Albo tu, albo nigdzie

Maria Szylska
Bez dokładnych instrukcji mało kto tu trafi. Dom otoczony jest piękną działką, wokół rozpościerają się lasy.

Kaczmarkowie adres posesji zdobyli z ogłoszenia prasowego. Kiedy zobaczyli budynek i jego otoczenie, pani Zofia od razu zadecydowała: - Tu zostajemy albo nie kupujemy nic innego.
Miejsce w środku lasu urzekło przyszłych właścicieli. Ich dom sąsiaduje z sześcioma innymi posesjami. Podobnie jak sąsiednie, wybudowany został w latach trzydziestych dla pracowników osady leśnej. Otacza go czterdziestoarowa działka, do której z obu stron przylegają łąki. Za nimi ciągną się lasy.
Kaczmarkowie na sfinalizowanie transakcji czekali jednak kilka lat. Poprzednia właścicielka przed sprzedażą domu musiała uregulować sprawy spadkowe.

Nowi, nim dostali klucze do budynku, dokładnie obmyślili, w jakiej kolejności będą go modernizować. Zburzyli kuchenny piec. Zastanawiali się, skąd wziąć gustowne kafle, gdy znajomi dali sygnał, że mają takie w piwnicy, zachowane na wszelki wypadek. Zaprzyjaźniony zdun zbudował więc kuchenny piec z pięknych, zielonych kafli. Część lauby (ganku) wykorzystana została na łazienkę. Miejsca akurat starczyło, by zmieścić w.c., kabinę prysznica i umywalkę. Co nie znaczy, że z podwórka znikła drewniana sławojka z serduszkiem.
Potem przyszła kolej na ogrodzenie - drewniany płot wokół działki uzbrojony został w druty, by zapobiec nieproszonym wizytom saren i jeleni. W domku gospodarczym wylądowała pracownia pana Wojtka, który zajmuje się renowacją mebli. Na piętrze, nad schodami, urządzony został pokoik dla gości.
- Bardzo lubimy wizyty - przyznają gospodarze. - We wrześniu, gdy na przylegającą do nas łąkę wychodzą jelenie, nasi goście całe noce spędzają na dworze i z zapartym tchem śledzą widowisko odbywające się za płotem.
Któregoś dnia rano pan Wojtek otworzył kuchenne okno i stanął oko w oko... z dorodnym jeleniem.
Dom mieszkalny i gospodarczy mają sporo zakamarków. Kaczmarkowie, którzy już dawno odkryli w sobie pasje zbierackie, wypełniają je kolejnymi okazami. A to znajdą gdzieś piękną francuską lampę naftową, a to trafi się dawna maszyna "singerka" z napędem nożnym, jakiś stary fotel, któremu zaraz pan Wojtek dorobi nogi, albo artystycznie wykonana koza do ogrzewania pomieszczeń.
Gospodarze przestrzegają jednej zasady - w ich obejściu nie ma prawa bytu najmniejszy choćby odbiornik telewizyjny. Radio - najczęściej nastawione na program drugi - nadaje muzykę klasyczną. Poza tym tylko cisza i dźwięki przyrody. Można się w niej zanurzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska