamości oraz publicznego funkcjonowania uznała. Powtórzę, to była dla Niemców w Polsce rewolucyjna zmiana.

Lider VdG podkreśla, że w ciągu 25 lat od podpisania traktatu Polska ratyfikowała „Konwencję ramową o ochronie mniejszości” i „Europejską kartę języków regionalnych lub mniejszościowych” oraz zobowiązała się do realizacji tych dokumentów. Kiedy mówimy dziś o prawach mniejszości w Polsce odnosimy się nie wprost do traktatu, ale do tych właśnie dokumentów.

- Refleksja nad traktatem i ożywieniem jego ducha została podjęta w ramach polsko-niemieckiego okrągłego stołu - dodaje Bernard Gaida. - Jej efektem jest kolejny dokument zakorzeniony w traktacie - „Oświadczenie okrągłego stołu”. Traktat był więc ważnym punktem wyjścia dla kolejnych ustaleń i rozstrzygnięć. Chcę przy tym podkreślić, że najwięcej uwagi poświęciliśmy dotąd dwom paragrafom traktatu - 20 i 21 - poświęconym mniejszościom. Ale ogromne znaczenie miał cały traktat, bo przełamał stan bycia obu państw obok siebie. Polska i Niemcy - dwa państwa, z którymi jesteśmy związani -zadeklarowały, że chcą być dobrymi sąsiadami i żyć w przyjaźni, rezygnując z obcości i z osobności. A potem nastąpiło mnóstwo ważnych rzeczy - Polska weszła do NATO i do UE, gdzie Niemcy już były.

Przewodniczący zarządu TSKN Rafał Bartek w czasie weekendu wygłosił wykład o realizacji traktatu na seminarium Academia Baltica.

- Zwrócono tam uwagę, że w roku jubileuszu nastąpiło w relacjach polsko-niemieckich pewne ochłodzenie - mówi pan Bartek. - Referenci przypominali, jak hucznie i szeroko obchodzono 20-lecie traktatu. Pojawiły się też głosy, że podstawowe cele traktatu, który miał pomóc Polsce wejść do NATO i do Unii zostały zrealizowane. Pozostały detale. Ale my, mniejszość niemiecka, należymy do tych detali, nad którymi z wyżyn wielkiej polityki niekoniecznie chciano się pochylać. Dziś widać, że niewydyskutowanie właśnie tych detali burzy jedność.

Rafał Bartek ocenia wysoko zamiar ministrów Bergnera i Siemoniaka, którzy pięć lat temu podjęli refleksję nad realizacją traktatu.

- Później nie było już tak dobrze - ocenia lider TSKN. - Było dużo papieru, a niewiele postępu. Dotyczy to także polsko-niemieckiego okrągłego stołu. Spodziewaliśmy się, że problemy krok po kroku, na miarę możliwości będą rozwiązywane. Tymczasem po stronie polskiej mamy oprócz niewielkich działań właściwie zamrożenie sytuacji. Gdzieś zniknęła wola dyskusji, skoro na wystawie w Berlinie przeczytaliśmy, że postulaty mniejszości zostały zrealizowane. A naszym zdaniem wciąż brak naukowej analizy sytuacji Niemców w Polsce po 1945 roku, nadal nie ma instytutu mniejszości z prawdziwego zdarzenia. Najważniejszy jest postulat podniesienia jakości edukacji. Ale nie wskazano instrumentów państwa, które pozwalałyby ten kierunek realizować. Możemy mieć szkoły dwujęzyczne, jak je sami założymy i utrzymamy. Tymczasem, jeśli nie będziemy na rzecz rozwoju języka działać, grozi nam, że przestaniemy przyciągać inwestorów z Niemiec do regionu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska