Analityk finansowy: Płacimy za amerykański deficyt

Tomasz Gdula
- Idzie nowy kryzys, związany z faktem, że po zapaści światowej gospodarki z roku 2008 państwa zwiększyły swoje zadłużenie, a nie ograniczyły wydatków - mówi dr Marek Zuber, analityk rynków finansowych z firmy Dexus Partners.

Jeśli w USA demokraci nie dogadają się z republikanami w sprawie deficytu budżetowego, 2 sierpnia Ameryka nie będzie mogła już pożyczyć ani centa. Jaki może to mieć wpływ na polską gospodarkę?
- Bardzo duży, ale realnie rzecz biorąc, w Waszyngtonie na pewno zawarte zostanie w najbliższych dniach porozumienie, które zażegna ryzyko "niewypłacalności Ameryki".
- Ale na dziś Stanom rzeczywiście grozi niewypłacalność?
- Też tylko teoretycznie. Sytuacja tam jest zupełnie inna niż w Grecji, której jako niewiarygodnemu partnerowi nikt nie chce już pożyczać pieniędzy. Ze Stanami sytuacja jest zupełnie inna: cały świat jest gotów kupować ich obligacje, ale USA 2 sierpnia mogą osiągnąć dopuszczalny ich wewnętrznym prawem pułap zadłużenia.
- Mowa więc o mechanizmie podobnym do polskiego: jeśli dług wewnętrzny sięgnie 60 procent PKB, wydatki państwa nie będą mogły być wyższe od jego dochodów.
- Chodzi o taką właśnie sytuację. Dlatego na pewno politycy za oceanem się dogadają. Pytanie tylko, czy zgodnie z życzeniem republikanów Ameryka ograniczy wydatki, czy podniesie podatki, jak chcieliby tego demokraci i prezydent Barack Obama.
- Nie zmienia to faktu, że obecne negocjacje osłabiają dolara, a to oznacza wzmocnienie franka szwajcarskiego i palpitacje w sercach wielu Polaków, zadłużonych w tej walucie.
- W krótkiej perspektywie sytuacja w USA może mieć wpływ na wzmocnienie franka, a co za tym idzie - osłabienie złotego, ale nie ma żadnych fundamentalnych przesłanek, by twierdzić, że za rok frank będzie równie drogi jak dziś.
- Zadłużeni w tej walucie martwią się jednak, skąd wziąć na kolejną ratę, i nie myślą na razie o dłuższej perspektywie.
- Frank jest dziś drogi, ale niech zadłużeni w nim ludzie nie lamentują, bo przez długie lata płacili znacznie niższe raty niż mniej zamożne osoby mające kredyty w złotych. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu rodzin obecna sytuacja jest trudna do wytrzymania, ale one nadal są na dużym plusie, a obecny wyśrubowany kurs franka nie będzie wieczny.
- Zgadza się pan, że nadchodzi druga fala kryzysu?
- Powiedziałbym raczej, że idzie nowy kryzys, związany z faktem, że po zapaści światowej gospodarki z roku 2008 państwa zwiększyły swoje zadłużenie, a nie ograniczyły wydatków. Teraz życie wymusi zrównoważenie budżetów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska